XI Zerwana przysięga

65 8 0
                                    

[Twoje imię] uśmiechnęła się, zerkając na śpiącego Naruto. Był taki spokojny, zupełnie nieświadomy tego, jak wiele go jeszcze czeka. Obeszła jego łóżko dookoła i uklęknęła przed nim, żeby bliżej przyjrzeć się twarzy, którą tak mocno kochała.

— Odchodzisz? — spytał Kurama.

— Będziesz tęsknił? — odpowiedziała złośliwie.

— Nie bardzo mnie to obchodzi, ale ten tutaj będzie tęsknił — powiedział znudzonym głosem, nawet nie patrząc na dziewczynę. [Twoje imię] uśmiechnęła się smutno.

— Dbaj o niego — powiedziała cicho. Kurama oburzył się.

— Nie jestem jego niańką! — krzyknął za nią, ale gdzieś w głębi wiedział, że przecież to właśnie zrobi.

Teraz nie mogła już zostać, nie mogła spełnić obietnicy którą dała Benzaiten, przodkowie wioski musieli do niej wysłać innego demona, nie ją... Wzięła głęboki oddech i przesunęła się do niego, spał tak spokojnie, oddychał tak równo... Nagle pewna nieprzyzwoita myśl przyszła jej do głowy, gwałtownie nią pokręciła żeby za chwilę złożyć na jego ustach szybki pocałunek. Naruto pokręcił się niespokojnie ale się nie obudził. Serce [Twoje imię] na chwilę się zatrzymało.

— Głupia! — wyszeptała gniewnie, karcąc się za swoją bezmyślność. — Nie mów mu o tym — skarciła Kuramę. Ostatni raz spojrzała na Naruto i opuściła jego mieszkanie.

Szła powoli, nie musiała się przecież spieszyć, mogła wrócić do Benzaiten w każdej chwili, mogła zatem doświadczyć jeszcze tylko przez krótką chwilę życia w wiosce. Gdzieś po ulicy przebiegł kot, potem jakiś pijany mężczyzna chrapał gdzieś koło krzaków. Będzie jej tego brakować, takiego ludzkiego, zwyczajnego życia. Nie mogła jednak zostać, świadomość, że przebywa obok kogoś, kto nigdy nie odwzajemni jej uczuć była bolesna. Naruto miał przed sobą wspaniałe życie, był przecież tylko nastolatkiem, nie mogła mu nawet powiedzieć o tym, co czuje. Nie chciała go spętać, nie chciała, żeby czuł się zobowiązany. Ostatni raz przeszła obok budki w której siedzieli na straży Ci sami shinobi co wtedy, gdy zjawiła się tu po raz pierwszy. Spojrzała na nich i ukłoniła im się nisko, będąc w pełni świadoma, że nie mogą jej zobaczyć.

— Żegnaj, Naruto — powiedziała cichutko i w mgnieniu oka zniknęła.

Dokładnie w tym samym momencie Naruto wyrwał się ze snu. Usiadł na łóżku i przetarł zmęczone oczy, starając się coś dostrzec w ciemności swojego małego mieszkanka.

— [Twoje imię] — powiedział spokojnie, bo nigdzie nie mógł jej dostrzec a doskonale wiedział, że dziewczyna nie sypiała. Odpowiedziała mu cisza. Chłopak zapalił lampkę i wstał z łóżka.

— [Twoje imię], to nie jest śmieszne, chyba nie chcesz mnie wystraszyć — powiedział żartem, za chwilę dumnie się prostując. — Nie, żebym się czegokolwiek bał, przecież wiesz.

— Ona odeszła, Naruto — powiedział poważnie Kurama. Naruto zastygł w miejscu.

