część 10

24 2 1
                                    

- kazałem otworzyć im kawiarnię ,  o tej samej godzinie co zawsze - mówi szef.

- czyli spóźnimy się dwie godziny do pracy.

- nie,  to ty się spóźnisz - zaśmiał się.

Godzinę Później byliśmy   już koło kawiarni.  Auto zostawiłam na parkingu kawiarni więc  był bezpieczny wzięłam torby po czym z jednego samochodu, włożyłam do drugiego bym nie zapomniała  ich..

Po wszystkim   pobiegłam do pomieszczenia pełnego ludzi, wszyscy jak tylko mnie zobaczyli aż  się ucieszyli. Aż tak jestem popularna.

Pobiegłam do  gabinetu   szefa gdzie go nie zostałam.. Obróciłam się by odejść   ale przeszkodziła mi  pewna osoba. To ta osobą którą szukałam.

- boże Vèronique. Coś  ty taka  agresywna. - zaśmiał się.

- Aajjj idź,  szukałam szefa.

- przecież  spędziliśmy tydzień na wakacjach  , nie. Masz mnie dość? .

- Scott? Ogarnij się - próbowałam być agresywna jednak  nie wyszło mi to

- słodki marszczysz nosek,  ale teraz. Idź zakładać wrotki i śmigaj do pracy.

- ty raz  załóż  je i pojeździ.

- a  założymy się że założę?

- okej, zakład że nie wytrzymasz  dnia na wrotkach rozdawając  posiłki plus  przy kasie czasami oraz ugotować.

- nie, znaczy tak wytrzymam.

- moje wrotki są koło twoich więc jak możesz  otwórz drzwi a ja odbiorę moje wrotki - mówię na co przytakuje .

Wyjechałam z  gabinetu Scotta po dwudziestu minutach.

Razem z nim na czele.

No żeby  wy pierdzielić się prostu na twarz przy wyjściu z gabinetu to. Trza mieć  szczęście.

Wybuchłam śmiechem na widok jego miny. Pomogłam mu wstać po czym skierowaliśmy się prosto do  lady.

Mijaliśmy roześmiane twarze  klientów.

- dobra, wygrałaś - spojrzałam na Scotta który ściągał swoje wrotki. - nie wytrzyma. Nagroda będzie czekać  w  gabinecie - powiedział.

- a  co to będzie? - pytam na co kiwa głową na znak  że nie  mam pytać bo i tak nie powie.

Skierował się do gabinetu, a  ja za nim.

- zostań! - zaśmiał się - pracuj. Od maszerować - dodał na co cofnęłam się  i od jechałam z  uśmiechem na twarzy.

- ajj  ty..

- co ja? - pyta obracając się

- kochany szefuncio  - uśmiechnęłam się promiennie i od jechałam z dala od niego.

- kochanie -  przejeżdżając  koło stołków   poczułam  delikatny dotyk spojrzałam się  w  stronę osoby.

- tak?  - pytam kobiety

- czy mogła bym te popisowe danie? Twoje?

- które by panią interesowały mam trzy rodzaje.

- a  co pani ma?

- Spaghetti, tortilla oraz zupa ala kapuśniak - mówię

- poproszę   siedem razy na wynos po każdym - uśmiechnęłam się

- dobrze, za godzinkę będzie.

- nie spieszy mi się kochanie.

Vèronique Where stories live. Discover now