14. Just tryin' not to cry

252 32 3
                                    

Bierze powietrze do płuc, po czym mówi:

- Nie jesteśmy parą. Ja nie jestem jej chłopakiem, a ona moją dziewczyną. Udawaliśmy przed tobą. - Marszczę brwi. To mi się coraz mniej podoba... - Może dlatego, że nie uwierzyłabyś w to, jak jest naprawdę. Otóż, faktycznie poznaliśmy się w Bangkoku. Ale nie tak do końca... Taksówka, którą jechałem, miała wypadek i Carter uratowała mi życie, bo chwilę po tym, jak mnie z niej wyciągnęła, cały samochód wybuchnął. Obudziłem się w szpitalu, ale... Nicole, ja byłem człowiekem bez tożsamości. Nie pamiętałem niczego. Mam amnezję.

- Ale... nic nie pamiętasz? - pytam. - Nic a nic?

- Wtedy nic. Gdyby nie paszport, nie wiedziałbym nawet, jak się nazywam. Aktualnie nad tym pracuję, ale to wciąż są tylko jakieś przebłyski. Jeden z nich nastąpił, kiedy grałem na zabawce Nancy. Wtedy gdy wróciłem późno do domu, my się wcale z Carter nie pokłóciliśmy. Po prostu przypomniałem sobie ten wypadek. Nicole, w tym samochodzie, oprócz taksówkarza, zginęła też pewna dziewczyna. Nie wiem, kim ona była dla mnie, ale na pewno kimś ważnym. Dlatego tak cholernie zależy mi na tym, żeby sobie wszystko przypomnieć. Bo jej rodzina prawdopodobnie jej szuka i ktoś powinien ją o tym powiadomić.

- O kurde. Wow - mówię. - Przecież to historia rodem z jakiejś książki, a nie życia. I w ogóle... podziwiam Carter, że się tak, wiesz... tobą zajęła...

- Ja też ją podziwiam i jestem jej cholernie za to wdzięczny...

- Ale? - dopytuję.

- Zakochałem się w niej - wyznaje, a ja powstrzymuję się przed parsknięciem śmiechem.

- W Carter? Naprawdę? - zaśmiewam się.

- Co w tym złego? - Unosi brew.

- Nic, nic. Jak to się w ogóle stało?

- Sam nie wiem... - Pociera dłonią kark. - To nie było coś, co spadło nagle, żadnej szekspirowskiej opowiastki się nie spodziewaj. Mieszkaliśmy razem, jedliśmy, sprzątaliśmy, oglądaliśmy telewizję, śmialiśmy się... aż w końcu się od jej obecności uzależniłem. Zaczynało mi jej brakować, nawet gdy wychodziła dosłownie na 15 minut. Nie lubiłem, gdy pracowała, bo wtedy nie była blisko mnie... etcetera. Aż nadszedł moment, że to uzależnienie przerodziło się w coś więcej. Sam nie wiem, kiedy do tego doszło. Patrzyłem na nią i zacząłem jej pragnąć. Jak mężczyzna może pragnąć kobiety... aż pozwoliła mi się pocałować i przez moment było naprawdę zajebiście: czułe słówka, jej dotyk, smak jej warg... No i zachciało mi się imprezy. Wyszliśmy do klubu. Carter poszła do toalety, a ja już byłem nieźle wstawiony. Jakaś laska się uczepiła, podrywała mnie, podniecała, aż w końcu zabrała mnie do mieszkania. Resztę możesz sobie dopowiedzieć sama.

- Okay... - przeciągam. - A co potem?

- Potem, potem - powtarza z sarkazmem. - Carter się mocno wkurzyła. Niby parą nie byliśmy, ale...

- Stop. - Podnoszę dłoń do góry w geście protestu. - Nie byliście parą, co nie oznacza, że Carter nie traktowała cię jak kogoś, z kim chciałaby być. Skoro ją całowałeś, dotykałeś i uprawialiście już to całe zakochańcze kizi-mizi, to dla niej z pewnością oznaczało, że należycie do siebie nawzajem. Dla nas, kobiet, pocałunek to coś więcej niż zwykłe złączenie ust. To taka jakby obietnica: „Ja jestem twoja, a ty mój". Równie dobrze ja mogłabym cię teraz pocałować - mówię. - Lecz choćbym nie wiem, jak się starała, nie poczujesz tego co z Carter, prawda?

- No nie - przeczy, potrząsając swoją bujną czupryną.

- Otóż to. A to przez tę podświadomą chęć należenia do niej. I tylko do niej.

AmnesiaWhere stories live. Discover now