rozdział 12

110 4 0
                                    

- Dlaczego Sprite poleciała z Ikarisem? - spytała Makkari kilka minut później. Zdążyła po raz kolejny wrócić, omijając tak naprawdę wiele rzeczy, które się tam wydarzyły.

- Bo się w nim kocha. - odpowiedział jej Kingo, oczywistym tonem. - Co? Nikt, poza mną, się nie kapnął? - spytał, widząc zdezorientowane miny całej reszty. Wszyscy zdawali się nawet tego zauważyć wcześniej, że Sprite podkochiwała się w Ikarisie. - Daliśmy się zrobić, jak dzieciaki. - westchnął, a oni wszyscy przytaknęli, wiedząc, że miał stu procentową rację. - Karun, zbieraj się. - mruknął do swojego pracownika, podnosząc się na równe nogi.

- Czekaj, chyba nas tak nie zostawisz? - powiedział Phastos, patrząc na odchodzącego przyjaciela.

- Sorry, ja w to nie wchodzę. - powiedział Kingo, zgodnie ze samym sobą. - Nadal uważam, że on ma rację.

- Czyli to tak, hę? I co? Polecisz za nim?

- Ja też kocham mieszkańców tej planety. - oznajmił Kingo, kładąc dłoń na swojej piersi. Spojrzał zaraz na całą resztę. - Tylko że jeżeli zatrzymacie narodziny, nie powstaną nowe i wcale nie gorsze światy i miliardy nowych istot. - dodał, a oni nie mogli się z nim wtedy nie zgodzić. - Dalej wierzę w Arishema. Ale nie będę was krzywdził w imię swoich przekonań.

Kingo już chciał wyjść, jednak powstrzymała go przed tym Makkari, która położyła gwałtownie dłoń na jego ramieniu.

- Potrzebujemy cię. - oznajmiła, kiedy ten na nią spojrzał.

- Nawet jak pomogę, to nie mamy szans. Znacie Ikarisa.

Zrezygnowana Makkari, puściła go wolno, dając mu wyjść już bez większych przeszkód. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że ich grupa się rozpadała - ponownie z resztą. Ale zawsze była nadzieja, że może jednak się uda.

- To co? Zobaczymy się na nowej planecie.

Nikt mu nie odpowiedział, więc Kingo skierował się do wyjścia.

- Dziękuję, że tyle zrobiliście... - zaczął Karun w swoim języku, którego zbytnio nie zrozumieli. - Dla ludzkości. - dokończył, kiwając w ich stronę. - Do był wielki zaszczyt. Będę za wami tęsknił. - dodał, układając ręce, jak do modlitwy. W jego oczach pojawiły się łzy. Mężczyzna ostatkami sił powstrzymywał się od rozpłakania.

Druig kiwnął mu głową. Avia natomiast podeszła do mężczyzny bliżej i przytuliła go, tak po prostu, może po raz ostatni.

- Choć się zbytnio nie znamy, to miło było cię poznać. I uważaj na siebie. - powiedziała cicho do jego ucha, na co Karun przytaknął jej skinieniem głowy i sam zaraz zniknął im z pola widzenia. Makkari podeszła do przyjaciółki i przytuliła ją od boku.

- Słuchajcie. - odezwał się Druig, zwracając tym uwagę wszystkich zgromadzonych, którzy jeszcze tam zostali. - Z Ikarisem może nie pójść tak łatwo. Przydałby się nam jakiś plan B.

- Cała nasza moc, nawet jakby ją wzmocnić, to wciąż za mało na Celestianina, także...

- Mało? Sersi ostatnio zamieniła dewianta w drzewo. - powiedział Druig, spoglądając na wspomnianą dziewczynę. Wciąż był w szoku, że potrafiła zrobić takie rzeczy.

- Właśnie. - przytaknęła mu od razu Avia. - Nie wiem, jak to zrobiłaś dziewczyno, ale to było niesamowite. - dodała, na co Sersi uśmiechnęła się delikatnie w jej stronę.

- Że co zrobiła? - spytał zdziwiony Phastos, przenosząc wzrok na omawianą kobietę. - I ja o tym nie wiem?

- Wcześniej tak nie potrafiłaś. - dodała Makkari do Sersi.

immortalsWhere stories live. Discover now