1

18 0 0
                                    


- Boże, dlaczego mnie tak ukarałeś? - Mruknęłam pod nosem słysząc chyba najbardziej irytujący dźwięk w moim całym, prawie 18letnim życiu - dźwięk tego pieprzonego budzika. Codziennie rano oznaczało to dokładnie to samo, po pierwsze, jest godzina 6.00 więc jeśli nie chcesz się znowu spóźnić i wyglądać jak gówno - lepiej wstań teraz, a po drugie to, że musiałam budzić się do najbardziej znienawidzonego przeze mnie miejsca. 

Naples high school.

 I już nawet nie chodziło o to, że nie lubiłam się uczyć bo z większości przedmiotów miałam naprawdę dobre oceny ( z wyjątkiem fizyki ), po prostu sama ta szkoła była okropnym miejscem. Uczniowie, których rodzice mieli układy z nauczycielami, znęcali się nad innymi a nikt sobie nic z tego robił. Korupcja i udawanie, że wszyscy traktowani są równo, a ktokolwiek stosuje się do zasad. Niestety, nie miałam wyboru, musiałam tam chodzić. Niechętnie zsunęłam się z łóżka i spadłam wprost na podłogę. Na mojej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.  

- Kurwa mać, naprawdę kiedyś sobie coś zrobię. - Powiedziałam kiedy mój tata otworzył drzwi od mojego pokoju zastając mnie leżącą na panelach. - Hej tato, właśnie wstaje z łóżka. 

- Zauważyłem. Boże dziecko, co ty robisz? Czy ty znowu piłaś przed szkołą? - Z udawaną powagą zastanawiał się mój ojciec patrząc na moje dziwne wygibasy na podłodze, przez co mimowolnie się uśmiechnęłam. Kochałam tego człowieka ponad wszystko. Był jedną z najważniejszych, jak nie najważniejszą, osób w całym moim życiu. Wysoki, 36letni brunet, z pięknym uśmiechem. Zawsze elegancko ubrany, dobrze zbudowany, z przeszywającym spojrzeniem i wzrokiem przez który masz wrażenie jakby dosłownie chciał cię zabić. Był przy mnie zawsze. Mimo tego, że kiedy moja mama zaszła w ciąże miał 18 lat i całe życie przed sobą, nie zostawił mnie.

Wychowywał mnie przez ten cały czas, byłam jego oczkiem w głowie. Tata zawsze był w stanie zrobić dla mnie wszystko. Kiedy skończył studia zaczął pracować jako prokurator. Później szybko dostał posadę w zarządzie miasta na jednym z wyższych szczebli, ale nigdy się zmienił. Kiedy byłam małą dziewczynką, tata specjalnie zwalniał się z pracy po to żeby spędzić ze mną czas. Zawsze mnie akceptował a ja cieszyłam się najbardziej na świecie, że los zesłał mi takiego ojca. 

Thomas Andrew Morozow, najlepszy ojciec a przede wszystkim, mój osobisty bohater. 

- Bella? 

- Przepraszam, zamyśliłam się. Idę się malować i ubrać. - głos taty wyrwał mnie z letargu, musiałam się ogarnąć chociaż strasznie mi się nie chciało. Co w sumie nie stanowiło dla mnie nowości. Zapisałam sobie w myślach by następnym razem iść spać wcześniej, bo czułam się zdecydowanie zbyt zmęczona.

- Okej. Pamiętaj, że śniadanie będzie czekać na dole, Elena zrobiła twoje ulubione syrniki. Pieniądze przelałem ci na konto a ja idę do pracy. Będę po 15. Życzę miłego dnia w szkole córeczko. - powiedział swoim ciepłym głosem i złożył na moim czole delikatny pocałunek. 

- Tam nie da się mieć miłego dnia. Kocham cię tato! - krzyknęłam za mężczyzną schodzącym po schodach na co odpowiedział mi w ten sam sposób. 

Wstałam z podłogi i ruszyłam do łazienki, wziąć szybki prysznic i ubrać się w coś odpowiedniego. Wzięłam telefon ze stolika nocnego i mruknęłam pod nosem przekleństwo. Był czwartek, 5 maja 2016. To oznaczało, że dzisiaj muszę iść ubrana w strój cheerleaderki, gdyż moja szkoła w każdy pierwszy czwartek organizowała dni zajęć dodatkowych. Za przebranie się w strój związany z tym przedmiotem otrzymywaliśmy punkty dodatkowe, na których mi dość zależało. 

Zdecydowanie miałam dość.

Po około półtorej godziny byłam gotowa do wyjścia. Przejrzałam się w lustrze. Czarne włosy były związane w kucyk, czerwono niebieski strój składał się z bardzo krótkiej sukienki, która więcej odkrywała niż zasłaniała ( oczywiście na życzenie graczy), i białych spodenek pod spodem. Do tego długie białe skarpetki sięgające prawie do kolan i czarne kultowe vansy. Wzięłam swoją torebkę wypchaną książkami oraz najpotrzebniejszymi rzeczami i zbiegłam na dół. Tam już czekała na mnie nasza gosposia. Rosjanka w średnim wieku, którą znam prawie od urodzenia. Uśmiechnęła się do mnie i położyła na wyspie kuchennej talerz ze śniadaniem a do tego kubek z kawą. Mimo iż nienawidziłam chodzić do szkoły i rano zwykle byłam w paskudnym humorze, Elena zawsze potrafiła mi go poprawić. Lubiłam te poranki, spędzanie czasu z nią, jej historie o życiu na Syberii i jej podróż z naszą rodziną na Florydę. Tata kiedyś powiedział mi, że bardzo wiele w życiu przeszła, stąd często była jakby nieobecna. Wiedziałam, że coś musiało ją zranić. Nie miałam pojęcia co to mogło być ale często widziałam ból w jej oczach, który szybko maskowała uśmiechem kiedy czuła mój wzrok na sobie. Traktowałam ją jak ciocię, bo naprawdę czułam jakby była częścią rodziny. Kiedy wracałam pijana zawsze się mną opiekowała, co tydzień kiedy przychodziła kupowała mi paczkę cienkich niebieskich chesterfildów w pobliskim sklepie. Często się jej zwierzałam a ona zawsze starała się pomóc. Dlatego właśnie była mi tak bliska. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 12, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

love is a lie1: oceanWhere stories live. Discover now