Rozdział siódmy

548 36 761
                                    

Marek Walicki lubił spacerować. Nie tylko dlatego, że obcując z naturą, czuł się bliżej Boga, ale również dlatego, że jego natręctwa zmniejszały swoje nasilenie. Ponadto, jakkolwiek okropnie by to nie brzmiało, nie musiał przebywać wtedy na plebanii, a dokładniej – w towarzystwie proboszcza. Doskonale wiedział, że ktoś taki jak Piotr Lajowski nie powinien sprawować tak ważnej funkcji kościelnej. Jednocześnie wątpił, czy potrafiłby coś z tym zrobić, nawet gdyby mógł – w końcu kim był, aby oceniać i wymierzać sprawiedliwość? Nie musiał jednak się tym martwić, ponieważ sytuacja życiowa skutecznie uniemożliwiała mu próbę jakiejkolwiek interwencji. Był praktycznie jedynym żywicielem swojej rodziny, co dobitnie przypomniała mu tamta kobieta.

Wikary nadal pamiętał jej głos i strach, który go obleciał, gdy przyznała się, że chce kogoś zabić. Nieustannie przypominały mu o tym powracające co jakiś czas, bardzo realistyczne koszmary. Najgorsze było to, że od tamtej spowiedzi minęły niecałe dwa miesiące, a w Krańcowie ktoś faktycznie stracił w tym czasie życie. Co prawda była to inna osoba, ale to jeszcze zwiększało powagę sytuacji. Marek nie mógł uwierzyć, skąd tyle zła wzięło się w jego małej ojczyźnie. Dlaczego Bóg na to pozwolił? Choć nie, nie powinien zadawać takiego pytania, nawet w myślach! To ludzie dopuścili się grzechu pierworodnego, to była ich decyzja! W końcu wolna wola to w równiej mierze błogosławieństwo, co przekleństwo. Marek coraz mocniej dostrzegał prawdziwość i głębię tych słów. Życie straciła nic niewinna dusza, Marzena Kostka, a on wiedział, że być może straci życie kolejna. I nie mógł nic z tym zrobić! Ta bezsilność była gorsza niż strach i wywoływała w nim jeszcze większe obrzydzenie do siebie samego.

Ale nawet gdyby nie chodziło o tajemnicę spowiedzi i Walicki mógłby wyjawić sekret, nie wiedział, kto może być zagrożony. Analizował sytuację wielokrotnie, szczególnie podczas bezsennych nocy, które coraz bardziej go męczyły. Myślał o zamężnych kobietach z dziećmi mieszkających zarówno w Krańcowie, jak i okolicznych wsiach, ale – wbrew pozorom – było za dużo potencjalnych kandydatek. I, co gorsza, żadna nie wydawała mu się zdolna do takiego czynu, ba – nawet do myśli o morderstwie. Ale z drugiej strony, czy Marek kiedykolwiek powiedziałby, że ktoś będzie w stanie zabić Marzenę Kostkę?

Wikary kopnął ze złością kamyk leżący na parkowej ścieżce, co natychmiast go otrzeźwiło. Spacer po miejskim parku wcale nie pomagał mu opanować emocji w sposób, którego oczekiwał. Nie powinien tracić panowania nad sobą, szczególnie że zaburzyło to ład natury. Cudem powstrzymał się od poszukiwania nieszczęsnej ofiary, by położyć ją w pierwotnym miejscu na ścieżce. Zamiast tego zaczął pocierać o siebie spocone ręce tylko po to, by za chwilę zacząć je wykręcać. Dopiero ból nieco go uspokoił.

Dopiero teraz Marek poczuł całym sobą, jak bardzo było gorąco. Kościelny strój nie ułatwiał mu tolerancji temperatury, która od kilku dni przekraczała trzydzieści stopni. Mimo ukropu w parku było całkiem sporo osób. Staw i odnowione fontanny dawały mieszkańcom ukojenie nie mniejsze niż lody i zimne napoje serwowane przez wiele mobilnych punktów porozstawianych na całym terenie. Mimo że festiwal serów dawno się skończył, właściciele tych miejsc nie mogli narzekać na brak pracy ani zysku.

Pomimo że przed opuszczeniem plebanii Marek obiecywał sobie, że w ramach walki z jednym z grzechów głównych nie kupi lodów, ostatecznie skapitulował. Było za gorąco, a owocowe sorbety pani Ludmiły, do których kolejka wyjątkowo stanowiła tylko pięć osób, za bardzo go kusiły. Dobrze, że za rogiem znajdowała się toaleta miejska, ponieważ dzięki temu od razu miał możliwość, by umyć ręce po zjedzeniu smakołyku. I to nie raz.

– Szczęść Boże. – Usłyszał, gdy stanął na końcu ogonka oczekujących.

– Szczęść Boże – odpowiedział wikary, uśmiechając się do pani Eugenii, jednej z najstarszych i najbardziej wiernych parafianek, która trzymała za rękę swoją prawnuczkę podskakującą właśnie na jednej nodze.

Na krańcu świata (zakończona)Where stories live. Discover now