⧋ 48 ⧋

1K 120 17
                                    

Jeongguk

Zazwyczaj każdy dzień zaczynał się bardzo podobnie: budziłem się chwilę po Jiminie, który od rana urzędował w kuchni i przygotowywał śniadanie dla całej naszej ekipy. Dopiero po wypiciu kawy byłem w stanie o czymkolwiek decydować, więc po jedzeniu zaczynaliśmy szykować się do pracy, przy okazji doglądając moją roztrzepaną córkę. Woonwoo niestety był rannym ptaszkiem, więc lubił dokazywać i sprawiać, że spóźnialiśmy się do firmy, ale na szczęście nie zdarzało się to zbyt często.

Gdy Somi wychodziła do szkoły, czekaliśmy na opiekunkę Wooniego i opuszczaliśmy mieszkanie, kierując do do J-MedLab. Tam rzucaliśmy się w wir pracy.

I dziś nasza rutyna wyglądałaby tak samo, gdyby nie SMS od Hoseoka, którego odebrałem jedząc przygotowane przez Jimina śniadanie. Wooni siedzący mi na kolanach, co rusz brudził albo swoje śpioszki, albo mój szlafrok kapiącym sosem malinowym, ale nie zwracałem na niego uwagi. Wiadomości od Junga zazwyczaj były krótkie i zwięzłe, ale tym razem czekał mnie elaborat. Po pierwsze - Hoseok wybrał godzinę szóstą trzydzieści na odpowiednią porę na podzielenie się obawami odnośnie swojego chłopaka. Z Yoongim mieli ostatnio trudny okres i dopóki Jung sam za wiele się nie żalił, nie chciałem wchodzić z ich relacje z buciorami, ale sprawa zdawała się trwać w nieskończoność. Dzisiejsza teoria była jednak nieco bardziej mroczna, od pozostałych, jakie wysnuwał mój kumpel. Dziś uznał, że Yoongi ma "ciche dni", bo pewnie dowiedział się, że choruje na jakieś paskudztwo. Przed oczami mimowolnie pojawiła mi się twarz ojca Jimina. Drugą informacją wyczytaną z wiadomości było pytanie, czy czytałem może już newsy. Oczywistym było, że pierwszym, co robię po przebudzeniu się, nie było czytanie portali z newsami, więc odpisałem, że nie czytałem nic jeszcze, a o Yoongim porozmawiamy podczas lunchu.

Hoseok odpisał błyskawicznie, wysyłając mi screena głównej strony portalu K-Stars. Kojarzyłem tą stronę tylko dzięki mojej córce, która miała słabość do czytania plotek o swoich ulubionych aktorach. To właśnie na K-Stars pojawiały się artykuły w stylu "Aktorka znana z roli wampirki w popularnym serialu ma nowego chłopaka!". Dlatego też z wrażenia prawie zrzuciłem syna z kolan, gdy zobaczyłem, że tym razem moja niewyjściowa, zmęczona facjata znajduje się pod nagłówkiem artykułu... o mnie i Jiminie.

- Wszystko w porządku, tato? - zapytała Somi, widząc jak moje oczy rozszerzają się do niebotycznych rozmiarów.

- Ta - mruknąłem, odstawiając telefon na stół. Nie miałem zamiaru zaczytywać się w tych bzdurach tak wcześnie rano. Psucie sobie humoru przed siódmą nie było najlepszym pomysłem.

Kiedy jednak dojechaliśmy już do firmy, pierwsza osoba, którą minęliśmy na korytarzu posłała nam zdziwione spojrzenie.

No tak, może i co niektórzy widywali mnie i Jimina chodzących za rękę, ale jego drobna budowa ciała skutecznie ukrywała to, że spodziewamy się dziecka. Artykuł, który później czytałem, z jakiegoś powodu odkrył ciążę szybciej, niż reszta pracowników. W steku bzdur było też kilka szpileczek, a nie wszystkie informacje były tak zupełnie wyssane z palca.

Od tej pory cały świat wiedział, że Jimina zatrudniłem "zaledwie kilka miesięcy temu" i, że "osobiście przyjąłem go na stanowisko sekretarki, choć inni kandydaci zdawali się bardziej kompetentni". Nie wiedziałem, skąd taki szmatławiec miałby posiadać tak szczegółowe informacje, ale zacząłem podejrzewać, że albo ktoś tam miał niezły zmysł i wymyślił to, nie wiedząc, że w pewnym sensie jest to prawda, albo jakiś informator przytulił niezłą sumkę za prywatne informacje o tym, co się dzieje w firmie.

Jako dowód ciąży, do artykuły doklejono kilka zdjęć, w tym trzy jak razem wychodziliśmy z budynku J-MedLab. Dziennikarz nie zapomniał wspomnieć, że wracaliśmy tym samym samochodem. Kolejna fotka była spod naszego mieszkania. Jeszcze inna z restauracji. Ktoś dosłownie stał za oknem, by zrobić te zdjęcia. Oprócz nas, widoczne były zamówione dania i niefortunna lampka białego wina, którą się raczyłem. Po stronie Jimina stała szklanka z sokiem. Ostatnie zdjęcie było szczytem bezczelności, bo ktoś ujął chwilę, kiedy wychodziliśmy z kliniki ginekologicznej, a Jimin... trzymał się za brzuch.

(y)our history | jjk&pjmWhere stories live. Discover now