Rozdział 37

261 17 0
                                    

Lucas 

Nie mogło być gorzej. Wszyscy wyglądają jakby byli na stypie a nie na ślubie. Chociaż inni goście bawią się świetnie. Tańczą na parkiecie. Ruszyli gdy usłyszeli pierwsze nuty dobrze znanej melodii Despacito. Przynajmniej ktoś się dobrze bawi. Silvia poszła gdzieś z Dantym i do tej pory nie wrócili. Pewnie próbuje ją uspokoić. Szczerze mu współczuję. 

- Może zwolnij. 

Ta prychnęła, postawiła kieliszek na stole i spojrzała na mnie spod byka. 

- Co innego mogę zrobić. Maze najprawdopodobniej pojechała z Drakiem. Skyler źle się poczuła i pojechała z Asherem do domu. 

- Może jeszcze wrócą mają niedaleko. 

- Nie mają po co. Zresztą zostaliśmy tu tylko, żeby wykonać plan. Tak samo Roy i Valeria którzy warczą na siebie tam w rogu. - wskazała na siedzącą parę, która żywo ze sobą dyskutowała. - Niestety ten ślub to kompletna porażka. Biedna Silvia, wszystko popsuliśmy. 

- Ja bym się tak tym nie przejmował. Uwierz mi, że znam swoją siostrę już wystarczająco długo, żeby wiedzieć dlaczego tak długo ich nie ma. Zresztą oni wyglądają jakby mieli również to zrobić. - wskazałem na parę, która przed chwilą się na siebie rzuciła i gdzieś wyszła. - Zresztą możemy pójść w ich ślady. 

Spojrzała na mnie z powątpiewaniem, lecz ku mojemu zaskoczeniu, rozbawiona zgodziła się. 

- Czemu nie. Hotel jest na piętrze, więc nie mamy zbyt daleko. 

Kiedy zdziwienie minęło wstałem gwałtownie i chwytając ją za rękę, zaczęłem biec w stronę schodów. 

- Luc! Zwolnij. - jej rozbawiony głos sprawił, że mi również poprawił się humor. 

Stanąłem gdy byliśmy koło pokoju do którego miałem klucz. Przypałem ją do ściany i namiętnie pocałowałam, ta westchnęła w mojej usta. Widząc jej błyszczące oczy nie mogłem powstrzymać się przed pocałowaniem jej szyi. Uprzednio jednak dodałem. 

- Plusem tego wszystkiego jest to, że nie musimy się ukrywać. Jesteś moja i wszyscy o tym wiedzą. 

- Coś w tym jest. 

Kiedy przyssałem się do jej szyi, jęknęła i już miałem otworzyć drzwi, aby wejść do środka, gdy Jini szepnęła. 

- Ktoś idzie. 

Nie zdążyłem nic powiedzieć, gdy popchnęła mnie i skrylismy się za ścianą. Co było bez sensu w końcu nawet przed chwilą ustaliliśmy, że nie musimy się ukrywać. Tymczasem właśnie to robimy. Czuję się jak małolat, który chce za wszelką cenę uniknąć zostania przyłapania przez ojca. Co w moim przypadku nie miało nigdy miejsca i nigdy mieć nie będzie. Nie obchodziłem go, więc wątpię czy w ogóle zwróciłby na to uwagę. Miał zupełnie inne priorytety. Kobiety i używki to było coś co miało dla niego wartość. Nikt nie mógł tego zmienić. 

- O rany.

Kobieta zakryła dłonią usta, a ja wychyliłem się, żeby zobaczyć ją tak zszokowało. Muszę przyznać, że myliłem się twierdząc, że już nic dzisiaj mnie nie zaskoczy. Tymczasem teraz patrzę, jak dwaj znienawidzeni przez Silvie mężczyźni całują się wychodząc z windy. Nils rzucił brutalnie Marciem na ścianę, a ten jęknął z bólu. 

- Jeśli komukolwiek o tym powiesz to cię zabije. Jasne? 

- Mhm. Nie ty pierwszy i pewnie nie ostatni mi grozisz. 

Ponownie połączyli swoje usta. Nie miałem ochoty dłużej na to patrzeć. Widząc mojego kuzyna w tak dwuznacznej sytuacji jest dla mnie co najmniej niesmaczne. Nie ważne czy robiłby to z kobietą czy jak teraz z mężczyzną. Z drugiej strony wyjaśniło się o kim mówił Marco gdy zapytałem go o jego powód zmiany decyzji. Łącząca go bliska relacja z prawą ręką Dexa mogłaby być co najmniej kłopotliwa. 

Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA] Where stories live. Discover now