Rozdział trzeci

562 50 527
                                    

Ewa Fagocka, poinformowawszy gosposię, że Krzysztof Paszyński jest jej starym znajomym i nie ma najmniejszej potrzeby interwencji jakichkolwiek służb specjalnych, zaprosiła go do salonu. W oczekiwaniu na bezalkoholowe mojito i sorbety cytrynowo-truskawkowe, o których przygotowanie poprosiła panią Jadzię, pokazała mu po drodze biuro i przestronną jadalnię. Wyraźnie widziała, że gość był pod wrażeniem nowego oblicza posesji, podobnie jak każdy inny odwiedzający. Sama Ewa prawdopodobnie pozostawała jedyną osobą, która w tych ogromnych, nowocześnie urządzonych, kolorowych wnętrzach czuła się jak w więzieniu.

Nie zawsze tak było. Kiedyś uwielbiała ten dom, szczególnie że Arkadiusz pozwolił jej urządzić go dokładnie tak, jak chciała. Nie był na tyle głupi ani ślepy, by nie docenić talentu i największej pasji żony, które sprawiły, że po maturze wybrała się do Gdańska, by studiować architekturę wnętrz. Nigdy jednak nie pracowała w zawodzie, czego obecnie żałowała. Jedyne wnętrza, które urządziła prócz tych znajdujących się w ich domu, należały do jej przyjaciół i rodziny. A i to miało miejsce dobrych kilka lat temu. Obecnie jedynymi pomieszczeniami w willi, w których Ewa potrafiła znaleźć ukojenie, były jej biuro i sypialnia dziewczynek mieszcząca się na pierwszym piętrze. Nieważne, co zrobiłaby z resztą domu, wszystkie pozostałe pokoje zostały naznaczone. Przemeblowanie czy nawet remont nic by nie zmieniło, więc nie zamierzała się tym zajmować, póki nie będzie to konieczne z jakiegoś innego powodu.

Jak na razie jej córki dobrze dogadywały się we wspólnej sypialni, lecz Ewa podejrzewała, że maksymalnie za dwa lata nieuchronnie wkraczająca w wiek nastoletni Kinga będzie chciała się wyprowadzić od Asi, nie zamierzając spędzać więcej czasu „z małolatą", niż to konieczne. Filipek z kolei nigdy nie mieszkał z siostrami, Arkadiusz nie chciał nawet słyszeć o takiej zniewadze wobec swojego jedynego męskiego potomka, w związku z czym trzylatek zajmował pokoik przylegający do sypialni rodziców. Burmistrz Krańcowa tak czy siak ledwo pogodził się z faktem, że dopiero ich trzecie dziecko okazało się synem.

Pogrążona w rozmyślaniach Fagocka nie zauważyła momentu, w którym pani Jadzia przyniosła im jedzenie i picie. To Krzysztof zwrócił jej na to uwagę, jednocześnie odrywając się od podziwiania przez przeszklone, tarasowe drzwi tylnej części ogrodu, która według Ewy prezentowała się jeszcze okazalej niż frontowa. Otoczenie domu zostało zaprojektowane przez jej najlepszą przyjaciółkę ze studiów, z którą nie miała kontaktu od przeszło dziesięciu lat, czego również żałowała i na co także nic nie mogła poradzić.

– Piękna sadzawka i bardzo pomysłowo wykonane ławki – stwierdził Paszyński, zasiadając na bordowej kanapie tak, by widzieć ogród, i sięgnął po kruche ciasteczko.

Jak Ewa mogła się spodziewać, pani Jadzia przyniosła im znacznie więcej jedzenia, niż ją o to prosiła. Nie miała sił się na to złościć; potrzebowała niewielkiej rozpusty, a na szczęście od zawsze miała dobry metabolizm. Dzięki niemu jej szczupłej sylwetki nie zniszczyły ani chwilowe odstępstwa od zdrowego odżywiania, ani trzy ciąże, ani coraz więcej wiosen na karku.

– Dziękuję, to zasługa mojej znajomej, jeszcze z Gdańska – poinformowała, tym samym mocno dewaluując dawną znajomość z Sonią. – Prócz zasadzenia kilku drzew w dalszej części ogrodu, nowych kwiatów i oczywiście regularnego przystrzygania żywopłotów praktycznie nic w tym zakresie nie zmienialiś... nie zmieniałam.

– Formułka „-my" przeznaczona dla dziennikarzy weszła w krew, hmm? – zapytał Krzysztof, uśmiechając się do niej zadziornie.

Ewa zmusiła się do odwzajemnienia gestu, choć nie była zadowolona ze spostrzegawczości dawnego znajomego. Już jako nastolatek Paszyński cechował się niezłymi zdolnościami dedukcyjnymi, więc mogła podejrzewać, że z biegiem lat tylko udoskonalił tę sztukę. Jako jeden z nielicznych znanych jej ludzi potrafił również słuchać, na co tym bardziej musiała uważać.

Na krańcu świata (zakończona)Where stories live. Discover now