A George? 🐍 40

38 2 0
                                    

- Scorpius! - rudowłosa rzuciła się na moją szyję, gdy tylko na nią spojrzałem. Lekarze próbowali ją ode mnie oderwać, jednak ja również ją objąłem i zabroniłem im to zrobić. Nie byłem z papieru, nie mogła mi nic zrobić, a każdy ruch, jaki wykonywałem, był dla mnie w tym momencie wybawieniem.

Chciałem jej coś powiedzieć, jednak nie umiałem ubrać tego w słowa. Była blisko mnie, jej ręce oplatały moją szyję, a ja obejmowałem ją w talii. Położyłem głowę na jej ramieniu, nadal czułem jakiś niedosyt. Przysiadła na krawędzi mojego łóżka, byliśmy tak blisko, że wydawało mi się, że zaraz połączymy się w jedną całość. Jednak nadal chciałem być bliżej. Czuć ją mocniej. Nie chciałem czuć jej skóry na mojej skórze, chciałem czuć ją w mojej krwi, w każdej żyle i tętnicy, w wątrobie, trzustce i w obydwu nerkach. Wszędzie. Chciałem jej po prostu mocniej i więcej.

Ale nie teraz. Nie tutaj.

- Rose... - odezwałem się cicho, cały czas wciskając się w jej ramiona - ...zabierz mnie do domu, proszę... - szepnąłem jej do ucha.

Dziewczyna nie odezwała się. Pogłaskała mnie po plecach. Podniosła głowę, pewnie spojrzała na lekarzy.

- Nie jesteś jeszcze wystarczająco zdrowy, długo byłeś nieprzytomny, nawet nie wiesz...

- Wiem! - przerwałem jej - Słyszałem wszystko, każde słowo, każdego z was. Ja już dłużej nie chce. Mam dosyć, miałem sny, koszmary! Zabierz mnie, chce do domu... do taty, babci, Potterów... Ja już nie chce, jestem zmęczony tym wszystkim.

Dziewczyna westchnęła, podejrzewałem, że lekarze pewnie nie pozwolą mi opuścić tego niejasna, jednak miałem jeszcze jakieś resztki nadziei. Wypuściłem ją z moich objęć i spojrzałem jej prosto w oczy.

Odwróciła wzrok ode mnie i raz jeszcze zerknęła na lekarza.

- Pójdę przygotować wypis. - mruknął obojętnie, a w oczach rudowłosej pojawiło się kilka łez, które sekundę później przyćmił szeroki uśmiech, który szybko odwzajemniłem.

🐍

Obok kominka siedział tylko James. Podejrzewam, że żadne informacje o moim wybudzeniu się, jeszcze nie dotarły do ojca. Gdyby wiedział, stałaby tutaj cała delegacja.

- Bracie! - krzyknął uradowany i rzucił się na mnie - Już miałem cię spisać na straty, a ty niestety wróciłeś - westchnął niby smutny, jednak jego oczy wyrażały najszczerszą radość.

Rose odeszła w kierunku korytarza, nawet nie wiem w którym momencie. Naprawdę postanowiła zostawić mnie sam na sam z tym cymbałem, który sekundę wcześniej prawie mnie udusił podczas powitania? Aż tak bezwartościowy jestem?

- Najlepiej bym tu z tobą siedział, aż do rana, jednak jestem pewien, że Mattheo ma ci dużo do przekazania po tak długiej nieobecności. Najlepiej idź do niego od razu, może mieć do ciebie jakąś sprawę.

Posłuchałem Jamesa i od razu udałem się na poszukiwania mężczyzny. Nie było łatwo, jednak ostatecznie spotkałem go na schodach, prawie myląc go z Harrym.

- Miło cię znów spotkać, Scorpiusie. Jak się czujesz? - spytał od razu - Del ostatnio nie była chętna do rozmowy z tobą, jeśli dobrze zrozumiałem to, co mówiła.

- Właśnie o to miałem zapytać. Ale najpierw opowiedz mi, jak skończyła się wojna, wiem tylko to, co powiedziała mi Rose. Lucjusz nie żyje, Ron zwiał, Ginny i George nie wracali... I co więcej? Jaki był finał?

Riddle był bardzo zaskoczony tym, co powiedziałem. Najwidoczniej nie spodziewał się, że będzie to pierwsze, o co spytam po nagłym powrocie. Możliwe, że tak, jak niektórzy myślał, że nie słyszę kompletnie nic.

Nowe pokolenie Slytherinu | scorbus | drarry Where stories live. Discover now