~Part 31~

7.7K 461 10
                                    

- To ty - powiedziałam, niemal z pogardą.

- Przepraszam, chyba mnie pani z kimś pomyliła. - Mężczyzna uśmiechnął się łagodnie, a mnie niemal zemdliło na ten widok. Brett miał rację. Jestem do niego taka podobna.

- Chciałabym - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. - A ty nawet mnie nie poznajesz. - Zacisnęłam mocniej dłonie, które nawet nie wiem kiedy uformowałam w pięści.

- Tato, kto to jest? - zapytała młoda dziewczyna, stojąca obok niego. Na chwilę przeniosłam swój wzrok na nią. Miała co najwyżej piętnaście lat i nie była do niego ani trochę podobna. Cholernie jej tego zazdrościłam.

- Tato? - prychnęłam wściekła. - Jesteś żałosny, wiesz? Żałosny! Nie mogę nawet na ciebie patrzeć!

- Crystal, chyba powinniśmy już iść - zasugerował Harry, popychając mnie lekko w stronę wyjścia.

- Crystal? - Wyraz twarzy mężczyzny diametralnie się zmienił. Rozpoznał mnie. Rozpoznał mnie, a ja spanikowałam. Odwróciłam się na pięcie i chciałam odejść, ale jego dłoń złapała za moje ramię. - Crystal...

Podziałało to na mnie jak płachta na byka. Nie mogłam znieść dotyku tego człowieka na mojej skórze. Nagle nie mogłam znieść nawet jego obecności. Czułam, jakbym się dusiła.

- Nie dotykaj mnie - warknęłam, wyrywając rękę z jego uścisku, ale on chwycił mnie ponownie.

- Crys...

- Powiedziałam coś! - krzyknęłam i zamachnęłam się, uderzając go pięścią w twarz, a kiedy tylko przestałam czuć na sobie jego uścisk, wybiegłam na dwór ignorując wołanie Harry'ego i zamieszanie, jakie pozostawiłam za sobą w kawiarni. Od razu skierowałam się w stronę postoju taksówek, który znajdował się kilkadziesiąt metrów dalej. Nie miałam sił wracać autobusem. Obawiałam się, że wybuchnę płaczem jeszcze zanim dojadę do domu, a nienawidzę płakać przy ludziach.

Byłam roztrzęsiona i wściekła. Ręka bolała mnie od uderzenia, a mimo to żałowałam, że nie przyłożyłam mu mocniej. Obym złamała mu nos. To i tak było niewystarczające.

- Crystal, zatrzymaj się! Crystal!

Słyszałam głos Harry'ego za sobą. Wołał mnie, ale udawałam, że go nie słyszę i przyspieszyłam kroku. Nie miałam ochoty z nim teraz rozmawiać. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać.

- Crystal, do cholery! - Złapał mnie na przedramię i pociągnął, bym się zatrzymała. - Co to miało być? Odbiło ci?

- Daj mi spokój, Harry. - Chciałam odejść, ale on tylko wzmocnił uścisk.

- Kim był ten facet? Czemu naskoczyłaś na niego bez powodu?

- Nie wiem, pomyliłam się - skłamałam.

- Pomyliłaś się? - prychnął z niedowierzaniem. - Rozwaliłaś mu nos, a potem zwiałaś, bo się pomyliłaś?

- Zostaw mnie, do cholery! - podniosłam głos.

- Co się z tobą dzieje, Crystal? Nie poznaję cię. Atakujesz jakiegoś faceta i uciekasz bez wyjaśnień, przeprosin...

- Przeprosiny to ostanie, co mu się należy! - warknęłam wściekła. - Szczerze mówiąc, żałuję, że nie wyjebałam mu mocniej. Albo drugi raz. Bo tylko na to zasłużył! - Oczy miałam pełne łez i wiedziałam, że za chwilę spłyną po moich policzkach, ale nie byłam już w stanie z tym walczyć. - Tylko na to zasługuje człowiek, który bez słowa, z dnia na dzień ucieka i zostawia swoją ciężarną żonę i dwójkę dzieci. Na nic więcej. A już w zupełności nie na drugą rodzinę. - Płakałam. I choć tak bardzo tego nie znosiłam, nie mogłam nic z tym zrobić.

- To był twój ojciec? - upewnił się. Pokiwałam głową, ocierając kolejne łzy z policzków.

- Widziałeś tą dziewczynę? Szczęśliwą ze swoim tatą? To powinna być Gina. To dla niej powinien być ojcem. Dla niej, dla mnie i dla Bretta! - Brzmiałam żałośnie i wyglądałam pewnie nie lepiej.

- Crystal. - Harry zbliżył się do mnie, ale cofnęłam się.

- On nawet mnie nie rozpoznał! - zaszlochałam z żalem. - Mój brat nienawidzi mnie za to, że tak bardzo przypominam mu ojca, a on nawet mnie nie rozpoznał... - Pochyliłam się, opierając dłonie o kolana, z trudem łapiąc kolejne oddechy.

- Chodź, zabiorę cię do siebie, okej? - Harry objął mnie ramieniem, ale odsunęłam się od niego. Sama nie wiem, czemu się tak zachowywałam, ale nagle jego bliskość zaczęła mi przeszkadzać. Ciągle czułam na sobie dotyk dłoni ojca, kiedy próbował zatrzymać mnie przed wyjściem z kawiarni.

- Nie. Wrócę do siebie.

- Crystal, nie puszczę cię w takim stanie. Jesteś zupełnie roztrzęsiona, zapłakana. - Mówił tak łagodnie i spokojnie, powoli zbliżając się do mnie, jakby bał się, że mnie spłoszy, wystraszy. Kiedy był już blisko, uniósł dłonie do mojej twarzy. Ułożył je na moich policzkach i kciukami otarł łzy. - Pozwól sobie pomóc. - Niemal poprosił. Kiwnęłam głową, bo tylko na to było mnie stać. Cała złość, wszystkie emocje ze mnie uleciały i w jednej sekundzie stałam się tak strasznie zmęczona. Harry pocałował mnie w czoło, a potem przyciągnął do siebie i przytulił mnie. Objął mnie mocno, oplatając swoje ramiona ciasno wokół mnie, jakby chciał mnie ochronić przed wszystkim wokół, a ja z płaczem wtuliłam się w niego jak dziecko, wierząc że jest w stanie to zrobić. To był chyba pierwszy raz, kiedy mnie przytulał, a mimo to czułam się swobodnie, ale przede wszystkim bezpiecznie i spokojnie. Po prostu dobrze.


Wstawiam, chociaż padam na ryjek. Ale nie mogłabym spać, jakbym Wam tego nie wrzuciła. Bałabym się, że mnie znajdziecie i zamordujecie we śnie :P.

Dedykacja dla duszyczki, która zgadła kogóż to ujrzała Crys.

I don't do relationships [h.s.]  [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz