Wrzesień

71 3 0
                                    

- Nazwisko! - burknął ochryple żołnierz.

Michał ukradkiem spoglądał na mundur tegoż człowieka, a w szczególności na miejsce z pagonem, cztery kreski. - powiadane językiem wojskowym tak zwane belki. - Plutonowy.

- Iskrowicz! - oderwał wzrok ze stopnia żołnierza spoglądając teraz na jego przestarzałą od długich lat służby twarz.

Ten tylko przejechał wzrokiem po chudej twarzy i bujnych czarnych włosach Michała, po czym przygarbiony zapisał jego nazwisko w książeczce wojskowej. Coś tam popisał jeszcze za nim finalnie z pełnym opisem świeżego żołnierza, adresem zamieszkania i imieniem ojca. Wyciągnął w stronę Michała książeczkę coś mamrotając jeszcze zaintrygowało go nazwisko Michała, jakby przebłysków dostawał po wysłuchaniu tego. Michał wziął z drżącej ręki plutonowego książeczkę, po czym schował ją do prawej kieszonki od strony torsu.

Z korytarza dało się słyszeć poranną rutynę świeżych tudzież zwyczajnych żołnierzy jak to w każdej jednostce bywa. Michał niechętnie, aczkolwiek pełen zapału powędrował do najbliższego dyżurnego, nogi uginały się same, lecz mózg pozostawał trzeźwy.

- Przepraszam... - powiedział nieśmialę Michał.

Dyżurny tym razem z dwoma belkami na pagonie. - widoczny kapral. - spojrzał się zdziwiony na Michała.

- A ty tu czego? - zapytał.

Michał stanął jak wryty przypominając pierwszą zasadę od ojca; meldować.

- Szeregowy Michał Iskrowicz!

- Uspokój się świeży, wiem żeś Iskrowicz...

- Gdzie Iskrowicz?! -Rozbrzmiał krzyk jednego z dyżurnych dalszej części korytarza.

Kapral wskazał palcem na Michała. Sylwetka dyżurnego stawała się większa z każdym krokiem odsłaniając jego muskulaturę jak i zarost, chłop na oko na grubo po trzydziestce z bujnym wąsem, a pod nim lekko żółtawe od papierosów zęby, i ta czysta łysina, która aż błyszczała pod światłem.

- Ty to od staruszka pewnie. - zarechotał wąsaty. - Znałem go, co nie? - walnął kaprala w ramie.

Kapral bez słowa oddał wąsatemu walnięciem w tył łysej głowy, płaska ręka opadła mocno na głowę z mocnym plaśnięciem.

- Zamknij się głupcze! - wydarł się kapral. - Wracaj do siebie!

Wąsaty burknął coś pod nosem, po czym oddając groźne spojrzenie w stronę Michała zawrócił do swojej części korytarzu. Kapral wyjął mały notesik i ołówek, spojrzał się na Michała.

- Szeregowiec Iskrowicz, tak?

- Tak jest panie kapralu. - odpowiedział Michał spoglądając na niego.

- Nie przejmuj się tym debilem chłopczyku. - zarechotał kapral. - On to lubi powkurwiać świeżych.

- A skąd znał moje nazwisko? - zapytał Michał.

- Wiesz... Twój ojciec służył z nami. - westchnął. - A potem porucznik posłał go do Kosowa na jakąś misję czy coś tam go wezwali... Wiem, zabrali go jako strzelca wyborowego, akurat z tego to pamiętam, twój staruszek był jednym z najlepszych, kijowo mu szło to dowodzenie, ale jak dostawał tylko karabinek z lunetą to robił rzeczy niesłychane, lecz po misji go nie widzieliśmy już.

- Jak to?

- Ponoć jeden z komandosów przeczesujących pobojowisko po nieudanej próbie przejęcia terenu Mitrovicy natknął się na mogiłę, a w niej poza naszymi kolegami był... Twój ojciec.

- Mama mi mówiła o tym, nie wiedziałem że panowie go znają.

- Chłopie, w jednostce jesteśmy jak rodzina, każdego znamy... Na przykład tego wąsacza co poleciał od razu jak usłyszał twoje nazwisko to mu się akurat twój ojciec przypomniał.

Michał zamilkł na chwilę, po czym pokiwał rozumnie głową.

- Ten żołnierz przed wejściem wydzielił mi zakwaterowanie w pokoju numer dwadzieścia pięć...

- Nie ten żołnierz, tylko plutonowy. - poprawił Michała kapral. - A dwadzieścia pięć jest na drugim piętrze.

Michał zaczął rozglądać się szukając schodów, lecz kapral widząc trud w znalezieniu wskazał palcem na wąski korytarzyk, który z prawej strony już miał ukazane wejście na pierwsze piętro.

Pierwsze piętro; jeden długi korytarz z pokojami oddzielonymi niemalże perfekcyjnie, wszystkie drzwi otwarte, a przez wejście można było zobaczyć żołnierzy, w większości byli to szeregowcy również zgłoszeni do poboru, zaś niektórzy z jedną albo dwoma belkami na pagonach. Każdy z określoną funkcją w miejscu zakwaterowania, by nikomu palma do głowy nie uderzyła i nie rozwalił się na obowiązkach, no bo po coś poszedł do tego wojska.

Zima mundurowychWhere stories live. Discover now