- Mamo, przypominam tylko, że ja już mam dwójkę dzieci.

- Pyskujesz teraz, jak zwykle zresztą. Jimin, może ty mnie zrozumiesz chociaż. Ja teraz jestem w wielkich emocjach - powiedziała, co nawet mnie zdziwiło bardziej, niż powinno. - Ja wiem, jak to działa. Musieliście się starać jakiś czas. Z mężczyznami jest inaczej, ja wiem, bo ja czytałam o tym. Nie powiedziałeś mi, bo myślałeś, że cię nie lubię? - zapytała, patrząc na Jimina, z którego twarzy jakby odeszła cała krew. - No przyznam, że nie miałam o tobie najlepszego zdania i nadal mam pewne obawy, zwłaszcza, że na dziecko łatwo naciągnąć takiego faceta, jak mój syn. Zakochał się w tobie, a że głupi jest to jakbyś chciał to by ci zrobił całą gromadkę, ale mniejsza.

Rozległ się dźwięk telefonu służbowego Jimina. Spotkanie miało się niedługo zacząć, a ja stałem pośrodku szalejącego huraganu.

- Ty idź, a my sobie pogadamy - powiedziała mama, a moje tętno momentalnie skoczyło jakoś do tysiąca. - No nie stój tak, bo ci praca ucieka. Nie pozabijamy się tu przecież.

Pewnie bym się nie zgodził i kazał przesunąć spotkanie, ale Jimin kiwnął głową na znak, że woli rozmowę tu i teraz. Nie miałem więc za dużego pola manewru, gdy kierowca zadzwonił z informacją, że samochód już czeka.

Musiałem ich zostawić samych. Została mi więc tylko modlitwa o zerową liczbę ofiar.

Gdy wsiadłem do samochodu, spostrzegłem się, że na telefonie mam kilka nieodebranych połączeń od Somi, więc korzystając z tego, że stoimy w korku, oddzwoniłem.

Dobrze trafiłem, bo miała przerwę śniadaniową.

- Mam nadzieję, że nie dzwoniłaś powiedzieć, że wygadałaś się babci - zacząłem, a ona westchnęła ciężko do słuchawki.

- Dzwoniłam, bo to babcia dzwoniła pierwsza o to zapytać, a ja nie wiedziałam co jej powiedzieć.

- Babcia zadzwoniła zapytać, czy Jimin jest... no wiesz - zapytałem, uważając na słowa przy kierowcy, który dziś był na zastępstwie. Pan Ling był zawsze dyskretny, ale jego zamiennika tak dobrze nie znałem, by ocenić, czy umie trzymać język za zębami.

Somi potwierdziła, więc już zupełnie zwariowałem. Skąd mogła wiedzieć? Opiekowała się dziś Woonim, ale wątpiłem, by do malca w ogóle dotarło, że będzie miał siostrę lub brata. Wydawał się zupełnie tym niezainteresowany.

Później okazać się miało, że Wooni zdradził nas rysunkiem, który nabazgrał podczas zabawy z babcią. Poza sobą, siostrą, mną i Jiminem dorysował jeszcze kółko w miejscu, gdzie jeden z patyczkowatych ludzików miał tułów. Wystarczyło dodać dwa do dwóch.

Podczas spotkania umierałem z ciekawości, a gdy wracałem do firmy, pośpieszałem kierowcę, tłumacząc się kolejnymi obowiązkami.

Gdy wszedłem do gabinetu, nikogo w nim nie było. Jimina znalazłem samego na stołówce, więc od razu porwałem go wraz z tacą z jego obiadem do gabinetu, by wszystko mi opowiedział. Wydawał się na szczęście o dziwo bardzo spokojny, więc zupełnie nie wiedziałem, czego się spodziewać.

- Rzuciła oczywiście kilka uwag odnośnie tego, że nie ufa mi w stu procentach i, że jeśli się okaże tylko naciągaczem i oszustem to zrobi mi krzywdę, ale poza tym to... była bardzo miła - powiedział, gdy już znaleźliśmy się sam na sam. - Martwi się, czy z dzieckiem będzie wszystko dobrze. Dała mi kilka złotych rad - zaśmiał się. - Była... kurde, hyung jak zupełnie inna kobieta. Przedtem jak mi nagadała podczas spotkania z twoim bratem, byłem pewny że do końca życia będzie mnie nienawidziła i podkładała nogi, a teraz mam wrażenie, że serio chyba stara się nas zrozumieć.

(y)our history | jjk&pjmWhere stories live. Discover now