004

277 22 9
                                    

Ktoś zapukał do moich drzwi. Spodziewałam się, o co chodzi.  Pewne było, że muszę dziś odbyć swoją sesję, to mój obowiązek. 

- Siódemko! Zapraszam na badania - odezwał się lekko stłumiony głos zza ściany. Zniechęcona podeszłam powolnym krokiem do drzwi i je otworzyłam. Wyszłam z pokoju, spoglądając na człowieka przede mną. Byłam trochę zaspana, po wczorajszym dniu, więc moje powieki mimowolnie opadały.

- Dzień dobry śpiochu - powiedział uśmiechając się do mnie Peter.

Zaskoczył mnie jego widok, nigdy przedtem nie miałam z nim zajęć. Pamiętam, że gdy byłam mała dużo się mną zajmował, czytał mi książki do snu, grał w szachy, uczył jak skupić się na swoim umyśle. Raz nawet pomógł mi schować się przed tatą i lekarzami, aby uniknąć zastrzyku, strasznie boję się igieł. Był wtedy dla mnie jak starszy brat, którego nigdy przedtem nie miałam. Teraz czasy się zmieniły i jest tylko gorzej. - Choć, zaprowadzę cię do sali, czeka nas dużo pracy.

- Szkoda - mruknęłam cicho pod nosem. Chłopak chyba mnie nie usłyszał, ale powinien wiedzieć, że rzadko tryskam zapałem i chęcią uczestniczenia w zajęciach. Powoli robi się to już, nudne i monotonne. Podążaliśmy korytarzami w ciszy, trwały teraz badania, a nie można rozpraszać innych, żadnymi dźwiękami. Po minucie wędrówki zatrzymaliśmy się przy metalowych drzwiach, Peter wyciągnął z kieszeni swojego białego stroju, klucz, po czym, wsadził go w drzwi i je otworzył. Weszłam do środka, zimne powietrze dmuchnęło mi w twarz.

- Zostań tu, ja zaraz przyjdę - rzekł, zostawiając mnie tu samą.

Rozejrzałam się po sali, obok mnie stała dość dużych rozmiarów kozetka szpitalna oraz krzesełko, byłym tam również szafki z dziwnymi zawartościami. Gdy zobaczyłam w niej igłę, wzdrygnęłam się, oby to nie było dla mnie. W środku było bardzo zimno, co jakiś czas czułam przeszywający mnie dreszcz. Może to ze strachu? Może z podekscytowania? Jeśli miałabym być całkowicie szczera, to bałam się nowego pomysłu Brennera, lecz myśl o pierwszych zajęciach z chłopakiem poprawiała mi humor. Złożyłam ręce próbując jakoś się ogrzać, już długo czekałam na Petera.

-Słuchaj, dzisiaj nie ma czasu na pogawędki - powiedział, wchodząc do sali. W samą porę.

Zamykające drzwi zaskrzypiały. 

-Ktoś liczy dziś na ciebie - rzekł, wskazując palcem na kamerę, paliło się w niej czerwone, światełko. 

Ktoś nas obserwuje.

Tylko przytaknęłam porozumiewawczo.  Peter usiadł na krzesełku, przeglądając jakąś kartę. Spróbowałam wyostrzyć swój wzrok, by móc przeczytać, co jest na niej napisane.

"Karta obiektu numer Siedem"

Fuknęłam cicho pod nosem.

- Coś nie tak? - spytał chłopak, przerywając tym narastającą ciszę. Pokręciłam przecząco głową. - Dziś zajmiemy się wzmacnianiem umysłu. Zależy mi na twoim skupieniu, to bardzo ważny aspekt tych zajęć.

- Rozumiem - odpowiedziałam z delikatną chrypą w głosie.

Peter podał mi kubeczek z cieczą w środku. Wzdrygnęłam się, nie lubię takich niespodzianek. Spojrzałam na niego z zniesmaczonym wyrazem twarzy. - Naprawdę muszę?

 Początkowo myślałam, że to woda. Jednakże myliłam się. Wzięłam kubeczek do dłoni i szybko wypiłam dziwną substancję, po czym blondyn powiedział mi, że mam się położyć na kozetce. Moje nogi przykleiły się do niej od potu, wydając charakterystyczny dźwięk, a gdy tylko się już położyłam, poczułam działanie płynu.

we are lostWhere stories live. Discover now