Dziesięć tysięcy uścisków

En başından başla
                                    

– Wszystko w porządku?-usłyszała cichy szept Tiany i chwilę później poczuła jej dłoń na ramieniu.-Twoje emocje nieco przygasły, Vee.
– Zostałabym z wami na dłużej-krukonka wzruszyła ramionami, wiedząc, że raczej nie oszuka przyjaciółki.

   Pomimo tego Tiana tylko skinęła głową. Nie wnikała. Taka była Tiana. Czekała aż ktoś będzie gotowy, by powiedzieć jej o swoich emocjach i przemyśleniach. A kiedy to robił, była chyba najlepszym oparciem psychicznym na świecie.

– Kiedyś mi powiesz-usłyszała jeszcze, a kiedy spojrzała na brunetkę, zobaczyła jej twarz rozpromienioną w uśmiechu.

   Po upływie kilku minut (i conajmniej dziesięciu tysięcy uścisków), Venus zniknęła wraz z Janusem, a Adrian deportował się przy pomocy Ariany. Została Tiana z Lucasem, którego obiecała odprowadzić do sierocińca.

– Tiana może przyjść trochę później?-spytał puchon.-Jest dopiero południe! Możemy pójść na Pokątną, albo pokręcić się po mugolskim Londynie… PROSZĘ, panie Lupin!
Por favor, papá

   Obydwoje zrobili najbardziej niewinne miny na jakie było ich stać. Remus uśmiechnął się pod nosem, równocześnie zdając sobie sprawę z faktu, że nie podoba mu się pomysł, by jego córka samotnie wracała przez tak duże miasto jak Londyn. Jednak te miny… Mężczyzna machnął ręką, ku uciesze nastolatków.

– Ale…-zagroził od razu, a uśmiechy na chwilę zniknęły z ich rozanielonych twarzy.-Masz być na Grimmauld Place nie później, niż o osiemnastej.
– Będę minutę przed!-oznajmiła brunetka, zbiegając po schodach wraz z Lucasem.-Gracias, papá!-krzyknęła jeszcze i zniknęła za zakrętem.

   Remus pokręciła głową, zastanawiając się czy dobrze robił. Tak wielkie miasto wokół tak młodych i podatnych na wszystko umysłów… Mężczyzna zamknął drzwi, kierując się do salonu. Włączył gramofon, chwycił za książkę i usadowił się na kanapie koło Leo.

– Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło-stwierdził, wzruszając ramionami.

   Przynajmniej miał trochę ciszy oraz spokoju po ostatnich dwóch tygodniach ciągłego hałasu i harmidru.

*'*

– Lucas!-krzyknęła Tiana, biegnąc za blondynem przez uliczki Londynu.
– Dawaj, Black!-usłyszała tylko jego rozbawiony ton, gdy przeciskała się pomiędzy przechodniami.
– Że też akurat teraz zachciało mu się gry w berka-mruknęła pod nosem, przyspieszając nieco.-Gdzie ty biegniesz? Wool's jest w drugą stronę!-stwierdziła, doganiając go przy przejściu dla pieszych.
– Po prostu chodź-odparł z uśmiechem.

   Złapał ją za nadgarstek, ciągnąć przez ulicę oraz zawiłe uliczki. Tiana próbowała zapamiętać drogę jak najlepiej, jednak już po chwili zdała sobie sprawę, że się pogubiła. W końcu, gdy znaleźli się przy Short's Gardens, Lucas spowolnił swój szaleńczy chód. Skręcił w lewo, w jakąś małą uliczkę, a Tianie odebrało mowę.

   To miejsce było niesamowite. Wyglądało o wiele lepiej, niż Pokątna! Feria barw na kamieniczkach zdawała się być zwykłym niechlujstwem, jednak z drugiej strony komponowała się idealnie. Pełno kwiatów, roślin i małych sklepików schowanych przed całym światem.

– Wiedziałem, że spodoba ci się Neal's Yard-usłyszała głos puchona.
– Jest przepięknie-odparła, chcąc wyłapać jak najwięcej przy jednym spojrzeniu.
– Chodź!-pociągnął ją z szerokim uśmiechem na twarzy.-Z góry to wygląda jeszcze lepiej!
– Z góry?-zdziwiła się.

   Lucas wskazał dłonią na dach jakiegoś salonu fryzjerskiego. Znajoma twarz patrzyła w ich kierunku, uśmiechając się pod nosem i opierając o murek wybudowany, by nie spaść na bruk.

PANNA BLACK I era Golden TrioHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin