ROZDZIAŁ 4 - WIEŻA UPADA

627 6 4
                                    

Wieża upadnie. Stała tu przez dziesiątki lat, a zaraz zostanie zniszczona. Przeze mnie. Nie wiedziałam, że tak się to skończy, kiedy zapinałam mu kajdany.

Naprawdę jest w stanie ją zburzyć w pojedynkę?

Grzmot od uderzenia pioruna jest tak głośny, że zagłusza wycie alarmu. Trafiło tuż obok nas. Zaczyna się.

- Erick! Klara! Tutaj!

- Elisa!

Dziewczyna z tych samych kwatery, co nasza, wymachuje do nas spod rzędu wind.

- Nie chciałam wsiadać bez Was...

- Mimo iż wyraźnie Ci kazałem. – Erick i ją zgarnia za ramię. Chłopak odsuwa nas w porę od ściany, z której odpada tynk. Pęknięcia są jak wyryte w betonie ścieżki pioruna. Im wyżej uniosę wzrok, tym wykwita ich więcej. – Nie zdążymy się już schronić na dole. Zaraz odetną śluzę. Musimy wyjść na zewnątrz.

- Czy to prawda... - Elisa puszcza chłopaka i chwyta pod rękę w biegu mnie. – Że on jest tak zabójczo przystojny? Ten ich Generał? Bo ten obraz z kamer monitoringu jest okropnie ziarnisty.

Wyrywa mi się parsknięcie. Dobrze wiedzieć, że nie ja sama oszalałam dzisiaj w tym chaosie.

- Boże, Lisa. – Erick odciąga ją ode mnie, holując po swojej stronie. – Zabiję Cię, jeśli on nie zdąży zrobić tego zaraz pierwszy.

Dziewczyna przesadnie wywraca oczami, jakbyśmy nie walczyli właśnie o przeżycie.

- Muszę znać oblicze wroga.

Uśmiech ucieka jednak z jej ust. Nikomu nie jest już dłużej do śmiechu. Bo oto przed nami wieża odrywa się od swoich fundamentów, niczym ogromne drzewo wyrwane z korzeniami i zawieszone w powietrzu. Jak wyciągnięte tymczasowo spod praw ziemskiego przyciągania.

Antygrawitacja.

Szybko łapię się szczebli drabiny, wystających ze ściany obok, i wciskam obcasy butów mocno w podłogę, nakazując stopom zostać na ziemi. Choć nie wiem, czy te rozkazy cokolwiek jeszcze znaczą. Antygrawitacja może zostać zastosowana na jednym, wybranym obiekcie lub na całym otoczeniu. Tylko ten drugi numer wymaga pogrążenia części świata w stanie chaosu. Wątpię aby nawet ich Generał był tak szalony.

- Skaczemy, nim promień pola antygrawitacyjnego się rozszerzy. – Erick nie traci czasu. Cały czas skanuje i ocenia powstałą lukę. – Która pierwsza?

- Oszalałeś? – Elisa przekrzykuje kolejny grzmot. Nie dotarliśmy do poziomu zero. Tymczasem w chwili oderwania górnych poziomów Wieży, automatycznie został odcięty dół. Tyle samo kondygnacji naziemnych co podziemnych.

- Czyli jednak Ty, Lisa.

Erick kiwa do mnie głową. Porozumiewamy się bez słów. Łapię dziewczynę mocno za rękę, a chłopak robi z drugiej strony to samo.

- Raz, dwa i ... - I na trzy już skaczemy. Nie potrzebujemy próbnego odliczania.

Przez jeden moment nieważkości szybujemy nad powstałą w konstrukcji wyrwą, aż siłą rozpędu nie dotrzemy do granicy, gdzie znów chwyta nas pole grawitacyjne Ziemi.

Upadek jest bolesny. Rozplątują się nasze dłonie, a w dodatku od razu spadamy, tocząc się w dół wzgórza. Chwytam się mocno trawy, która musi gdzieś pod tym śniegiem jeszcze być. Nad nami wir z czarnych burzowych chmur krąży wkoło wieży, co chwilę uderzając w nią coraz to silniejszymi piorunami. Płatki śniegu wznoszą się, zamiast opadać, w hipnotyzującym tańcu anomalii.

Antygrawitacja  | Retelling 'Dziadka do Orzechów' w rytmie sci-fiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz