Plaża W La Push

57 2 0
                                    

Przez cały ten czas myślałam, że moje dni są już "policzone". Że przez ciążę, nie przysługuje mi już totalnie nic i do końca życia nie będę mogła być szczęśliwą kobietą. To przeświadczenie wywodziło się głównie z tego, że nikt z mojego otoczenia nie był w takiej sytuacji, w której aktualnie byłam ja. Żadne z moich znajomych nie planowało małżeństwa, a co dopiero dziecka w najbliższych latach. Chcieli poczuć się wolni, pójść na dobre studia, wyjechać, pozwiedzać świat...

Ja też tego chciałam...

Też chciałam to wszystko osiągnąć... Ale coś w mojej głowie krzyczało, że z dzieckiem nigdy tego nie doczekam. Nie wiem skąd wzięła się ta myśl. Przecież nikt mi nigdy nie powiedział, że nie mam na co liczyć. Również nikt nie mówił, że zawsze będzie ciężko, ale linią obrony było właśnie wmawianie tego sobie, by później się nie rozczarować. Chciałam już teraz przygotować swój umysł na ból i rozgoryczenie, które miałam doświadczyć.

Poniekąd to uczucie mogło być podobne do swego rodzaju ataku paniki, którego przeżyłam wczoraj. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero, gdy wróciłam do domu i dopiero wtedy te wszystkie emocje zaczęły ze mnie wychodzić. Na początku pojawił się płacz przez zdenerwowanie, później rozmyślanie, co mogło się stać, gdyby nie Jacob, aż w końcu przeszłam do radości z tego, że w ogóle zdobyłam się na to, by poprosić kogoś o pomoc. Wszystko byłoby już dobrze, gdyby nie ciągnące się za mną poczucie ogromnego wstydu. Jak ja mogłam wczoraj tak się na niego rzucić? Za każdym razem jak sobie tylko o tym pomyślałam, dreszcz przechodził mi po kręgosłupie. Jacob musiał być wczoraj nieźle zakłopotany, gdy jakaś ledwo poznana laska rzuciła mu się na szyję nawet nie wiadomo z jakiego powodu.

Układając się wygodnie w fotelu, zmieniłam bieg na wyższy. Nie było sensu rozmyślać nad tym, co mogłabym zmienić we wczorajszym wieczorze, bo koniec końców mój samochód w końcu został naprawiony. Poprawiłam okulary przeciwsłoneczne na nosie i biorąc głęboki oddech, zaciągnęłam się świeżym powietrzem wpadającym przez odsuniętą szybę. Chciałam zostawić szarą rzeczywistość za sobą. Delektując się tym uczuciem, oddałam się w objęcia muzyki wydobywającej się z głośników i promieniom słońca, doszczętnie badającym moją twarz. To było coś pięknego.

Nowość zawitała do Beaver. Od rana świat zadziwiał wszystkich wokół. Burzowe chmury nagle zniknęły i już od siódmej do życia budziło piękne słońce i niebieskie niebo. Gdy wstałam rano i zaspana podeszłam do okna, myślałam, że jeszcze śnię. Nie było ani śladu po deszczu, który przecież urzędował w Beaver od przeszło kilku tygodni. Mój humor wcale nie był zły, ale widząc to słońce i odczuwając ciepło promieni słonecznych, po prostu odżyłam. Wszystko wskazywało na to, że wczorajsze pejzaże na niebie zapowiedziały nam ten dzień. Z samego rana poszłam z Gingerem na długi spacer, później szybko zrobiłam obiad i zdążyliśmy jeszcze zjeść go z babcią w ogrodzie. To było coś cudownego. Po tak długich, ciągnących się deszczowych dniach, w końcu można było wyjść na zewnątrz i pooddychać świeżym, ciepłym powietrzem. Wszystkie złe myśli odeszły w niepamięć. Przestałam przejmować się nawet ostatnim artykułem przeczytanym w internecie na temat La Push, a mój umysł znowu zastąpił wilka, którego widziałam niedawno obok domu, psem. W taką pogodę zupełnie inaczej prowadziło się samochód, niż podczas deszczowej pory. Wszystko wołało, by czerpać z tego dnia tyle, ile tylko można, bo nazajutrz spodziewać mogliśmy się ponownych burz. Już rano postanowiłam, że wyciągnę z tego dnia najwięcej, ile się da.

Mijając kierunkowskaz na La Push, poprawiłam się w fotelu. Nie do końca wiedziałam co Jacob miał wczoraj na myśli proponując spacer, ale wywołał on we mnie duży dyskomfort. Dopiero dzisiaj rano zrozumiałam, że poprzedniego wieczoru opowiadał te niestworzone historie tylko po to, bym się uspokoiła i chociaż trochę uśmiechnęła. Byłam mu za to naprawdę bardzo wdzięczna, ale z tyłu głowy znowu pojawiało się to uczucie wstydu. Musiał dostrzec we mnie ten chaos i smutek, że posunął się aż do takich zdań, które padły wczoraj.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 08, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Nikt Ci Nie Uwierzy Where stories live. Discover now