40. Pomocnicy w morderstwie

832 53 142
                                    

Moe i Erica nie można było przegapić przez obłoki dymu unoszące się wokół nich, jeśli to, że Moe zaciągał się papierosem jak komin nie przyciągnęło uwagi, to Eric zrobiłby to przez jaskrawą, wielokolorową bluzę z kapturem, którą miał na sobie, i sposobie, w jaki siedział na stole kiedy jego stopy spoczywały na siedzeniu i wystukiwały melodię, do której Moe wydawał się kiwać głową nazbyt radośnie.

Nałogowy palacz był pierwszym, który zauważył ich przybycie, podnosząc głowę, by zwrócić na siebie uwagę, jak szczególnie podekscytowana surykatka.

- Wreszcie! - krzyknął Moe, wrzucając papierosa do pobliskiego odpływu, gdy dotarł do filtra. - Myślałem, że nas wystawiłaś.

- Miałeś się z nami spotkać w pracy, gówniarzu. - Sara powiedziała przechodząc przez ogrodzenie i pędząc na spotkanie z nimi przy stole. - To nie nasza wina, że ​dojście zajęło nam trochę czasu. - Chwyciła Erica, ściągając go ze stołu na ławkę. - Okaż trochę szacunku, gówniarzu.

- Mówi kobieta, która mnie obmacuje. - Eric zakpił, schodząc się z ławki, kiedy Liam i Theo dotarli do stołu. Moe opadł na świeżo zwolnione miejsce, uśmiechając się do Liama. - Theo! O stary, tęskniłem za tobą! - powiedział Eric. Brwi Theo uniosły się w małą zmarszczkę.

- Tęskniłeś? - powiedział.

- Tak, koleś. - Eric uśmiechnął się. Usta Theo wykrzywiły się w niedowierzającym uśmiechu, gdy pozwolił się przyciągnąć do szybkiego uścisku. - I Liam! Mój człowiek! - Liam wrzasnął bez gracji, gdy Eric odepchnął Theo i rzucił się na Liama. - Tak dobrze was widzieć.

- Mhm, ciebie też. - powiedział Liam, patrząc na wciąż uśmiechniętego Theo nad ramieniem Erica.

- Tak, wszyscy bardzo się cieszymy, że się widzimy. - Guns jęknęła. - A teraz możemy iść zamówić coś do jedzenia, umieram z głodu.

- Ale chcę usłyszeć o Disneyu... - zaczął Eric.

- Teraz jedzenie. Porozmawiamy później. - rozkazała Guns.

****

Moe nalegał, aby usiedli na zewnątrz, żeby mógł palić więc po złożeniu zamówień cała szóstka udała się do stołu na zewnątrz. Moe wyciągnął papierosa z paczki, podczas gdy Guns bawiła się parasolem stołowym, otwierając go, by zasłonić letnie słońce, a potem zwijając go z powrotem i powtarzając.

- Więc tak, stary. Disney World, jak to było... - zaczął Eric.

- Pieprzyć Disney World. - Moe prychnął. - Chcę wiedzieć o kłębku sznurka.

- Powiedziałeś im o tym?

- Och, mieliśmy trzygodzinną tyradę na ten temat. - powiedziała Guns. - To było wspaniałe.

- To właśnie robiłeś na swoim telefonie? Mówiłeś, że szukasz wskazówek!

- Szukałem wskazówek, jak wyjść z tego związku. - wymamrotał Theo. Liam, niestety, został powstrzymany przed wypowiedzeniem jakiejkolwiek ostrej riposty, gdy przyniesiono ich jedzenie, skutecznie uciszając stół, dopóki wszyscy nie mieli co najmniej połowy burgera i garści frytek wepchniętych do gardeł.

- Mówiąc o związkach. - powiedziała Guns, podejmując rozmowę, jakby nie byli cicho przez pięć minut dzięki urokowi jedzenia. - Jak wam idzie to? - Wskazała frytką między nimi dwoma. Theo wydał z siebie chrząknięcie z ustami pełnymi jedzenia, co Liam przypuszczał, że oznaczało "Wszystko idzie świetnie, jesteśmy razem bardzo szczęśliwi", ale równie dobrze mogło oznaczać "Dławię się, niech ktoś mi pomoże".

- Bez urazy, stary, ale gdybyście nie wyciągnągnęli głowy z piachu i nie zorientował się, że chcecie się pieprzyć, zdecydowanie nie wyszedłbym dzisiaj. - Moe powiedział. - Ostatnim razem to było jak oglądanie dwóch ptaków wykonujących rytuał godowy, to jest jak: rozumiemy, chcecie się pieprzyć, teraz proszę, przestańcie nadymać swoje pióra, żebyśmy nie musieli oglądać tego niezręcznego piórowego tańca.

♡ Airplanes ♡ THIAM (POLISH VERSION)Onde histórias criam vida. Descubra agora