VII

37 4 0
                                    

- I jak życie studenta?

- Mam dość zupek chińskich. - po swoich słowach usłyszałem śmiech swojego chłopaka.

- Gdzie jesteś? - spytał poprawiając swoje włosy. Rozmawialismy przez kamerkę tak jak każdego dnia. Minęły dwa miesiące i mimo początkowego strachu radziliśmy sobie.

- Wracam z zajęć. Idę na kawę. - powiedziałem wchodząc do mojej ulubionej kafejki obok akademika.

- A jak nasza modelka? - usmiechnalem się.

- Właśnie robi zdjęcia na pierwszą stronę vouge.

- Żartujesz?

- Nie. - wybuchnelismy wspólnym śmiechem. - A ty jak tam?

- Idę kupić gitarę. - zrobiłem zaskoczona minę. - Szkolna gitara doprowadza mnie do szału. - po moim wyjeździe Dean znalazł zapał do gry na gitarze. Naprawdę szybko się nauczył. Godzinami mogłem słuchać jego gry.

- Ojciec dał ci kasę?

- Napiwki od nagorzalych fanek "U Boga" nie należą do małych.

- Mam być zazdrosny? - udałem gniew.

- Może... - zażartował robiąc dziubek.

- Nawet tak nie mów, bo przyjdę do Kansas i ci pokażę.

- Serdecznie zapraszam. - nastała cisza. - Już jestem przy wejściu.

- Okej. Pa skarbie. - wysłał mi całusa. Chichocząc rozlaczylem się. Po chwili poczułem obejmująca mnie rękę.

- Tak szczerzysz się do tego ekranu, że aż można się porzygac. - na policzkach poczułem rumieńce.

- Spadaj, Balt. - mimo początkowej niepewności do Baltazara wkoncu dotarło, że jestem zajęty. Mimo początkowej krepacji zbliżyliśmy się do siebie. Blondyn na szczęście nie poznał, że to on gdy rozmawialiśmy wspólnie na kamerce.

- Dobra, dobra. - szybko otworzył mi drzwi. - Przystojniacy przodem. - przewróciłem oczami. Po kawie poszliśmy po Meg. Cały powrót do pokoju opowiadała nam jak cudownie jest być w centrum uwagi. Typowa Masters. Koło wieczora umówiliśmy się do klubu. Był piątek, a według naszej powstałej rutyny oznaczało pojscie do klubu, aby się napić i upić. Po stu drinkach Rochè zaprosił mnie na parkiet. Wykonaliśmy parę ciekawych tańców aż dolaczyla do nas ciemnowłosa. Po pewnym czasie chłopak poszedł do toalety.

- Dobrze, że Deana tu nie ma, bo by go zabił. - powiedziała kobieta trochę sepleniacym przez alkohol głosem.

- O czym mówisz? - prychnela.

- Uwielbiam Balta, ale widać, że nadal na ciebie leci. - przewróciłem oczami.

- To, że jest gejem jak ja nie oznacza, że musi coś do mnie czuć.

- Uczucia,a stojący penis można zaliczyć do jednej kategorii. - o mało niezachrztusilem się drinkiem.

- Meg!

- Tylko tak mówię.

- Coś mnie ominęło. - blondyn usiadł obok mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Nic. - powiedziałem nadal patrząc na przyjaciółkę. - Szota? - wspólnie przytakneli. Zawołałem barmana, który przyniósł nam jeszcze parę takich. Koło drugiej chwiejnym krokiem wróciliśmy do akademika.

- Do jutra, słodziaki. - powiedziała Meg otwierając drzwi do swojego pokoju.

- Pa, piękna. - powiedział opierając się o mnie blondyn. Upił się o wiele bardziej ode mnie, a mi mówił, że mam słaba głowę. Po otwarciu drzwi od razu rzuciłem go na łóżko.

DESTIEL - "Dlaczego mnie nie lubisz, Dean?"Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt