Rozdział 14

294 20 0
                                    

Lucas

- Jak się tu dostałeś?! - krzyknąłem, wściekle mierząc mężczyznę spojrzeniem. Ten jednak nic sobie z tego nie robił. Nawet na chwilę nie podniósł na mnie wzroku znad laptopa. Podwinąłem rękawy i już zamierzałem mu przywalić, gdy powiedział.

- Nie radzę. Mieliśmy razem współpracować, a pobicie wspólnika może źle wpłynąć na naszą dalsza współpracę drogi kuzynie.

Wziąłem głęboki wdech, żeby się uspokoić. Nienawidziłem momentów kiedy wykorzystywał nasze pokrewieństwo. Gdyby nie był rodziną już dawno pożałowałby swojego bezczelnego zachowania. W myślach zacząłem powtarzać sobie, że jest mi potrzebny. Co pomogło mi się opanować.

- Z tego co pamiętam to według naszej umowy nie miałeś przyjeżdżać do Rochester.

- W takim razie masz naprawdę słabą pamięć. - zacisnąłem szczękę na jego kpiącym ton. - Było w niej, że mogę pracować poza granicami tego jakże cudownego miasta. Nic nie było o zakazie przyjeżdżania. Po twojej mini domyślam się, że teraz tego żałujesz.

- Jak dostałeś się do mojego gabinetu?- Marco prychnął, a ja po raz kolejny zacząłem liczyć do dziesięciu.

- Ten twój zamek na linie papilarne nie miał ze mną szans.

- Nadal nie rozumiem co tutaj robisz?- zapytałem przez zaciśnięte zęby.

- Czekam aż wrócisz od Jini. Bo to u niej byłeś prawda? Nie ma co się wściekać kuzynie. Ciekawi mnie jednak czy Silvia wie, że robisz jakieś dziwne podchody do jej koleżanki. Chociaż bardziej przyjaciółki skoro ta będzie pomagała jej przy ślubie.

- Skąd o tym wiesz?

- Właśnie czytam ich czat. Dla ciebie nie ma tu nic ciekawego w końcu nie wspomniały o tobie ani jednym słowem.

Podeszłem do niego i spojrzałem na komputer. Faktycznie ma wgląd do rozmowy która właśnie teraz się obywa. Niesamowite.

Kiedy przeczytałem, że moja siostra jutro będzie chciała iść znaleźć suknie na ślub, niekontrolowanie zacisnąłem pięści. Zwłaszcza, że chcę to zrobić bez wiedzy Dexa. Czy ona musi być aż tak nie odpowiedzialna. Szaleje organizacja, która czeka tylko na okazję, żeby ją zabić a ona tak po prostu chce iść do sklepu. Na dodatek zastanawia się jak oszukać ochronę. Uśmiechnąłem się, gdy Jini próbowała ją odwieść od tego pomysłu. Nagle konwersacja się ucina i zamiast tego pojawiła się ikona rozmowy wideo. Spojrzałem na Marco, który od razu zrozumiała.

- Jak chcesz możemy je posłuchać. To nie stanowi dla mnie większego problemu.

Po chwili namysłu zaprzeczyłem ruchem głowy.

- Szkoda może rozmawiają o czymś ciekawym.

- Powinieneś nauczyć się szanować prywatność innych.

- W tych czasach ciężko o coś takiego jak "prywatność". Wszyscy jesteśmy produktami. W końcu nie ma nic za darmo.

- Sam to wymyśliłeś? - zapytałem wrednie wiedząc, że nie. Kiedy ten milczał sam na nie odpowiedziałem. - Wziąłeś to z filmu chyba nazywał się Dylemat społeczny.

- Nie ma to większego znaczenia. Nie interesuje cię jak dowiedziałem się co się przytrafiło Parisso? Albo dlaczego ona cię odrzuca.

- Nikt mnie nie odrzuca. Nie mam zamiaru się spieszyć. - po chwili dodałem. - Nie mam zamiaru ci się z niczego tłumaczyć. Jeśli to wszytko to się wynoś.

- Oczywiście. Po co te nerwy.

Wstał i w końcu udał się do wyjścia. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie powiedział ostatniego słowa. Szkoda tylko, że takie które wszystko komplikuje.

Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA] Where stories live. Discover now