Wybór

27 2 0
                                    


Za każdym razem, gdy Casper wyjeżdża, mam wrażenie, że zabiera ze sobą cząstkę mnie.

Tak, jakby wyrywał we mnie swoim wyjazdem potężną dziurę, a zalepienie jej było po prostu niemożliwe...

Notorycznie, gdy to ma miejsce, czuję, że nie wytrzymam następnego razu. Świadomość, że znowu go tyle nie będzie, dobija mnie tak bardzo, że przez następne kilka dni po jego wyjeździe nie mogę dojść do siebie.

Poprzedniego dnia, tuż po tym, gdy wróciliśmy z La Push, czasu wystarczyło jedynie na krótki seans filmowy, który w dziewięćdziesięciu procentach przegadaliśmy, oraz na szybką kolację z babcią. Z jednej strony cieszyłam się, że pojechaliśmy na te zakupy, bo zarazem miałabym je już z głowy w tygodniu, a przy tym przecież też rozmawialiśmy, ale z drugiej strony winiłam się za to, że sama ich nie zrobiłam na przykład dzisiaj rano. Mielibyśmy w ten sposób więcej czasu poprzedniego dnia. Nie mogłam narzekać jednak na brak zainteresowania z jego strony. Wypytał mnie o wszystko.

Nakreśliliśmy wspólny plan, jeżeli chodzi o ciążę. Jego ultimatum odeszło w niepamięć, ale nie znaczyło to, że mogłam przestać martwić się o jego warunki. Wiedziałam, że nastał najwyższy czas, by powiedzieć o wszystkim rodzicom, bo miałam już potwierdzenie od lekarza, ale strasznie się tego obawiałam. Casper miał zamiar spotkać się z Trees i wymyślić coś, co jednocześnie uspokoiłoby mamę i sprowadziło mnie jak najszybciej do domu.

Z wyjazdu wróciliśmy na tyle późno, że Casper nie zdążył już popatrzeć mi do Lancera. Nie chciałam mu o tym przypominać, ale jednak martwił mnie stan mojego samochodu. Będąc tutaj - z dala od domu - musiałam mieć sprawne auto. Jak zakupy nie stanowiły tutaj większego problemu, bo przecież mogłam pójść po nie pieszo, tak, gdyby coś stało się babci i musiałabym zabrać ją do lekarza po prostu byłabym w kropce. Mój brat nie zostawiał mnie jednak z niczym samą. Ustalił, że w wolny dzień zadzwoni do mnie i poinstruuje mnie w przeglądzie na wideo rozmowie, a sam załatwi w kilka godzin zastępcze auto, gdyby było potrzebne. Zgodziłam się na to, ale wiedziałam, że wizyta u mechanika będzie nieunikniona.

Korzystałam z wieczora, jak tylko mogłam. Chciałam poruszyć z nim każdy temat, którego nie było dane nam otworzyć podczas rozmowy przez telefon. Nie ukrywając - były to przede wszystkim tematy ciąży, mojej przyszłości i rozmowy z rodzicami. Casper obiecał, że pomoże mi na tyle, ile będzie mógł - znajdzie dobrego lekarza w Seattle, zorganizuje mi powrót, a jak będzie trzeba, pomoże z rodzicami i rozglądnie się za mieszkaniem w centrum miasta. Byłam mu naprawdę bardzo wdzięczna za to wszystko. Pomimo tego, że miał swoje życie i problemy - dziewięćdziesiąt procent swojego wolnego czasu poświęcał mnie.

Pech chciał, że naszą nocną rozmowę przerwał sen. Z wyczerpania, rozpaczy i emocji po prostu zasnęłam. Nie żegnając się, nie mówiąc "dobranoc", zapominając, że przecież mój brat wyjeżdża z samego rana...

I tak się stało.

Budząc się następnego rana, zastałam puste łóżko.

Brak Caspera, brak jego samochodu, czy chociażby jakiegokolwiek śladu, że tutaj był... Tak, jakby w ogóle nie przyjechał, a to, co działo się wczoraj, było po prostu zwykłym snem. Nie mogłam być na niego zła, za to, że się nie pożegnał, bo kilkukrotnie ostrzegał, że będzie wyjeżdżał z samego rana, ale smutek pozostał. Z jednej strony cieszyłam się, że w końcu wyjdzie gdzieś z przyjaciółmi, a z drugiej oddałabym wszystko, by mógł zostać jeszcze chociażby na jeden dzień. Tymczasem, obudziłam się bez niego, w dodatku odjechał bez pożegnania.

Szara rzeczywistość powróciła bardzo szybko. Już rano totalnie nie chciało mi się wstać z łóżka, a pogoda za oknem dodawała depresyjnego klimatu. Postarałam się jedynie o szybki prysznic, śniadanie z babcią i zrobienie obiadu. Od pierwszej po południu siedziałam w swoim pokoju i patrząc w okno z parapetu, totalnie odpływałam. Tego dnia nawet ciąża nie chciała dać o sobie znać. Wszystko zaczęło znowu wracać do sytuacji, która wydarzyła się na balu, czy tego smutku, który nie odstępował mnie od kilku tygodni, ale robiłam wszystko, by tylko moje negatywne myśli nie wzięły nade mną góry.

Nikt Ci Nie Uwierzy Where stories live. Discover now