2. Sobota

51 4 76
                                    

Słodki syrop klonowy rozpływał się powoli w moich ustach, łącząc się z idealnie upieczonym naleśnikiem. Włożyłam ostatni kawałek jedzenia do buzi i oparłam się wygodniej na siedzeniu lustrując jasny, marmurowy blat. Spora kuchnia w białych kolorach z ogromną liczbą szafek i pięknymi granitami. Duże okno naprzeciwko mnie pokazuje ogródek z wystrzyżoną co do milimetra trawą i popołudniową panoramę Gotham City.

Nagle w wejściu do kuchni pojawił się pan Wayne i trochę niższy od niego chłopak o ciemnych jak węgiel włosach i jasnych, niebieskich oczach. Przyjaźnie się uśmiechnęłam, niezauważalnie prostując swój kręgosłup.

—Jane, to jest Richard—Mężczyzna popchnął chłopaka do przodu. Złapałam z nim krótki kontakt wzrokowy. Wygląda jak by był w moim wieku, albo ewentualnie troszkę straszy.

—Cześć—Odezwałam się pierwsza.

—Hej—Odmruknął i obydwoje siedli przy blacie i zaczęli nakładać sobie naleśniki przy okazji brudząc wszystko dookoła.

—Alfred znowu zrobił dobre placki—Zaczął Wayne z ustami pełnymi jedzenia.—Zacznę mu płacić żeby robił je częściej—Zaśmiałam się pod nosem.—Jane umiesz gotować?

—Robiąc gofry i spaghetti nie spalam kuchni, więc to chyba znaczy tak—Wzruszyłam ramionami i nagle przypomniało mi się jak gofrownica kilka razy prawie mi wybuchła. To tylko taki szczegół.

Wstałam od stołu chwytając pusty talerz, ruszyłam powoli w stronę zlewu. Naczynie z cichym brzdękiem wyładowało na stercie innych naczyń.

—A zostawiłem w twoim pokoju kilka rzeczy. Mam nadzieje ze trafiłem.

—Dziękuje—Uśmiechnęłam się i wyszłam z kuchni kierując się powoli w stronę pokoju który zajmuję. Po raz kolejny dnia dzisiejszego podziwiałam różne obrazy wiszące na ścianach. Cały dzień starałam się cokolwiek pomóc Alfredowi i przy okazji nauczyłam się drogi do salonu oraz kuchni, co stanowi naprawdę niewielką część tego budynku.

Pchnęłam drzwi i weszłam do pokoju. Zdziwiona zwróciłam uwagę na kilka papierowych reklamówek leżących przy łóżku, a dopiero po chwili zrozumiałam. Naprawdę nie mam pojęcia czy kiedykolwiek uda mi się wystarczająco pokazać moja wdzięczność temu człowiekowi.

Opadłam bezwładnie plecami na łóżko. Dick wydaje się ciekawy i myślę , że uda nam się zakolegować. Mam nadzieję, że pomiędzy nami nie będzie wojennej ścieżki. Może ma dzisiaj po prostu gorszy dzień? Odleciałam myśląc o wszystkim. Jestem ciekawa jak długo tu zostanę i jak to wszystko będzie wyglądać.

Zbudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Zerwałam się do siadu i szybko poprawiłam włosy.

—Proszę—Wychrypiałam.

Zaraz drzwi się uchyliły i w progu stanął chłopak w dresie. Biała koszulka wisiała na nim tak samo jak zwykle szare dresy. Dopiero teraz zauważyłam, że jest dosyć wysoki i chyba umięśniony. Czarne włosy rozwiane ma w każda stronę. W pokoju panuje pół mrok, jedynym źródłem światła są lampy na korytarzu i oddalone budynki miasta.

—Robimy właśnie maraton filmowy. Pomyślałem, że może masz ochotę do nas dołączyć—Uśmiechnęłam się na jego propozycję. To miłe. Odchrząknęłam cicho żeby odblokować swój głos i pozbyć się tej cholernej chrypki.

