Epilog

1.4K 107 73
                                    

28 Września 2022

Pięć lat później...


Wywrócił oczami słuchając kolejny raz tę samą śpiewkę. Od kiedy pan Stark przejął częściowe prawa opiekuńcze nad nim, to naprawdę zaczynał powoli wchodzić Peter'owi na nerwy i rozważał mocno, czy jednak wybranie akademika nie byłoby lepszym pomysłem niż własnego mieszkania.


- Nie jara mnie alkohol, poza tym nie mogę się upić. - Westchnął ciężko, pocierając oczy. - Używek też nie mam zamiaru brać. Bądźmy szczerzy, panie Stark, jestem bardziej racjonalny niż pan, gdy był w moim wieku. - Uśmiechnął się z przekorą.


Tony uniósł palec w górę i otworzył usta, żeby coś odpowiedzieć, ale wyraźnie zabrakło mu argumentów, bo ostatecznie opuścił dłoń i pokręcił głową z dezaprobatą. Peter uśmiechnął się szeroko, pokazując ząbki.


- Tony, spokojnie, przecież Peter i tak przychodzi tu co weekend. - Pepper poklepała męża po ramieniu, po czym spojrzała na chłopaka. - Leć Peter, ale nie wracaj po drugiej, dobrze? Jutro przyjeżdża Shuri z T'Chalą i nie chciałabym, żebyś wyglądał jak żywy trup.


- Oczywiście, Pepper! - Zasalutował, po czym szybko założył maskę na twarz. - Pa!


Wyskoczył szybko oknem, nim pan Stark zdołał zaprotestować. Od czasu, gdy poszedł na studia i bywał w Avengers Tower mniej niż dotychczas, pan Stark zaczął Peter'owi bardziej ojcować niż kiedykolwiek. Na swój sposób było to kochane, temu nie mógł zaprzeczyć, ale miał już te cholerne dwadzieścia lat i mógł sam o sobie decydować. Ciocia May zaczęła spotykać się z Happy'm od jakiegoś roku, co Peter'owi było bardzo na rękę. Lubił mężczyznę, a May zasługiwała na wszystko, co najlepsze.


Bujając się na pajęczynie nocą, to było coś, co uwielbiał i jak sięgał pamięcią te kilka lat wstecz, to sam nie umiał zrozumieć, czemu tak bardzo pozwolił sobie na przyćmienie umysłu depresją. To było niepojęte jak wiele zmieniło się przez ostatnie kilka lat. Nie widząc nic groźnego ów nocy, postanowił przysiąść przy swoim ulubionym budynku, zaraz po Avengers Tower oczywiście. Wówczas dostrzegł, że ma towarzystwo, o które nie prosił i na pewno nie spodziewał się w ogóle mieć. Podszedł bliżej, a nieznajomy spojrzał na niego z uniesionymi rękoma.


- Cześć jestem Deadpool, zapamiętaj to, bo będziesz je krzyczeć w nocy.


Strzelił palcami wprost we wpatrującego się w niego pajączka, na którego twarzy odmalowała się konsternacja. Czy on właśnie próbował do niego zarywać, czy żartować? Nie był do końca pewien.


- Chciałem powiedzieć, że będziesz je krzyczeć w koszmarze, jaki ci się przyśnie po tym kiepskim podrywie! - Deadpool zaśmiał się lekko histerycznie i nie wiadomo skąd wyciągnął książkę „Jak zarywać do bohaterów". - Daj mi chwilę, a gwarantuję, że wymarzę złe wrażenie, jakie na tobie zrobiłem!


Peter parsknął niekontrolowanie, ale szybko przyłożył rękę do połowy twarzy. Nie powinien się śmiać, to było niekulturalne. Niejaki Deadpool zerknął na książkę i wyrzucił ją w bok, a po sekundzie dało się słychać skrzekliwy wrzask jakiejś babci.


- Czyli nazywają ciebie Deadpool? - Spiderman zagadnął w końcu z nutą rozbawienia. - Spiderman, ale już to przecież wiesz.


- Masz chłopaka?


- Nie? - Przechylił głowę w bok. - Czemu pytasz?


- A bez powodu. - Deadpool machnął ręką. - A właśnie, co do chłopaka, to nie martw się, właśnie go znalazłeś!


Spidey parsknął śmiechem, kręcąc głową na boki. Ten cały Deadpool był naprawdę zabawy, dziwny, ale i intrygujący. Usiadł obok chłopaka i zamachał wesoło nogami, ale żaden z nich nie powiedział więcej słowa. To była spokojna, acz intrygująca noc. Deadpool był intrygujący...


Koniec



★♡★♡★♡★♡★

Słowami końcowymi chciałabym bardzo podziękować wszystkim, którzy wytrwali do samego końca i przeczytali tę krótką, acz pełną melancholii historię, która wpadła mi do głowy.

Dotychczas nigdzie nie znalazłam opowiadania, w którym Peter próbowałby targnąć się na swoje życie i jednocześnie obawiał się samego Tony'ego Stark'a, z jakichkolwiek pobudek by to nie było. 

Opowiadanie to swym epilogiem będzie powiązane z kompletnie innym, które kiedyś tam może pojawi się na moim koncie, ale na to musicie sporo jeszcze poczekać. 

Dziękuję, że jesteście, Kociaki~!

Kocham was!

Ave!


"Przepraszam" to za małoWhere stories live. Discover now