Od razu po obiedzie wyszliśmy z domu by pojechać na lodowisko. Dean prowadził impale, Sam siedział obok niego, a ja z tyłu. Po raz setny tego dnia wybrałem numer przyjaciółki, ale b z skutku. Od razu włączała się poczta głosowa. Z wiadomościami było podobnie.
C: Meg odbierz proszę.
C: Porozmawiajmy.
C: Nie chce cię stracić.I tym podobne wiadomości, których zapewne nie odczytała.
- Jesteśmy na miejscu. - zza myslu obudził mnie Dean patrzący na mnie w lusterku. Wyszliśmy z pojazdu kierując się wprost do kasy.
- Poprosimy trzy bilety plus łyżwy. - powiedziałem czule do mężczyzny po drugiej stronie okienka.
- 15 dolarów. - z kieszeni wyjąłem portfel.
- Nie żartuj. Ja zapłacę. - powiedział blondyn uśmiechając się lekko. - Mój brat cię zaprosił, więc ja płacę - sam również wyjął portfel.
- Jestem też jego bratem. Jesteśmy rodziną... Prawda? - mogłem tego nie dodawać, ale naprawdę ostatnio nie panowałem i nie rozumialem swoich uczuć. Zamilkł. Wykorzystałem to na zapłatę mężczyźnie. - Sam jaki masz rozmiar? - wymusiłem uśmiech kierując się do chłopca. Pięć minut później staliśmy na lodzie opierając się bramkę.
- Może to był zły pomysł. - powiedział szatyn na widok nie malej ilości ludzi na miejscu.
- Ej. Nie mów tak. - klepnalem go w ramie. - Chodz. Nauczę cię.
- Dzięki. - długowłosy niepewnie wszedł na lód. Od razu złapałem go za dłonie i jeżdżąc powoli tyłem zacząłem jego naukę. Nawet nie patrzyłem co w tym czasie robi Dean. Słońcu puściłem chłopca i na widok jego szczęścia, że się nauczył odważył się nawet podskoczyc na łyżwach. - Tak jest! - wtedy zauważyłem, że jego brat nadal stoi przy bramce ze smętna mina.
- Pojedź sobie ostrożnie. Spróbuję namówic Deana by ruszył tyłek. - Sam zachichotał oddalając się. Nie pewnie podjechałem do zielonookiego.
- Tak chciałeś z nami jechac, a teraz co? Tak marnujesz moje pięć dolarów? - spytałem pewnie .
- Dlatego chciałem zapłacić. - syknal patrząc gdzieś za mnie. Przewróciłem oczami.
- A idź ty w cholerę.
- Chyba musimy pogadać. - wkoncu spojrzał mi w oczy.
- Niby o czym? - wiedziałem, że udawanie debila nic by nie dało, ale miałem mała nadzieję.
- Dobrze wiesz. - powiedział cicho.
- Byłem pijany. Nie ma o czym mówić - wyprostował się szybko.
- Ja nie byłem. - nastała cisza. - Mówiłem poważnie.
- To nie ma sensu.
- Co nie ma sensu? - spytał z łagodniejacym wyrazem twarzy.
- To co gadasz. - westchnalem - Miałeś pięć lat. Skąd mogłeś wiedzieć, że coś do mnie czujesz?
- Po tym jak powiedziałeś, że mnie kochasz. - zrobiłem pytająca minę. Po chwili sobie przypomniałem. Pół roku przed śmiercią moich rodziców matka Deana rowniez umarła w pożarze. W budynku obok jej pracy jakiś alkoholik zostawił włączony gaz i zasnął. Jednak iskierka i bum. Ogień dotarł aż do matki Winchesterow, a ona nie miała jak uciec. Dean był załamany i płakał. Mówił, że mama go kochała najbardziej na swiecie, a teraz nikt go nie kochal. Nawet ojciec. Wtedy powiedziałem mu, że jak go kocham. Bardzo go kocham.
- Byliśmy dziećmi rozumiesz. Twoja matka umarła.
- Teraz już nie jestem dzieckiem, a nadal to czuje. - powiedział pewnie.
YOU ARE READING
DESTIEL - "Dlaczego mnie nie lubisz, Dean?"
Teen FictionCastiel Novak to siedemnastoletni brunet o niebieskich oczach. Po utracie rodziców w wypadku samochodowym w wieku 6 lat trafił do domu swojego przyjaciela z dzieciństwa - Deana Winchestera. Od tamtej pory jego relacja z blondynem się pogorszyła. Nie...