—Jasne— Wstałam z łóżka i ruszyłam za chłopakiem do salonu.

Dotarliśmy do pomieszczenia w którym znalazłam się dzisiejszego ranka. Na ogromnej sofie przed telewizorem siedział spokojnie mężczyzna trzymając miskę z popcornem. Dick przeskoczył przez oparcie i wylądował zaraz obok niego, natomiast ja spokojnie okrążyłam mebel po czym siadłam koło nich. Chwile później wszedł Alfred z miską pełną parującego od ciepła popcornu. Siadł obok mnie i wszyscy razem zaczęliśmy oglądać jakiś film. Nie mam pojęcia jak się nazywa, ale jest świetny. Nagle w momencie sceny dosyć erotycznej Bruce natychmiastowo zasłonił Dickowi oczy. Wybuchliśmy wszyscy śmiechem, a Wayne'owi oberwało się z popcornu. Właśnie takim sposobem połowa jedzenia wylądowała gdzieś porozrzucana po salonie. Zaraz po skończeniu jednego filmu, zaczęliśmy oglądać kolejne. Po dłuższym czasie zdziwiłam się delikatnie kiedy zza oknem zaczęło już świtać, a moi kompani całkowicie niewzruszeni obserwowali jak ktoś spuszcza innej postaci wpierdol.

—Jaki dzisiaj dzień?—Zapytałam zamroczona. Zaczęłam już robić się zmęczona i senna.

—Sobota—Odpowiedział od razu Alfred. Przytaknęłam tylko głowa ,czego zapewne i tak nie zauważył.

Okryłam się bardziej kocem który gdzieś w połowie maratonu wylądował na moich nogach.
Odwróciłam moją uwagę od filmu i zaczęłam walczyć ze snem. Cała atmosfera dookoła mnie zrobiła się na tyle przyjemna, że poczułam senność. Nie sądziłam, że będę czuła się tutaj tak komfortowo. Nagle telefon leżący na kolanach Dicka się podświetlił. Chłopak widocznie się spiął i szybko go wyłączył.

—Idę do łazienki—Szybko wyartykułował po czym od razu wstał.

Udało mi się w miarę odgonić sen i w momencie kiedy mijało dobre piętnaście minut od wyjścia chłopaka do łazienki zaczęłam zastanawiać się czy tam nie zasnął. W końcu pojawiły się napisy końcowe i Pan Wayne wyłączył telewizor.

—Jane, śpisz?—Odwrócił głowę w moją stronę.

—Prawie—Odmruknęłam opierając głowę na ręce.

—Koniec filmów na dzisiaj, pora spać—Westchnął mężczyzna. Przytaknęłam i wstałam z kanapy, próbując jednocześnie złożyć koc. Kiedy mi się to udało odłożyłam go tam gdzie siedziałam.

—Dobranoc—Ruszyłam do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do sporego okna które otworzyłam. Świeże poranne powietrze wlało się do pokoju. Ściągnęłam z siebie ubrania które nosiłam cały dzień i odnalazłam w torbach coś co mogła bym założyć do spania. Wyjęłam kremową satynową koszulę nocną, na ramiączkach i z koronką. Uznałam ją za idealną i założyłam ją na siebie. Niezwykle miękki materiał otulił moje zmęczone ciało, wpełzłam powoli pod kołdrę i zakryłam się po czubek nosa.

Ciekawe czy Dick już zasnął?

~~

Guten, gluten.

Rozdzialik nic nie wnoszący do fabuły bo why not. Na rozluźnienie póki akcja nie zaczęła jeszcze się knocić. Pamiętajcie przyjaciele, nie martwcie się w tedy gdy jest źle, tylko kiedy jest dobrze ;-).

A i myśle nad zrobieniem playlisty z piosenek których używam do pisania tego fan fika oraz uważam ,że oddają jego vibe, co wy na to?

0:48
4.08.2022

—kurwixon

The nights begins to shine |Dick Grayson|Where stories live. Discover now