07. Provocation

253 32 5
                                    

Wieczór. Podchodzę do Carter powoli. Stoi przy kuchennym blacie, krojąc warzywa do sałatki. Kładę jej dłonie na biodrach i ostrożnie zbliżam twarz do jej szyi.

- Harry, co ty robisz? - pyta spanikowana.

- Shhh... - uspokajam ją. - Nicole patrzy.

Wodzę koniuszkiem nosa po jej skórze, chowając się w zagłębieniu jej szyi. Czuję delikatną woń jej perfum, przez co coraz bardziej mąci mi się w głowie jakbym był pijany. Po chwili powoli i ostrożnie muskam linię jej szczęki i szyję. Ledwo jej dotykam, a i tak czuję coraz większe podniecenie. Przyciskam mocno wargi do jej szyi po raz ostatni i odsuwam się.

- Pomóc ci?

- Nie! - odpowiada szybko i gwałtownie. Zbyt szybko i zbyt gwałtownie.

- Spokojnie - zaśmiewam się. - Chciałem tylko pomóc. - Podnoszę dłonie do góry w geście poddania.

- Um... ja... właściwie... kończę - odpowiada.

- Dobrze, dobrze.

Wychodzę z kuchni i siadam na kanapie obok Nicole.

- Nerwowa dzisiaj ta nasza Carter, co? - stwierdza, śmiejąc się.

- Trochę.

- Wiesz co, tak myślę... Szybko zamieszkaliście razem - mówi z nutą przekąsu.

- Jeśli sugerujesz, że jestem jakimś naciągaczem żyjącym na koszt bogatych kobiet, to się mylisz - oznajmiam. - Pracuję. Rachunki i czynsz dzielimy na pół.

- Spokojnie, ja nic nie sugeruję. Jestem tylko zdziwiona, że Carter była w stanie tak szybko zaufać jakiemukolwiek mężczyźnie tak szybko.

- Co masz na myśli?

- Nie opowiadała ci o tym, co się stało w Los Angeles? - pyta.

- Nie.

- W takim razie ją musisz o to zapytać.

Nagle usłyszeliśmy krzyk Carter z kuchni:

- Kolacja gotowa! Siadajcie.

* * *

Wsuwam się pod kołdrę po lewej stronie łóżka i spoglądam niepewnie na Carter leżącą na wznak z oczami wlepionymi w sufit. Milczymy tak przez chwilę, aż odnoszę wrażenie, że powstaje między nami jakiś mur, bariera; odległość, której nie da się zmierzyć żadną miarą.

- Carter? - zagaduję.

- Hm?

- Wierzysz w przyjaźń między mężczyzną a kobietą?

Teraz, kiedy w imię naszej damsko-męskiej "przyjaźni" leżeliśmy w jednym łóżku. Teraz mnie wzięło na taką rozmowę.

- Tak, o ile... - zaczyna niepewnie - o ile jeden z nich jest brzydki lub homoseksualny. Nie wierzę, że może istnieć prawdziwa przyjaźń między dwiema osobami, które są dla siebie atrakcyjne.

- A nie sądzisz, że to trochę powierzchowne myślenie? - pytam, okręcając się na bok i podpierając ręką głowę. - Wiesz... nawet jeśli jedna strona jest brzydka, zawsze można pokochać kogoś za wnętrze.

- Może - odpowiada, posyłając mi lekki uśmiech - ale to by znaczyło, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje w ogóle, bo, idąc twoim tropem myślenia, jeżeli ktoś jest dla kogoś wspaniałym przyjacielem i świetnie się dogadują, to w każdej chwili mogą się w sobie zakochać. Boże, plotę już bez sensu. A dlaczego w ogóle pytasz?

- Nie wiem - mamroczę pod nosem. - Zresztą nieważne. Carter, ja... a właściwie Nicole... powiesz mi, co takiego wydarzyło się w twojej przeszłości? Masz jakiś uraz do facetów, prawda? - pytam.

AmnesiaWhere stories live. Discover now