Rozdział 15

304 19 0
                                    

Jini 

Wykończona tym okropnym dniem od razu się położyłam. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Najgorsze, że prze to wszystko dostałam szybciej okres, a w moim przypadku jest to coś najgorszego. Muszę go mieć dokładnie jak wypada w kalendarzu kiedy mam go  wcześniej lub później zaczyna się moja katorga. Kiedyś było to rzadsze zjawisko, jednak od jakiegoś czasu coraz trudniej mi wtedy funkcjonować. Już kilka razy zdarzyło mi się wymiotować z bólu. Pomimo, że brałam jednocześnie dwie różne tabletki przeciwbólowe. Choć zdaje sobie sprawę, że ból podczas okresu jest czymś normalny to wiem, że tabletki powinny go całkiem zniwelować i sprawić, abym normalnie funkcjonowała. Skoro tak się nie dzieje oznacza to, że coś niedobrego dzieje się z moim organizmem. Nigdy nie byłam u ginekologa. Nie czułam takiej potrzeby jednak mam wrażenie, że powinnam to zrobić. 

Położyłam się na boku i próbowałam zasnąć. Przez kilka godzin rzucałam się po łóżku, aż wreszcie zasnęłam. Kiedy się obudziłam czułam się znacznie lepiej, jednak nie trwało to długo. Kiedy poczułam, że ból powraca połknęłam żółtą i białą tabletkę, które popiłam wodą. Skrzywiłam się gdy poczułam ich nie dobry smak. Stanowczo powinnam była zrobić to dużo szybciej.

Powstrzymałam odruch wymiotny i wróciłam do łóżka. Jedząc śniadanie oglądałam telewizję. Nic innego mi nie pozostało jak tylko czekać aż ten dzień dobiegnie końca. 

Wieczorem czułam się dużo lepiej. Do tego stopnia, że zaczęłam zastanawiać się czy nie przyjąć jakiegoś zlecenia. Trochę się ich zdążyło uzbierać. Ostatecznie odrzuciłam tę myśl. Mam zamiar odpocząć do końca tego słonecznego popołudnia. Zwłaszcza po tym co się wczoraj stało. 

Skrzywiłam się gdy przypomniałam sobie słowa matki. Dlaczego nadal się łudzę, że będę dla niej kimś więcej niż osobą, która w razie potrzeby da jej pieniądze. Przez lata myślałam, że to wystarczy żebym zasłużyła na jej miłość teraz jednak zaczynam rozumieć, że to się nigdy nie stanie. Powinna mnie ją bezgranicznie obdarzyć w dniu narodzin, tak się jednak nie stało. Byłam dla niej jedynie przykrym obowiązkiem. Teraz osobą którą w każdej chwili może wykorzystać. Pierwszy raz jej odmówiłam. Choć czuje ogromne wyrzuty sumienia wiem że podjęłam słuszną decyzję. 

Poczułam jak łzy zaczynają spływać po moich policzkach. Głupie hormony. 

Pociągając nosem odebrałam telefon. 

- Cześć Silv. 

- Hej jak się czujesz? 

- Już lepiej. A ty byłaś w salonie sukien ślubnych? 

- Samej to nie robota. 

- Nie mogłaś pójść z kimś innym? 

- Niby mogłam, ale wolałabym z tobą. Zresztą nie wiem jak, ale Dante się o tym dowiedział i jasno pokazał mi co myśli o wychodzeniu gdzieś bez ochrony. 

Wybuchnęłam śmiechem. 

- Po twoim głosi domyślam się, że mu się to udało. - kobieta jedynie prychnęła. 

- Jedynie co mu wyszło to sprawienie, że nie mogę usiąść na tyłku! 

Prychnęłam na jej pełen pretensji głos. Chyba tylko dziewczyny potrafią w tak szybki sposób poprawić mi humor. Rozmawiam z nią raptem kilka minut a po wcześniejszym złym samopoczuciu nie ma śladu. 

- Pasuje ci, żeby jutro się wybrać? 

- Jeśli będę się lepiej czuła to czemu nie. A co z twoim narzeczonym? 

Silvia prychnęła pogardliwie i odpowiedziała. 

- Weźmiemy tych jego goryli. Zresztą ma jaką sprawę do załatwienia. 

- Nie wiesz jaką? Myślałam, że o wszystkim ci mówi. 

- Miał mówić. W końcu taką mieliśmy umowę. Mam wrażenie, że chociaż o Lucasa. 

- Coś się stało twojemu bratu? 

Starałam się, żeby mój głos brzmiał neutralnie jednak nie potrafiłam powstrzymać jego drżenia. Mam nadzieję, że tego nie zauważy. 

- Nie przynajmniej tak mi się wydaje. O tym pewnie by mi powiedział. Jednak to nie zmienia tego, że jestem zaniepokojona. Trochę to zabawne w końcu to on jest starszy. 

- To jedyna bliska ci osoba. To normalne gdy na kimś ci zależy. 

Kiedy to stwierdziłam poczułam ból w klatce piersiowej. Chciałabym choć jedną taką osobę w moim życiu. Tymczasem pomimo, że posiadam rodziców oraz rodzeństwo, co prawda przybrane, ale zawsze to coś, czuję się jakbym była sama. Jakbym mogła liczyć tylko na siebie. Zresztą przecież właśnie tak jest. Zazdroszczę Silvi, Skyler a nawet Maze, że mają braci na których im zależy i którym na nich zależy. Chociaż każdej relacja wygląda zupełnie inaczej. 

Silvia i Lucas są do siebie bardzo podobni nie tylko z wyglądu, ale nawet z charakteru. Chociaż oni pewnie tak nie uważają. Skyler rzadko mówi o swoim rodzeństwie, a jeśli tak jest to zazwyczaj narzeka na to, że co chwilę jej rozkazuje. Zwłaszcza jak kilka dni temu jej chłopak Asher wyjechał na kilka dni i to Aron jej pilnował. Jak sama twierdzi miała ogromną ochotę go przejechać jednak zabrał jej kluczyki do auta. O bracie Maze wiem jeszcze mniej. Jednak po określeniu go "gówniarzem" domyślam się, że jest od niej młodszy. Już kilka razy była zmuszona szybciej zakończyć nasze spotkanie, żeby go ratować z opresji. 

Westchnęłam zapominając, że nadal jestem połączona z Darrentówną. 

- Jini coś się stało? 

- Nie po prostu. - przerwałam na chwilę, jednak nie znalazłam powodu dla którego miałabym jej nie powiedzieć. - Też bym chciał mieć osobę, która by się o mnie troszczyła. 

- Chodzi ci o chłopka? 

- Bardziej o rodzeństwo. W końcu związki często się rozpadają. - w momencie kiedy coś do mnie dotarło dodałam. - Nie chodzi mi o ciebie i Dexa. Broń Boże tylko… 

Nie byłam w stanie skleić zdania w poprawnie logiczną całość. Kiedy usłyszałam jej śmiech poczułam się zakłopotana. 

- Nie musisz się tłumaczyć Jini. Masz rację. Nawet nie zdajesz sobie sprawę jak często się kłócimy. Chociaż zazwyczaj jest to spowodowane Nielsen. Nie mogę zdzierżyć jego prawej ręki. - westchnęła. - Muszę w końcu jakoś się z nim dogadać. 

- Na pewno ci się to uda. Musi mieć jakiś powód, a prędzej czy później go odkryjesz. Co do kłótni, to wydaje mi się, że nikt nie przebije Valerii. 

- Pewnie masz rację. - parsknęła. - Słyszałaś co zrobiła wczoraj? 

- Nie. 

- Po tak długim czasie w zamknięciu "trochę" ją nosiło. A nawet bardzo bo Sky mówiła, że Roy na spotkanie z Asherem przyszedł z wielką śliwą pod okiem. 

- Chcesz powiedzieć, że go pobiła? To chyba nie jest normalne. 

- Nie zrobiła to przypadkiem. Kiedy chciała wyjść mężczyzna ją przytrzymał. Znasz Val i jej kompulsywny charakter mógł skończyć się tylko w jeden sposób. Kiedy zaczęła się szarpać uderzyła go z łokcia w oko. 

- O rany. 

- Poczekaj na najlepszą część. Rozmawiałam z Eks, która tego dnia pojechała do niej. Biedaczka miała takie wykrztusi sumienia, że próbowała ugotować obiad. 

- To ona umie gotować? Wydawało m i się, że nie. 

- Dobrze kojarzysz i z relacji Eks wynika, że niewiele się w tym temacie zmieniło. Prawie spaliła kuchnie. 

Przez kilka minut się śmiałyśmy, aż Silvia poważnym głosem nie powiedziało czegoś co mnie naprawdę wzruszyło. 

- Jini może nie masz brata, ale masz cztery siostry, które pójdą za tobą w ogień. Jakby coś było nie tak to dzwoń o każdej porze dnia i nocy. Wiele razy nam pomogłaś. Trzymaj się Jini i do zobaczenia jutro. 

- Do jutra Silv. 

Kiedy się rozłączyła poczułam jak moje policzki robią się mokre i zaczęłam pociągać nosem. Tym razem jednak były to łzy szczęścia. 

N.A.R.A

Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA] Where stories live. Discover now