007

222 21 2
                                    

- Powodzenia - szepnął Peter.

Ja tylko uśmiechnęłam się z założoną białą, gładką opaską na oczach. Stałam teraz w namalowanym okręgu na ziemi. Moim zadaniem było wypchnąć przeciwnika - w tym przypadku 004 poza pole, używając mocy. Byłam podekscytowana na myśl, że będę mogła się zemścić, za to co zrobił mi wczoraj. Był słaby, wykonałam swoje zadanie szybciej niż w 5 sekund. Coś musiało być na rzeczy, przecież ot, tak Czwórka by się nie poddał. Czułam, że używa swoich mocy, ale byłam silniejsza.

- No cóż, mamy nową zwyciężczyni. Brawo Siódemko, jako nagrodę zyskujesz dodatkową godzinę w tęczowym pokoju - powiedział Brenner.

- Aczkolwiek za wczorajszą sytuację masz za zadanie posprzątać tu po nas -

Wszyscy cicho prychnęli, oczywiście z wyjątkiem Jedenastki, ta wyglądała, jakby chciałaby mi pomóc. Jakiś ochroniarz podał mi wiadro z wodą i szczotkę.

Nienawidzę swojego życia!

*******

Gdy skończyłam szorować, odstawiłam wiadro gdzieś z boku. Wychodząc, z sali zgasiłam światło, ku mojemu nieszczęściu uderzyłam się czołem o klamkę od drzwi. Było ciemno, a ona zaś przyczepiona jest wysoko. Będzie świetny guz.

- Super! - krzyknęłam ze złości.

Postanowiłam, że przejdę się z tym do skrzydła szpitalnego, może dadzą mi na to jakiś zimny okład. Coś ostatnio, za często odwiedzam to miejsce. Otworzyłam drzwi, nie zastałam tam żadnej pielęgniarki, więc stwierdziłam, że poczekam za nieszczęsnymi dla mnie drzwiami.

- Proszę, proszę, a któż to się tu zjawił? - wycedził Dwójka przez zęby.

- Dlaczego nie odpowiadasz, czyżbyś się mnie bała? -

- Zadałeś pytanie retoryczne głupku -

-No co ty, serio - wyglądał na zmieszanego.

Punkt dla ciebie Stacy.

Spojrzałam na kamerę, byłam bezpieczna, nic mi na razie nie zrobi. Muszę się zachowywać, żeby znów nie powiedzieć za dużo.

- Jesteś niczym, właściwie to prawie ciebie nie ma na tym świecie - majaczył.

- Moim marzeniem jest to, aby wszyscy o tobie zapomnieli, tak jakbyś nigdy się nie urodziła-

Za kogo on się uważa? Jestem pewna, że gdyby dziś ćwiczył, z łatwością bym go pokonała.

- Chyba naoglądałeś się za dużo bajek - powiedziałam, wodząc wzrokiem po starym, zakurzonym telewizorku.

- W każdym razie, życzę ci wstrętnego leżakowania tutaj - uśmiechnęłam się sztucznie i wyszłam.

On mnie wykończy.

*******

- To jest Margaret - powiedziała z dumą Jedenastka, pokazując mi rysunek złotej rybki.

- Jest piękna, ale dorysowałabym coś jeszcze, na przykład koronę - odpowiedziałam.

- To co, zagramy w te szachy, czy nie? - spytał mnie znajomy głos.

Spojrzałam na dziewczynkę, ona kiwnęła mi lekko głową na znak: „tak".

Uważaj Peter, bo zaraz cię pokonam.

Usiedliśmy naprzeciwko siebie i zaczęliśmy układać pionki.

- Królowa powinna być tu - pokazał palcem na planszę.

- Faktycznie, przepraszam, nie mogę się dziś skupić - powiedziałam.

Jesteś niczym. Właściwie to prawie ciebie nie ma na tym świecie.

Gdy wszystkie pionki były już gotowe, zaczęliśmy partię.

Analizowałam każdy jego ruch. Miałam przewagę, myślałam już, że wygram, gdy nagle przez moją głowę znów przeszły myśli.

Moim marzeniem jest to, aby wszyscy o tobie zapomnieli, tak jakbyś nigdy się nie urodziła.

- Szach mat, kochana - wykrzyknął.

Jego okrzyk wyrwał mnie z zamyślenia, a gdy już zdałam sobie sprawę, że przegrałam, obrażona rozrzuciłam wszystkie pionki w powietrze i odeszłam od stolika, by wyżyć się na kartce papieru.

- Witam ponownie panią obrażalską - podszedł do mnie blondyn, spoglądając na mój rysunek.

- Widzę, że nie znosisz przegrywać -

- Poprawka, nienawidzę to po pierwsze - mruknęłam.

Peter zaśmiał się pod nosem.

- Zbyt często przegrywałam. W dzieciństwie śmiali się, z tego, że jestem odmieńcem, że potrafię robić rzeczy niemożliwe dla nich. W ich krwi płynęła zazdrość pomieszana ze wściekłością. Mówili mi, że jestem tylko drzazgą, którą trzeba bezboleśnie wyjąć. Postanowiłam, że skończę z tym raz na zawsze, a skoro nie mogę być gorsza, będę tylko i wyłącznie lepsza. To był i jest mój cel -

Na twarzy Peter'a maluje się złośliwy uśmieszek.

- Doskonale cię rozumiem -

Czy ja wiem? Chociaż tak naprawdę nie znam jego przeszłości, mogę tylko przypuszczać.

Choć gdy tylko przypomnę sobie, co zrobiłam tym dzieciom, tracę pewność siebie.

- Co ty nam możesz zrobić? Będziesz skarżyć pani? -

- Nie podskakuj tak, bo znów cię zamkniemy w tym ciemnym i ciasnym pokoju -

- Nie będziesz mogła krzyczeć, bo zakleimy ci usta taśmą, będziesz dławić się łzami, szukając ostatniej deski ratunku -

- Nadal myślisz, że jesteś lepsza?-

W tamtej chwili nie wytrzymałam, zaczęłam krzyczeć. Szyby z okien rozbiły się na małe kawałki, które zaczęły ranić inne dzieci. Mocą odepchnęłam moich gnębicieli. Wszyscy wpadli z impetem na szafki, nie okazując znaku życia.

Wszystkich zabiłam, bez wyjątków.

Rodzice odebrali mnie z przystanku autobusowego, nic jeszcze nie wiedzieli i nie mogli się dowiedzieć.

A gdy jedliśmy spokojnie kolację, usłyszałam głos strzałów. Widziałam jak moja mama i tata upadli zakrwawieni na podłogę. Wtem do pokoju weszli jacyś ludzie w białych jak śnieg strojach. Podeszli do mnie, po czym wstrzyknęli mi coś w szyję.

Obudziłam się w małym białym pokoju. Leżałam zmęczona na łóżku, trzymając w rękach brązowego pluszowego misia, gdy nagle mój spokój zakłócił mój nowy tata.

-Siódemko, mam nadzieję, że już się przyzwyczaiłaś do tego miejsca. To będzie twój nowy dom- powiedział spokojnym tonem.

-Jesteś niebezpieczna, ale trzymasz w sobie niezwykły dar. Jesteś jak diament, który trzeba jeszcze oszlifować.

- No nie wiem, raczej ciężko to zrozumieć -

☆☆☆☆☆☆

to jeden z moich ulubionych rozdziałów

Rozalia <3

we are lostWhere stories live. Discover now