rozdział 9

116 10 2
                                    

Wieczorem odbył się pogrzeb Gilgamesza. Siódemka Eternalsów i asystent Kingo stało przy wielkim ognisku, w którym leżał ich zmarły przyjaciel. Nie stali jednak w grupie.

Najbardziej przy brzegu jeziora stał Karun ze złożonymi rękoma, jak do modlitwy, modlił się. Nieopodal niego stał Kingo, a zaraz Sprite. Później stała Thena, czując wyrzuty sumienia, że nie zrobiła nic, by uratować przyjaciela, który był jej najbliższy przez ostatnie wieki. Dalej stała Sersi i Ikaris. A na końcu, z dala od nich znajdowali się Avia i Druig.

Kilka samotnych łez wydostało się z oczu Avii, ale prędko je starła, nie chcąc pokazać, jak było jej wtedy ciężko. Druig jednak za dobrze ją znał i przytulił ją do siebie od boku, wiedząc, że chociaż w taki sposób mógł ją pocieszyć.

Ceremonia zakończyła się szybko, lecz oni zostali tam, nad rzeką do samego rana.

I to właśnie o świcie Thena stała w wodzie, trzymając mocno prochy Gilgamesza. Kilkanaście metrów dalej znajdował się Druig i Avia, patrząc na nią z daleka. Ich spokój przerwała jednak Sersi, podchodząc do nich.

- Kiedy odeszliśmy, korciło mnie, żeby przejąć kontrolę nad wszystkimi ludźmi na tej planecie. - odezwał się nagle Druig, zwracając tym uwagę obu dziewczyn. - Przemoc. Strach. Chciwość. Przestałyby istnieć. - dodał, spoglądając na Sersi.

- Jednak zrezygnowałeś. - powiedziała, choć nie było to potrzebne. Wszyscy i tak wiedzieli, jaka była prawda.

- Stwierdziłem, że bez swoich wad przestaliby być ludźmi.

Stali przez chwilę w ciszy, bo słowa nie były wtedy potrzebne. Coś jednak nie dawało spokoju Sersi, która ponownie odwróciła się w ich stronę.

- Dołącz do nas. Ty też, Avia. Nie możecie tu dłużej zostać. Dewianci będą atakować, aż do skutku, przecież wiecie. Teraz mają już świadomość. I są jeszcze groźniejsi.

- Niee, Sersi. - odparł jej od razu Druig, kręcąc delikatnie głową i wciąż patrząc na stojącą kawałek dalej, w wodzie, Thenę. - Teraz są tacy, jak my. - powiedział, zerkając na nią ukradkiem. - Eternalsi i dewianci. Dzieci Arishema. - ciągnął, czując, jak Avia delikatnie ściska jego ramię. - A ty chcesz żebym przejął kontrolę nad umysłem Celestianina. Przecież wiesz, że nie mam takiej mocy.

- Nawet we dwójkę nie dalibyśmy sobie rady. To zdecydowanie za dużo. - dodała Avia zgodnie z prawdą, bo przecież sama w jakiś sposób mogła kontrolować czyjś umysł. Oczywiście nie tak jak Druig, ale to zawsze coś potrafiła.

- Phastos nam pomoże. - oznajmiła Sersi, wierząc, że wspomniany mężczyzna naprawdę mógł im pomóc. Skoro była jakaś szansa na to, to trzeba było spróbować.

- Taa, powodzenia. - mruknął Druig, przypominając sobie o ów mężczyźnie. - Ten do już dawno machnął ręką na ludzkość.

Avia spojrzała, jak zahipnotyzowana na Thenę, która rozsypała prochy Gilgamesza w wodzie, pozostawiając po nim jedynie wspomnienie.

~*~

Irak

Po wizycie w Chicago i zgarnięciu Phastosa, wszyscy Eternalsi udali się do Iraku, gdzie podobno znajdowała się ostatnia z Eternalsów - Makkari.

Grupa archeologów badała właśnie coś na pustyni, gdy nagle ich oczy zaświeciły na biało. Już po chwili każdy z nich wsiadł do jednego z dwóch aut, po czym odjechali, pozostawiając po sobie jedynie kurz.

Sprite machnęła rękoma, a wszyscy Eternalsi znów stali się widzialni. Avia w skórzanej kurtce - jaką miał też Druig - szła koło chłopaka, przejeżdżając dłonią po swoich rozpuszczonych włosach.

Cała grupa prędko dostrzegła zapadającą się ziemię, a chwilę później ich oczom ukazał się statek - ich dom. Nikogo nie zdziwił fakt pojawienia się tego - prócz Karuna, który mruknął coś pod nosem z niedowierzaniem.

Już po kilku minutach wszyscy znaleźli się w środku.

- W powietrzu wisi jakaś dziwna duchota. - powiedział Kingo do kamery, rozglądając się na boki. - Niepokojący bezruch, który aż dusi w płucach.

- Co ty wyprawiasz? Stresujesz nas tylko zupełnie...

Phastos nie dokończył swojego zdania, bo coś niespodziewanie strzeliło im pod nogami. Mężczyzna krzyknął ze strachu, podskakując w miejscu z przerażenia. Nikogo więcej to nie ruszyło, wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.

- Oo, rany! Spokojnie, Thena, proszę. - powiedział ciemnoskóry, odwracając się do kobiety przodem. Karun skierował obiektyw na ziemię, gdzie Thena niechcący nadepnęła na paczkę czipsów. Phastos zaraz się po nią schylił. - Aha. Zwykłe czipsy. - wyjaśnił z nerwowym uśmiechem, zerkając na stojącego obok Kingo. - Hehe... Komuś wypadły. - dodał do kamery.

- Jak widać na załączonym obrazku nawet Eternalsi odczuwają silne emocje. I mogą być tchórzami. - powiedział Kingo prosto w obiektyw. Chwilę później spojrzał bardziej przed siebie, dostrzegając Makkari siedzącą na jakimś siedzeniu, który przypominał tron. Wokół niej znajdowało się mnóstwo przypadkowych rzeczy.

- Co ona zrobiła? - spytał Phastos, kiedy wszyscy skierowali się do pomieszczenia, gdzie dziewczyna się znajdowała. - Czy to jest jakiś sarkofag w mojej pracowni?!

Weszli do pomieszczenia - Phastos natychmiast zaczął się rozglądać po pomieszczeniu, Karun dalej kamerował Kingo, a reszta również zaczęła się rozglądać wokoło.

- Poznajcie Makkari. Naszą królową surowców wtórnych. Bardzo tu teraz przytulnie, skarbie.

- Gotowi na powrót do domu? - spytała Makkari z uśmiechem.

Wszyscy stanęli przed nią, niektórzy z niedowierzaniem, niektórzy z uśmiechem, inni z pewnego rodzaju zawiedzeniem. Nikt z nich nie spodziewał się, że, wracając tam, będzie taki bałagan.

immortalsWhere stories live. Discover now