- jesteś teraz moja, już na zawsze. - uśmiechnął się.
- pozwól że to ja zadecyduje kogo będę. - odezwałam się na moje słowa zmienił swoją minę.
- nie sprzeciwiaj się swoją alfie - krzyknął głosem alfy, mężczyzna widząc to że to na mnie nie działa. Zaskoczył się.
- jak już wspomniałam, pozwól zadecydować o sobie samej. - odeszłam, tak po prostu odeszłam zostawiając go tam samego.
Po pół godzinie byłam już w domu. Nie lubiłam takich akcji. Cholera i co przez całe życie będę z kimś kto zabił mi rodzinę? Będą mnie teraz więzić, nie będę tak żyć. Nie po to mama mnie urodziła bym żyła na czyjeś rozkazy.
Oj nie! Moja mama taka nie była i ja też nie zamierzam taka być.
Z resztą wiedziałam też to że zostanę znaleziona i siłą doprowadzona do miejsca pełnego wilków. Daje nie cały tydzień a będę w sypialni Andrè, tak działa więź matę. Zawsze posunie się do nie stworzonych rzeczy by mieć ja/go przy sobie.
******
Na następny dzień w kawiarni byłam, przed dziewiąta.
Poszłam się przebrać oraz wypić słodką karmelową Latte. Wchodząc z powrotem na salę zauważyłam swojego szefa.
- jesteście wielcy! - krzyknął - dzięki wam dostaje dużo telefonów z pytaniem czy kawiarnia posiada to co słyszeli! A wiecie ci? - pyta - was. Chodziło im o was i zapewniali że przyjedzie dzisiaj siedemdziesiąt osób - uśmiechnął się podekscytowany - jednak to nie wszystko oni powiedzieli że będą codziennie tak przyjeżdżać - przytulił mnie - plus tego że tam gdzie byłaś zapłacili więcej niż się spodziewaliśmy. Pięćdziesiąt tysięcy rozumiesz i to wszystko jest Wasze - odsunął mnie od siebie i spojrzał na mnie - widziałem wasz występ, co prawda był na żywo i nie mieliście scenariuszy ale cholera czy wy nie chcieliście być aktorami? - pyta
- nie, to jest moja natura.
- i powiedz mi dlaczego mi nie powiedziałaś że masz tak piękny głos? Nigdy tu nie śpiewałaś -pyta udając obrażonego
- dobra, chcesz to mogę też tu śpiewać...
*****
Praca zaczęła się pół godziny temu a ludzie jest od chuja.
- Vèronique czy możesz podejść do stolika pięć? - pyta Stella
- tak, już idę - odpowiadam i jadę żwawym krokiem. Po drodze wzięłam notes i długopis po czym bez zatrzymywania się podjechałam do stolika.
- dzień dobry witam w kawiarni pełnej uśmiechu oraz dobrej zabawy w czym mogę pomóc? - spojrzałam się klientów jednak jakie było moje zdziwienie gdy spotkałam siostrę mojego przeznaczonego
- cześć bratowo - krzyknęła zwracając uwagę każdego z osobna. Czyli to są wilki tak? .
- witaj, jak leci? - pytam.
- dobrze, zaraz będzie tu Andrè - uśmiechnęła się - o już jest - pomachała ręką by chłopak zwrócił na nią uwagę.
Chwile później poczułam ręce na mojej talii.
- witaj moja piękna, przeprowadziłem klientów. - uśmiechnął się po czym usiadł obok jakieś dziewczyny.
~widzisz to? Ona się do niego klei wyjeb ją z kawiarni
O nie moja druga natura się odezwała. Będą kłopoty
Zauważyłam że dziewczyna przybliża się do Andrè i uśmiechnęła się do niego gdy ten się spojrzał na nią.
~spokojnie, długo nie pożyje. - odpowiadam wilczycy.
- daliście mi więcej pracy. - westchnęłam.
- oj moja słodka klusio , pomogę ci jak chcesz - koło mnie stanął Vincent który odebrał ode mnie notes i długopis.
- nie nazywaj mnie tak. - warknęłam jednak inaczej niż powinnam. Poczułam jak warczeć jak normalny wilk, spojrzałam się na Vincenta który uśmiechnął się do mnie i wziął mnie za rękę.
- zostaw ją! - krzyk Andrè był tak głośny i władczy że nawet nie wiem którym momencie zostałam wyrwana z uścisku Vincenta.
- bo co?
- bo to moja kobieta i masz trzymać swoje brudne łapska przy sobie - Vincenta spojrzał na mnie po czym podniósł ręce w górę by pokazać że się poddaje.
- takie już życie. - mówię co mi niby pozostaje jak pogodzić się z faktem że jestem jego już do usranej śmierci. - idę przynieść mój specjał .
YOU ARE READING
Vèronique
Werewolf- Véronique czy wszystko okej? tak oczywiście, gdyby nie fakt ze muszę widzieć twój ryj z bliska. nerwowo przeczesałam swoje falowane włosy i od jechałam na wrotkach w stronę stolików.