Akt 4: Potwory

12 2 0
                                    

Rozdział1: Rutyna

Kilka tygodni później

Słońce zaczęło powoliwznosić się nad horyzont Dantooine, a jego promienie oświeciłyVenoram. Miasto budziło się powoli do życia. Mieszkańcy wyszli naulicę, aby zająć się swoimi sprawami. Tylko jeden dom wzachodniej części miasta nadal był pogrążony w ciszy. W sypialnina piętrze znajdowali się Neyomar i Sayana. Leżeli wtuleni wsiebie i zażywali niczym niezmąconego snu. Nagle komunikatorchłopaka zaczął dzwonić. Neyo przewrócił się na plecy i nieotwierając nawet oczu sięgnął do szafki nocnej. Usiłowałdosięgnąć do urządzenia, ale Saya przyszpiliła delikatnie jegorękę do łóżka swoją dłonią.

- Zostaw – wymamrotała – Mmm... jeszcze wcześnie – przycisnęła go do siebie mocniej.

- Mhm ... a jeśli to cośważnego ? – nadal próbował sięgnąć do komunikatora.

- Może poczekać – skierowałajego twarz na siebie i pocałowała go w usta. Odwzajemnił gest, alejednocześnie otworzył dłoń i przyciągnął do niej Mocąmetalowy dysk. Odebrał połączenie i niebieski hologram zaświeciłpo ich oczach. Dziewczyna położyła głowę na jego klatce –Oszukujesz.

W hologramie pojawiła sięsylwetka stałej klientki chłopaka, właścicielki sklepu z odzieżą– Doi.

- Jate vaar'tur, panno Doi. Comogę dla pani zrobić ?

- Neyo, chłopcze ! Wybacz mi, żezawracam ci głowę tak z samego rana, ale oświetlenie w sklepie niedziała. Czy mógłbyś coś na to poradzić ?

- Eeh ... – uderzył lekkotyłem głowy o poduszkę – Niedługo będę.

- Dziękuję – kobieta odezwałasię i połączenie zostało zakończone.

Saya wypuściła Neyo, a onusiadł na krawędzi łóżka. Położyła się na boku, podparłagłowę ręką i spojrzała na niego.

- Nie dają ci spokoju, co ? –spytała.

- Elek ... ni ceta – przetarłtwarz dłońmi.

- Nie przepraszaj – przysunęłasię i pogładziła go po ramieniu – Przecież to twoja praca –wstała i owinęła się kocem – Zjedz coś chociaż zanimwyjdziesz – powiedziała i ruszyła do wyjścia z pomieszczenia.

Neyo patrzył na nią i wykonywałjednocześnie niewidoczny ruch ręką, ale zanim go dokończył, onaweszła w zakręt i sama machnęła dłonią z dołu do góry. Wtedychłopak podskoczył i zacisnął powieki zaskoczony. Spojrzał nadziewczynę, a ta puściła do niego oko i zniknęła z progu drzwi.Zaśmiał się. Wstał, przeciągnął się i też wyszedł z pokoju.Przechodząc przez korytarz klęknął przy Koczim, który leżał naswoim posłaniu. Kiedy go pogłaskał, ogar podniósł głowę iziewnął mu przed nosem. Chłopak powąchał jego oddech inatychmiast zatkał nos.

- Uuf ... znowu polowałeś wnocy – pomachał ręką przed twarzą. Zwierzak odpowiedziałszczeknięciem – Muszę kupić ci jakąś specjalną karmę –podrapał go za uchem i zszedł po schodach na dół.

- Hej widziałeś gdzieś Tari ?– Sayana krzyknęła do niego z kuchni.

- Neyc – odpowiedział i teżtam poszedł. Zajrzał do górnej szafki szukając czegoś co chciałzjeść, ale w środku zastał poszukiwanego Smixa. Jadła kawałekgranoli – Znalazłem ją.

- Kandosii – odpowiedziaładziewczyna.

Neyo pogłaskał zwierzaka, poczym spojrzał na słoik obok niej i wyciągnął go z szafki. Kiedyzamykał drzwiczki Tari wyskoczyła na jego głowę i przeskoczyłana Sayę, która gotowała na patelni. Mandalorianie zjedliśniadanie, ubrali się i po chwili wyszli z domu. Zatrzymali sięjeszcze na sekundę na ganku.

Star Wars Saga Mando: Wyjście z cieniaWhere stories live. Discover now