ROZDZIAŁ 11 - GRUPA KONTROLNA

470 2 2
                                    

- Nadal bawimy się w baśnie? - Na dźwięk głosu wroga odskakuję od klawiatury. – Bo jeśli tak, to z trzech ucieczek z balu została Ci już tylko jedna.

Generał Grayson zstępuje z góry, opuszczając swoje ciało w polu antygrawitacyjnym. Czemu barykadowałam drzwi, skoro oni wchodzą górą?! Liczę ile kroków dzieli mnie od drzwi i wolności.

- Doskonale wiedziałeś, jak mam na imię – demaskuję jego kłamstwa. – A Ty wcale nie nazywasz się Grayson.

- Po Nocy Blasku wszystko jest inne. Ja i Ty nie jesteśmy już tymi samymi osobami, co wcześniej. Stare imię dłużej tego nie określa.

Grayson był dla mnie tylko jednym z wielu asystentów Ojca Chrzestnego. Spotkałam go raz, a ich były dziesiątki, jeśli nie setki. Zaprzyjaźniałam się z kim tylko mogłam, choćby na chwilę, bo o ludzkich towarzyszach zabaw na stale mogłam zapomnieć. Ci wymyśleni dawno już zniknęli, a poza nimi był tylko Król Myszy.

W miejscu blondyna jest teraz brunet o ciemnych jak burzowe niebo oczach. Rysy twarzy są jakby ostrzejsze. Oblicze odmieniła pewność siebie oraz wygranej w wojnie nieba i ziemi. Mimo to i tak nie mogę sobie wybaczyć, że nie rozpoznałam go pierwsza. Dałam mu tym potknięciem niewątpliwą przewagę.

- Znów uciekniesz? – Grayson pewnie staje na ziemi, dezaktywując pole antygrawitacyjne wkoło. – Jeśli tak zrobisz, zmarnujesz swoją trzecią i ostatnią szansę.

- Nie mogę tak łatwo zawieść Pańskich oczekiwań wobec mojej osoby. – Przesadnie się kłaniam. Ostatecznie rangi wojskowe nadal mnie obowiązują. – Generale.

- I co dalej? – jawnie drwi. – Zejdziesz do podziemi skoro pisane są Ci niebiosa?

- Nie serwuj mi tej propagandy. – Jak sam zaznaczył: czasy się zmieniły. On się zmienił i ja też. Zniknęła podstawa do zaufania, jaką okazuje się wobec lekarzy. - To jakaś zemsta?

- Meteoropatia przeklęła nas oboje.

- Meteoropatia? – To tylko jeden aspekt mojej dawnej choroby. W pamięci mam wciąż jednak jego ręce pokryte sińcami od nakłóć. - Nie chorowałeś na astmę burzową.

- Nie, lecz była jeszcze grupa kontrolna, która zamieniła się w eksperymentalną. – Grayson robi krok w moją stronę, na co ja szybko cofam się o trzy. – Zachowałaś się jako jedyny, dobrowolny obiekt testowy. Czego nie można powiedzieć o mnie i mojej załodze.

Dobrowolny? Ojciec Chrzestny miałby w pewnym momencie zacząć eksperymentować na swoich studentach? I to wbrew ich woli? Nie, to niemożliwe. Zauważyłabym coś. Musiałabym!

- Ale jak nie pamiętałaś mnie – wytyka Grayson. – Tak nie pamiętałaś też reszty.

To dlatego ta dziewczyna z rodzeństwa naukowców wydawała mi się tak znajoma.

- Kazałeś im wszystkim skłamać?

- Nie wiedzieliśmy przecież, kim się przez czas wojny stałaś. - Spojrzenie mężczyzny ciemnieje. Czuję elektryczność rozchodzącą się w powietrzu. – A eksperyment trwa nadal. Jego trzeba powstrzymać. Natychmiast.

Więc jednak! A ja prawie uwierzyłam, że na mój rozkaz burza rozpierzchnie się i wyjdzie słońce!

- Nic Ci to nie da. Ja nic Ci nie dam. Nie wiem, gdzie oni wszyscy są. Moi rodzice ani doktor. Nie mamy kontaktu. Dla wspólnego bezpieczeństwa i sytuacji właśnie takich jak ta.

Choć wymierzyłam celnie, ale to on ostatecznie strzelił.

- Niech zgadnę... Zostałaś trafiona, bo miałaś stale przy sobie coś, co Ci dał? Twój samozwańczy Ojciec Chrzestny?

Antygrawitacja  | Retelling 'Dziadka do Orzechów' w rytmie sci-fiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz