ROZDZIAŁ 3 - GENERAŁ

648 6 6
                                    

Wieści z burzowego frontu były stanowczo przesadzone.

Na południowym zachodzie widoczna jest wypiętrzające się grupa chmur, ale nie ma kształtu kowadła ani nie ciągnie się przez kilkaset kilometrów. To cumulus. I jeszcze daleko mu do rozbudowanego pionowo, aż do górnych warstw atmosfery, cumulonimbusa. Za słaba formacja by dostarczyć paliwa dla ich statków. Nie skrywa w sobie okrętów wroga. Mimo to protokół nakazuje obserwacje zgłoszonego obiektu przez czas minimum dziesięciu minut.

Przysiadam dokładnie na środku platformy widokowej, gdzie wmontowane są w kamień łańcuchy i ciągnę za jeden z nich. Przypinam nogę za kostkę do kajdan. Wolałabym stąd jednak nie odlecieć.

Kiedy dwa lata temu meteoryt przebił jedną z największych odnotowanych komórek burzowych w historii, zginęło wiele osób. Mniej więcej tyle samo zostało trafionych. Media okrzyknęły to 'Nocą Blasku'. Zupełnie niesłusznie, bo przecież był to sam środek słonecznego dnia. To kopuła z chmur była tak czarna i szczelna, że odcięła słońce. Chwilowy blask sprowadziły zaś kawałki meteorytu.

Niedługo potem w wiadomościach zaczęły pojawiać się doniesienia o cudem ocalałych i pozostałych na Ziemi anomaliach. Jednej z nich przyznano miano Antygrawitacji. To oficjalna nazwa dla mojego sekretu. Rodzice jeszcze bardziej utrudnili mi jego ukrywanie, niespodziewanie z dnia na dzień ogłaszając, że naukę dokończę już w akademii wojskowej.

- Świat się teraz zmieni. – Matka nie patrzyła mi nawet w oczy, siedząc z ojcem od godzin nad jakimiś dokumentami traktatowymi. Kiedy negocjujesz warunki pokoju jedni Cię za to kochają, a inni nienawidzą. Okropna robota. – Nie można dłużej czekać. Musisz zareagować w porę, Klara.

Oczywiście, że nie potraktowałam wtedy tego poważnie. Byłam córką dyplomatów, a w rzeczywistości w której żyliśmy, co chwilę wybuchał jakiś konflikt zbrojny o przesuwanie granic, tak aby mogły obejmować ważne zasoby naturalne. Rodzice cały czas o tym mówili. Tak często słyszałam słowo 'wojna', że straciło dla mnie znaczenie.

A potem burze zaczęły nawiedzać coraz to największe miasta. Jakby celowo je niszczyć, precyzyjnie niczym cele militarne. Zupełnie jakby miały jaźń.

Nie miały. Ktoś nimi sterował.

W szali żywiołów z nieba zstąpili oni. Upadły drapacze chmur metropolii, nie wzniosły się już więcej samoloty. Każdy z nich został strącony. Najbezpieczniej było pod ziemią. Nasze niebo przywłaszczył sobie wróg. I nie musiałabym tu dziś siedzieć, w zimnie i na wietrze, gdyby nadal działały sztuczne satelity meteorologiczne na orbicie okołoziemskiej. To one najlepiej ostrzegały przed nadchodzącymi klęskami żywiołowymi.

Nie tacy kartografowie nieba jak ja, która zapatrzyłam się w dal, nic tak naprawdę przez dłuższą chwilę nie rejestrując.

Mocno i szybko potrząsam głową, by wybudzić umysł ze wspomnień. Sprawdzam za pomocą zainstalowanych na wieży urządzeń temperaturę powietrza, jego wilgotność, ciśnienie atmosferyczne i stopień zachmurzenia. Prędkość i kierunek wiatru. Znaczenie ma też strefa klimatyczna świata, w której jesteśmy. Ta jest umiarkowana, lecz już tylko z nazwy. Bo każde miejsce na Ziemi ma już klimat radykalny. Dlatego te wszystkie pomiary mogą okazać się nieistotne, jeśli kartograf nieba źle rozpozna rodzaju chmur.

Wyciągam z kieszeni szkicownik, a ze spodni utemperowany do granic możliwości ołówek. Nakreślam kształt, oszacowuje na ile wysokie mogą być chmury na horyzoncie i jak wysoko płyną nad ziemią.

Wieża poniżej śpiewa pode mną. Budynek jest półpusty, aby nie stawiał oporu dla ruchów powietrza. Jednak i tak usłyszysz, jak wiatr w niej gwiżdże. Tak to już jest, kiedy buduje się wieże na szczycie wzgórza. Betonowa stacja radiokomunikacja miała za sobą pewnie dekady istnienia, nim przeszła w ręce wojska.

Antygrawitacja  | Retelling 'Dziadka do Orzechów' w rytmie sci-fiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz