P. XXXVII / ZAKRWAWIONE CHUSTECZKI

Zacznij od początku
                                    

Spojrzenie, które otrzymywał co chwila od kolejnej osoby z Cuppoli było tym, co ostatecznie utwierdziło go w powoli kiełkującej nienawiści do Akiko. Nie chodziło już nawet o to, że zdradziła go jedna z najbliższych przyjaciółek. Nie chodziło nawet o to, że mógł przez jej lekkomyślność stracić tę część rodziny, bez której utonąłby we własnej bezsilności tyle razy od "śmierci" Dazaia. A już tym bardziej Chuuya miał głęboko w dupie to, że Yosano przekroczyła pewne granice, które mimo wszystko wyznaczała różnica w ich pozycjach. Jakby nie patrzeć poszła za plecami własnego przełożonego i mogła zadziałać na niekorzyść firmy, gdyby tylko ktokolwiek poza nią okazał się równie lekkomyślny. Te wszystkie powody Chuuya mógł zignorować lekką ręką. Nie potrafił jednak zignorować niczego, co w jakiś sposób dotyczyło, raniło albo oceniało Dazaia. I dlatego spojrzenia przyjaciół tak bardzo gotowały jego krew w tamtym momencie.

Nakahara próbował przemówić do własnej logiczniejszej strony. Zauważyć, że jego reakcje też nie były idealne, że oni też mieli prawo przetrawić nową sytuację w sposób, który był dla nich najlepszy, że to tylko kwestia szoku i emocji, które zbierały się przez ostatnich kilka lat i nagle wybuchły w sytuacji, której żadne z nich nie mogło się spodziewać. Nakahara jak mantrę powtarzał sobie w głowie, że przecież przed nim stoją tylko ludzie. Ludzie tak niesamowicie piękni z całym unikalnym zestawem wad i zalet, ludzie, którzy nie zatracili emocji w tak bezdusznym świecie jak ten, w którym żyli. Ludzie, którzy podczas dłuższych nocy dzwonili do siebie, bo ufali sobie na tyle, by pokazać się komuś od tej najbardziej wrażliwej strony o drugiej w nocy, gdy ciężar rzeczywistości ich przytłaczał i ludzie, którzy nigdy nie narzekali, że musieli zwlec się z łóżek w środku cholernej nocy tylko po to żeby usiąść gdzieś razem z butelką piwa w dłoni i przegadać każdy najmniejszy nawet problem. Ludzie, których traktował praktycznie jak rodzinę, gdyby tego miejsca szturmem nie zajęły sobie siostry de Luca. 

Dlatego Chuuya skupiał się na kontrolowaniu własnego oddechu i mimiki. Dlatego uśmiechał się ze zrozumieniem i stał wyprostowany, choć czuł jak jego dusza roztrzaskuje się pod naporem nagłego emocjonalnego ciężaru. Dlatego tylko mocniej zaciskał pięści, gdy widział składowe spojrzeń swoich przyjaciół. Szok. Oczywiście, że przeważał szok. jak mógłby nie? Nikt nie przyjąłby takiej informacji ze stoickim spokojem. Przerażenie wywołane obecnym stanem Dazaia. Czy też tym, co z chłopaka zostało. Błyskawiczne zrozumienie powagi sytuacji. Tego jak źle tak naprawdę było. Tego, dlaczego nie mieli tego widzieć na tym etapie. Współczucie dla Osamu za jego obecny stan, ale też to obrzydliwe współczucie dla Nakahary, że musiał oglądać własnego ukochanego w takim stanie, zupełnie jakby kierowanie takich uczuć w jego stronę nie wywoływało ogromnego niesmaku na języku rudzielca. Jakby nie sprawiało, że miał ochotę wypluć z siebie całego tego kwasu, który niepostrzeżenie zważył się w jego żyłach za każdym razem, gdy bez słów prosili go by odsunął własne emocje na bok.

Nakahara starał się jak mógł. I przez chwilę sądził, że odwalał całkiem niezły kawał roboty. Dawał im czas i przestrzeń, której potrzebowali żeby mogli za chwilę na spokojnie usiąść w konferencyjnej i rozdzielić robotę. Może razem wpaść na jakiś pomysł, którego Chuuya jeszcze nie przeanalizował. Jego piękną spiralę w najgłębsze piekielne czeluści przerwał Izaki stający obok niego bez słowa. Nakahara spojrzał na przyjaciela z pytaniem wymalowanym na twarzy, gdy informatyk nawet na niego nie patrząc, dyskretnie podał mu chusteczkę. Dopiero odbierając ją od Izakiego Chuuya zorientował się, że ma całe dłonie ubrudzone własną krwią. Rudzielec zabluźnił na tyle cicho, by nie zwrócić na siebie uwagi nikogo w pomieszczeniu i otarł ręce na tyle, na ile mógł. Czyli ostatecznie z niewielkim efektem. Uświadomienie sobie tego przywołało na usta Nakahary kolejne przekleństwo. Izaki westchnął cicho i przybrał pełen zrozumienia naznaczonego kapką znudzenia wyraz twarzy.

Bungou Stray Dogs II - Miłość silniejsza niż czasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz