010

219 21 2
                                    

- Zagramy w coś? -

To pierwsze słowa, które dziś usłyszałam. Zdanie wyprowadziło mnie trochę z równowagi, gdyż kojarzyło mi się z Peterem. To on zawsze, namawiał mnie na grę w szachy, lecz gdy przypomnę sobie wczorajszą, wieczorną i raczej ostatnią pogawędkę z nim, moja nadzieja znika.

Odwracam się więc i widzę przed sobą tak samo, jak co dzień, szczerze, uśmiechniętą Jedenastkę.
Taki, rozdziaw ust przy jej małej twarzy, mógłby wyglądać, głupio, ale jej oczy idealnie z tym kontrastowały. Między nami panowała niezręczna cisza, więc mruknęłam, trochę zmęczona, że się zgadzam.

Ona z zachwytem podbiegła do półki z grami planszowymi i wyciągnęła karton z grą.

- Scrabble - powiedziałam gdy dosiadła się obok mnie.

- Ostatnio ją znalazłam i grałam już w nią z Dziesiątką. Jest świetna! -

Po rozłożeniu planszy i wylosowaniu liter zabrałyśmy się za znajdowanie słów.

- Kot! - krzyknęła z entuzjazmem Jedenastka.

Spróbowałam się skupić, patrząc na moje literki.

- Ser -

- Chyba dziś wygrasz - powiedziałam z lekko znużonym uśmiechem.

- Domek -

Jeszcze bardziej się skupiłam i w końcu znalazłam moje słowo.

- Sen! - krzyknęłam tak głośno, że wszyscy na sali spojrzeli się w moją stronę i przeszyli mnie wzrokiem.

- Brakuje nam jednej pacjentki doktorze -

- Kogo dokładnie? -

- Siódemki -

- Nie jest dobrze, nie jest dobrze - szepnęłam.

- Słyszę odgłosy, za mną! - krzyknął jeden z ochroniarzy.

- Halo, ziemia do Sev - powiedziała donośnie Jedenastka.

Wyrwała mnie z transu i uśmiechając się, powiedziała:

- I tak wygrałam -

Wystawiłam język żartobliwie, a ta się tylko zaśmiała.

- Też tak kiedyś miałaś, że twój sen był tak dobrze wykreowany, że wydawał się realny? - spytałam przerywając ciszę.

Jedenastka wyglądała, jakby zaglądała w daleką przyszłość, po czym zaprzeczyła, kręcąc głową.

- Ja ostatnio mam tak za często - tu urwałam.

Byłam w tęczowym pokoju, którego białe ściany teraz były całe w krwi. Na podłodze leżały martwe ciała moich braci i sióstr. Przetrwała tylko Jedenastka, która teraz celowała swoją mocą do Peter'a. Rzuciła go o ścianę, a ten przytwierdzony do niej rozpłynął się w powietrzu, zostawiając po sobie dziwną, czerwoną jak świeża krew dziurę, która od razu po tym się zatrzasnęła.

Siedząc obok niej, poczułam się chwilę niepewnie. Ale ona nie mogła przecież zaatakować Petera bezpodstawnie, to by było bez sensu. Niestety fakt, że martwe ciała, były tam na każdym kroku, nie ułatwiały. On by tego nie zrobił, a ona już w szczególności.

- To minie, nie przejmuj się -

Uśmiechnęłam się lekko w jej stronę, spoglądając na czerwone światełko w kamerze.

******

Sztab lekarzy i ochroniarzy bacznie obserwował każdy ruch oraz rozmowę znajdujących się tu obiektów. Ze znudzeniem, próbowali znaleźć coś interesującego, żeby chociaż na chwilę zabić czas.

we are lostWhere stories live. Discover now