17. New old life

223 31 2
                                    

Harry

Chelsea.

Przez następnych kilka dni starałem się udawać szczęśliwego i uśmiechniętego, ale chyba kiepsko mi to szło. Nie powiedziałem nic Carter o wizycie tamtej dziewczyny, wolałem sam to jakoś rozgryźć.

Malutkim plusikiem było to, że czułem, jak zbliżamy się do siebie z Carter. Nie powiedziała mi nic, ale czułem, że coś poszło nie tak z Krisem, co mnie jednocześnie cieszyło i martwiło, bo widziałem, jak ją to gryzie.

Wchodzę do jej łóżka i chowam się pod kołdrę.

- Ej, a ty co? - pyta, podnosząc wzrok znad czytanej książki.

Tulę się do niej najmocniej jak tylko mogę.

- Z tobą mi lepiej - mówię.

Odkłada lekturę na szafkę, po czym obejmuje mnie.

- Carter... - szepczę, ziewając. - Kocham cię.

Układam głowę na jej piersi wygodnie.

Całuje mnie w czubek głowy.

- I co ja mam ci powiedzieć, co? - wzdycha.

- Dobranoc? - odpowiadam pytaniem na pytanie, po czym spoglądam w jej stronę.

- Kocham cię - porusza bezgłośnie wargami.

- Powiedz to głośno - odpowiadam.

Potrząsa głową.

- Powiedziałam to głośno jeden raz za dużo - mówi, a ja rozumiem.

Zło robi dużo hałasu, szumu. To wyznanie było ciche, pełne obaw, ale szczere. Od niej. Dla mnie.

- Ja ciebie też - poruszam wargami, nie wydobywając z siebie głosu.

Uśmiecha się, dotykając mojego policzka, a ja odwracam głowę, by ucałować wnętrze jej dłoni.

Wszystko, byle tylko mnie kochała i nie żałowała, że mi wybaczyła.

* * *

Biorę kolejną frytkę do ust, po czym żuję ją powoli, wyglądając przez okno McDonalda.

Moje myśli płyną swobodnie w różnych kierunkach. Myślę o tym, co już udało mi się sobie przypomnieć, ale też o tym, czy jest w ogóle szansa, żebym kiedyś wrócił do poprzedniego życia. Na razie wiem tyle: nie lubię majonezu, słodzę dwie łyżeczki cukru, urodziłem się pierwszego dnia lutego '94, umiem grać na pianinie, a w Bangkoku wraz z taksówkarzem zginęła też ważna dla mnie dziewczyna imieniem Taylor, choć nazywałem ją Tay, i skądś znam jakąś Chelsea, z którą musiałem się dość często spotykać. Może Tay była moją dziewczyną, a Chelsea kochanką? Może tak naprawdę jestem jakimś nadzianym dupkiem? Co wtedy?

- Coś nie tak? - pyta Carter.

- Nie, jest okay - uśmiecham się niepewnie.

Nagle do budynku wchodzi samotna sylwetka pewnego blondyna, która wydaje mi się być znajoma. Bacznie wodzę za nią wzrokiem. Mężczyzna składa zamówienie, po czym odbiera je, a ja nie mogę przestać na niego patrzeć. Siada niedaleko nas, a gdy mnie zauważa... zamiera. Wpatruje się we mnie, po czym zrywa się z krzesła i podchodzi.

- Harry? Boże, stary, gdzieś ty się chował? - zasypuje mnie gradem pytań. - Wszystkie policje świata cię szukają.

- To ty mnie znasz? - ożywiam się. - Znasz mnie?

- A ty mnie nie? - krzywi się.

Patrzę na niego, ale nic. Nic już nie wiem.

Lekarka mówiła, że czasem wystarczy jeden przedmiot i na pstryknięcie palcem wszystko wróci. Chcę, żeby to w końcu nadeszło, a, zamiast tego, patrzę na kolejnego człowieka z poczuciem tego cholernego deja vu.

AmnesiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz