I

7 0 0
                                    


  Tego dnia Eric o osiemnastej, kiedy było już dość ciemno, wyszedł z rezydencji niewyspany. Postanowił ubrać się w dość śmiertelne ubrania, żeby nie zwracać na siebie uwagi i pójść do kawiarni. Oczywiście krył się za tym pewien związek, a dokładniej Nieznajoma. Dziewczyna nie wychodziła z jego myśli, dlatego postanowił do niej zadzwonić.

—  Luksusowa rezydencja w lesie? Jasne. Bycie wampirem i nocny tryb życia? Zawsze. Bycie na czasie i posiadanie telefonu? Och... Nie — pomyślał Eric wychodząc z domu.

   Włożył rękę do kieszeni, sprawdzając czy kartka z numerem telefonu na pewno tam jest. Kiedy przekonał się, że była na miejscu uśmiechnął się i jak przyzwoita śmiertelna istota szedł lasem.   Oczywiście, jeśli przyzwoite istoty chodzą w garniturach po lesie.

   Kiedy wampir stanął przed jedną z kawiarni zdziwił się panującym tam jeszcze zgiełkiem, bo oczywiście nie chciał być zauważalny przez tyle osób. Pragnął tylko porozumieć się z tajemniczą dziewczyną i nie polować na ludzi.

   Podszedł do lady, gdzie stała kobieta o tak samo zielonych oczach jak Nieznajoma. Była prawie jak ona, tylko o kilka lat starsza. Przyłapał się na tym, że przyglądał jej się przez dłuższą chwilę, aż tamta zagadnęła.

— Przepraszam? Czy... chciałby pan coś zamówić? — powiedziała przeszywając go stanowczym wzrokiem.

— Ach, tak... To znaczy, nie. Nie chce niczego zamawiać, ale... — jąkał się. —  Chciałbym... zadzwonić. Tak, zadzwonić. Mam numer — pospiesznie wyciągnął kartkę z kieszeni spodni. — Telefon mi się popsuł, a nikogo tu nie znam...

— I przychodzi pan do kawiarni, żeby zadzwonić? — na ostatnie słowo kobieta dodała nacisk.

— Tak... Jeśli można, oczywiście.

— Eveline! Proszę, daj panu telefon służbowy — zawołała do kogoś na zapleczu.

   Nagle przed Eric'iem zmaterializowała się ta sama rudowłosa dziewczyna z którą chciał się skontaktować. Popatrzył na nią uśmiechając się promiennie.

— Dobrze, mamo — odparła rudowłosa. — Za mną, Nieznajomy.

   Kiedy dotarli do telefonu, Eric oprzytomniał i zaczął gadkę z dziewczyną.

— Wiesz... To znaczy, nie wiesz... Od początku. Chciałem do ciebie zadzwonić, ale nie mam tele... Telefon mi się popsuł. Więc postanowiłem zadzwonić z jakiegoś takiego, nooo....

— Wiem, o co ci chodzi. A tak wogłóle, to jestem Eveline.

— Ł-ładne imię, Eveline. Ja to Eric.

   Chociaż nie znali się nawet dziesięciu minut, Eveline podeszła do niego, że w ciągu kilku chwil stali przy sobie twarzami. Złapała opuszkami palców jego bluzkę i uśmiechnęła się flirciarsko.

— Dzisiaj, o dwudziestej w klubie naprzeciwko kawiarni jest impreza. Mam nadzieję, że przyjdziesz.

— J-jasne — Eric cofnął się trochę. W innych okolicznościach, gdyby ich rasy były takie same nie zrobiło mu to żadnego problemu. Kiedy w swoim życiu znajdował godne wampirzyce, nawet nie zwlekał. Tylko to była śmiertelniczka. Bardzo ładna śmiertelniczka.

   Eveline puściła jego koszule, odwracając się. Wyszeptała tylko Nie zapomnij po czym wyszła. Wampir tak jak ona, opuścił pomieszczenie. Co prawda zgodził się przyjść do klubu, ale nie wiedział czy jego towarzysze z rezydencji mu na to pozwolą. Nawet nie wiedział, jak ubrać się na tą okazję.

— Do widzenia — wymamrotał wychodząc z kawiarni.

   Eric szedł jedną z uliczek, nie zamieniając się w nietoperza, gdy nagle stanął jak zamurowany. W ciemności dostrzegł znajomą twarz wampirzycy z długimi włosami i tak bladą cerą, że wyglądała jak ludzki trup. Oboje wpatrywali się w siebie, przez minutę.

— Ivy... Jak miło, cię tu spotkać — wampir skrzywił twarz.

— Co, ty tu robisz? Dziś nie twoja kolej polowania. Martwiliśmy się i zastanawialiśmy, gdzie się podziewałeś.

— Niepotrzebnie — westchnął. — No, to chyba muszę już lecieć. Dosłownie lecieć. Zamieniam się w nietoperza i...

— O nie, mój drogi. Zapraszam na polowanie na śmiertelników — uśmiechnęła się.

— Ivy, ja się spieszę. Muszę szybko dotrzeć do rezydencji, czy tego chcesz, czy nie. Wybieram się gdzieś, więc daj mi spokój.

— Wybierasz się? Czy mogę wiedzieć gdzie?

— Nie, nie możesz — warknął.

— Oj, nie marudź tak, mój wampirku — wymamrotała słodko, co wcale nie spodobało się Eric'owi.

   Nie zapominając o Eveline, Eric nie mając wyboru poszedł za Ivy. Czuł, że może wydarzyć się coś złego, a w niebezpieczeństwie będzie pewna zielonooka śmiertelniczka, tak bardzo przypominająca swoją matkę.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 14, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

My sweet vampire Where stories live. Discover now