— Nie odeszła, po co tak mówisz? — spytał pewnie. Kurama nic nie odpowiedział. Naruto spojrzał na niego. — Nie odeszła, dlaczego tak powiedziałeś?! — krzyknął, jednak Kurama wciąż milczał. — Dlaczego? Dlaczego odeszła? Pozwoliłeś jej?! Pozwoliłeś jej odejść? Dlaczego pozwoliłeś jej odejść? Dlaczego mnie nie obudziłeś! Dlaczego? — krzyknął poważnie, w jego oczach zebrały się łzy. Przecież [Twoje imię] nie mogła odejść, nie mogła go zostawić. Nie mogła.

— Dlaczego? Dlaczego wszyscy odchodzą? — spytał głosem który wyrażał żal i bezsilność. Kolejna osoba. — Dlaczego jej pozwoliłeś? Dlaczego nie zatrzymałeś jej... Mogłeś, mogłeś... — wyszeptał, ale nie miał już siły, głos mu się załamał. Kurama odwrócił tylko wzrok. Głupie demony Benzaiten. Pomyślał, doskonale wiedząc, że [Twoje imię] go usłyszy i faktycznie usłyszała. Zapłakana szła przez korytarz, nie widząc nawet otaczających ją istnień.

***

— Kochanie, proszę, przestań płakać — powiedziała Benzaiten, głaszcząc głowę [Twoje imię] skrytą gdzieś pod kocem. Dziewczyna od kilku dni nie wychodziła z pokoju i nie chciała z nikim rozmawiać.

— Wysłaliście kogoś do Wioski Liścia? — spytała cicho, pociągając nosem. Bogini łamało się serce, bardzo kochała swoje demony, traktowała je jak córki. Nie pozwoliła nigdy ich skrzywdzić i nie lubiła patrzeć jak cierpią, ale tutaj była bezradna, tylko odwzajemniona miłość mogła naprawić serce [Twoje imię] a Benzaiten nie majstrowała przy uczuciach ludzi. Miała swoje zasady.

— Teraz jest tam Kurama, który współpracuje z Naruto, więc nie było takiej potrzeby...

— A co z ludźmi z wioski, są rozczarowani moim zachowaniem? — spytała cicho, mając oczywiście na myśli więź zwaną Opieka zmarłych. W końcu była ich wysłanym demonem. Benzaiten pokręciła tylko głową.

— Oni wiedzą, nikt nie ma do ciebie żalu... — powiedziała cicho i pocałowała głowę dziewczyny, która ponownie się rozkleiła. Zmarli nie mieli do niej żalu ale Benzaiten wiedziała, że dziewczynę będzie czekała kara, kara która wiązała się z kodeksem bóstw.

[Twoje imię] nie myślała o tym co nadejdzie, to nie miało dla niej teraz znaczenia. Tak cholernie mocno kochała duszę tego chłopaka, tak cholernie mocno nienawidziła teraz tego, że jest demonem i że kiedykolwiek go spotkała. Przeklinała swoje istnienie i swoje przeznaczenie, przeklinała dzień w którym przyszła na świat. Dzień jej zguby.

***

[Twoje imię] musiała ponieść karę za zerwanie przysięgi jaką dała zmarłym z Wioski Liścia. Nikt ze zmarłych nie miał do niej o to żalu, ale zerwanie tak silnego zaklęcia jakim była Opieka zmarłych wymagało kary. [Twoje imię] miała się błąkać przez kilka długich lat po świecie. Miała się błąkać tak bez celu i w samotności, nikt nie mógł jej pomóc i nikt nie mógł z nią przebywać lub rozmawiać. Miała być skazana sama na siebie. Benzaiten wiedziała, że tak wygląda zerwanie obietnicy i chociaż ze wszystkich sił chciała pomóc biednej dziewczynie, nic nie mogła zrobić. Kara musiała zostać wykonana i tak, dokładnie dziesięć dni po powrocie z Wioski Liścia, [Twoje imię] ruszyła w drogę. Jej więzi z Wioską Liścia i z Naruto, oficjalnie zostały zerwane. Pogrążona w rozpaczy, szła przez świat, nieustannie myśląc o blondynie.

Widmo szczęścia |Naruto&Reader|Where stories live. Discover now