Rozdział 11- część II

Start from the beginning
                                    

-A co to zmieni?

-Nie wiem. Ale czy nie warto spróbować?- spojrzał na mnie przenikliwie. W tym momencie nie postrzegałam go jako mojego wroga. Nie widziałam w nim nawet szefa mafii. Był tylko on. Ned. Osoba, która pomimo całego naszego bagażu chyba chciała mi pomóc. Zaryzykowałam i zaczęłam opowiadać.

-Jak miałam sześć lat jak już kiedyś opowiadałam zmarła moja mama. Tata przez rok czasu się mną nie interesował- mężczyzna kiwnął głową na znak, że pamięta moją historię.- Ale to nie znaczy, iż nie było innych "opiekunów"- powiedziałam gorzko.- Przez prawie rok czasu co dzień czasem co drugi czy trzeci dzień przychodzili do mnie trzej panowie w średnim wieku. Na początku tylko mnie dotykali, głaskali. Potem zaczęli przytulać, kazali siebie dotykać. Za nieposłuszeństwo spotykała mnie kara. Za posłuszeństwo nagroda- starłam pojedynczą łzę jaka sturlała mi się po policzku. - To... to był najgorszy etap mojego życia. Później ojciec sobie o mnie przypomniał. I panowie przestali przychodzić. Przez lata dręczyły mnie koszmary. Ale myślałam, że w końcu sobie z nimi poradziłam... Do wczoraj. Wtedy... znowu...- przerwałam starając się nie rozpłakać ponownie. Narzeczony przytulił mnie do siebie.

-Już dobrze. Jestem przy Tobie. Już dobrze.

Nie wiem jak długo tak siedzieliśmy, ale w końcu zasnęłam wymęczona. Rankiem obudziłam się nadzwyczaj wypoczęta. Podniosłam głowę i zauważyłam, że nie byłam już w salonie, gdzie zasnęłam, ale w sypialni. Najwidoczniej Ned musiał mnie w nocy przenieść. Nie było go jednak obok mnie, abym go mogła o to zapytać. Pewnie i dobrze. Głupio mi była za to, iż widział mnie w nocy taką słabą. Nie powinnam była mu nic opowiadać. Teraz tego żałowałam. Nawet Matt nic nie wiedział o tych wydarzeniach, a był najbliższą osobą jaką miałam. A powierzyłam to wszystko mojemu wrogowi. Zła na samą siebie wstałam i zaczęłam szykować się na dzisiejszy dzień pracy.

Weszłam do kuchni planując zjeść śniadanie. Jednak, gdy zobaczyłam tam mojego narzeczonego odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę wyjścia, postanawiając zjeść coś na mieście.

-Luiza, zaczekaj- odezwał się mężczyzna.

-Muszę jechać do pracy- powiedziałam.

-Nie udawaj- warknął.- Chciałbym porozmawiać.

-A ja nie- odpowiedziałam zakładając ręce na piersi i odwracając się w jego stronę.

-Chodź, zjemy śniadanie. Zrobiłem jajecznicę.

-Nie jestem głodna- rzekłam, ale mój burczący głośno brzuch zdradził prawdę. Brunet tylko na mnie spojrzał.- Ok, ok. Możemy razem zjeść- skapitulowałam, ruszając w stronę wyspy kuchennej. Stały na niej dwa talerze z parującym daniem. Usiadłam i zaczęłam jeść. Brunet usiadł obok mnie i zrobił dokładnie to samo. Gdy skończyłam wzięłam naczynia i włożyłam je do zmywarki.

-Dobrze, teraz możemy porozmawiać- powiedział mój narzeczony, gdy odwróciłam się do niego.

-O czym?- zapytałam mając nadzieje, że nie wspomni o wczorajszej nocy.

-Czy wiesz kim byli ci mężczyźni o których mi wczoraj powiedziałaś?- spojrzał na mnie przenikliwie.

-Nawet jeżeli to po co ci ta wiedza?

-Odpowiedz na zadane pytanie- warknął na mnie.

-Tak, wiem- burknęłam nie spuszczając z niego wzroku.

-Kto to?

-Nie twój interes- oparłam się o szafki przybierając obronną pozę.

-Mój. Jesteś moją narzeczoną- zirytował się.

Złączeni umowąWhere stories live. Discover now