~Part 54~

8.7K 463 13
                                    

- Crystal, rusz się! - Harry od pięciu minut dobijał się do łazienki, w której właśnie szykowałam się do wyjścia do pracy. - Liczę do pięciu i wchodzę do środka! - ostrzegł. Nie mogłam temu zapobiec, ponieważ dwa tygodnie temu zamek w łazience się zaciął i trzeba było go rozwalić, żebym mogła opuścić pomieszczenie.

- Dobra, wchodź. - Wycisnęłam porcję pasty do zębów na szczoteczkę. Harry pojawił się obok mnie, nadstawiając swoją, więc powtórzyłam czynność. Szorowaliśmy zęby, stojąc ramię w ramię przed lusterkiem. Wzrok Harry'ego przeskoczył z mojej twarzy na mój dekolt.

- Jesteś bezczelny - prychnęłam, wbijając mu łokieć w bok.

- Ja tylko podziwiałem twój stanik! Jest naprawdę bardzo ładny. - Wyszczerzył się. Tak, na pewno...

Przepłukałam buzię i wyszłam z łazienki. Zabrałam z fotela w salonie bluzkę, którą od razu na siebie nałożyłam. 

Od sytuacji sprzed dwóch miesięcy czułam się w towarzystwie Harry'ego dużo swobodniej niż do tej pory, podobnie jak i on w moim. Zwłaszcza, że nie był to wcale ostatni raz, jak się na początku zapierałam i układ friends with benefits między nami się rozwinął.

- Crys, Myszko moja... - zaczął słodzić i już wiedziałam, że czegoś chce. Spojrzałam na niego pytająco, kontynuując zaplatanie warkocza. - Zrobisz dziś zakupy? - Och, myślałam, że to coś gorszego.

- Spoko. Ale chyba wrócę późno z pracy. Gemma mówiła coś o zmianie organizacji wnętrza, więc możliwe, że pobawimy się trochę z przekładaniem ciuchów.

- Ja też raczej nie wrócę przed osiemnastą. Dyrektor zarządził jakieś spotkanie w sprawie organizacji imprezy szkolnej.

- W porządku. Jak będziesz wracał daj znać, to zacznę robić jakąś kolację. - Upewniłam się, że w torebce znajdują się niezbędne przedmioty i wsunęłam na stopy trampki. - Do wieczora. - Pomachałam chłopakowi i wyszłam z domu.

Dzień był cudowny. Słońce przygrzewało z góry, ale delikatny wietrzyk chłodził, co nieco równoważyło pogodę. Ruch na ulicach nie był wcale duży. Było tak przyjemnie i spokojnie.

Z uśmiechem na ustach weszłam do butiku, witając się ze wszystkimi radośnie.

- No proszę, jak ci dziś humor dopisuje. - Gemma powitała mnie całusem w policzek i udała się do klientki, która właśnie weszła do sklepu.

- Czyżby Harry miał w tym swoją zasługę? - zapytał Lou, z nonszalancją opierając się o kontuar. - Jakiś szybki numerek przed pracą?

- Mhm, nawet dwa. - Puściłam mu oczko i zniknęłam na zapleczu, odprowadzona jego rechotem. Z początku te jego docinki mnie irytowały, ale z czasem po prostu do nich przywykłam i przestałam dawać mu satysfakcję z tego, że działa mi na nerwy. Czasem miałam wrażenie, że to nastolatek w ciele dwudziestokilku latka.

Gemma jednak przełożyła przemeblowanie w sklepie na inny dzień. Dziś mieli z Louisem jakąś wyjątkową kolację, na którą zaprosił ją z samego rana. Dzięki temu skończyłam pracę o normalnej porze. Zrobiłam zakupy, a potem standardowo już zaszłam do naszej cukierni, zgarniając kilka babeczek i ruszyłam w stronę naszego bloku. Już stojąc pod budynkiem widziałam, że Harry wrócił do domu, bo światło w salonie było zaświecone. Niedługo później stałam już pod drzwiami mieszkania.

- No nie! Znowu mnie pokonałeś! - Zawiedziony głos Harry'ego był pierwszym, co usłyszałam po wejściu do środka. Chwilę później ujrzałam go siedzącego przed telewizorem, na którym załączona była jakaś gra wyścigowa.

- Mówiłem ci, że cię wyprzedzę!

- Dom? - zdziwiłam się, słysząc głos brata.

- Crissy! - zawołał uradowany i podbiegł do mnie, wtulając się we mnie. - Harry gra ze mną w wyścigi i ciągle go ogrywam!

I don't do relationships [h.s.]  [zakończone]Where stories live. Discover now