003

266 19 0
                                    

- Za kogo ty się kurwa uważasz, żeby robić ze mną zakład – warknął Sukuna.

- Jestem osobą, która właśnie ciebie tu uwięziła, więc jeśli chcesz wyjść radzę ci teraz mnie posłuchać - odpowiedziała Kiyo spokojnie, na co demon tylko mruknął coś pod nosem na temat nieugiętego charakteru dziewczyny.

- Zwykle gdy ludzie mnie o coś proszą, klęczą przede mną na kolanach i kłaniają się tak nisko, że ich głowy dotykają ziemi.

- W takim razie, wybacz mi proszę, że nie spełniam twoich oczekiwań wasza wysokość – zadrwiła Kiyo, co spowodowało, że Sukuna coraz bardziej zaczął rozpatrywać opcje próby przebicia się siłą przez ową barierę.

- Wiesz, naprawdę zaczynasz mnie mocno wkurzać – powiedział demon zgrzytając zębami.

- Dla mnie brzmi to jak wyróżnienie, z tego co ludzie mówią wielki król yokai nigdy nie zgodził się na stawianie przez kogoś innego warunków – uśmiechnęła się Kiyo, na co Sukuna tylko głęboko westchnął i utkwił w niej swoje przeszywające, mroczne spojrzenie.

- Więc, czego chcesz? – zapytał mężczyzna.

Początkowo planował on wyjść z tej głupiej świątyni i pozbyć się tej cholernej bransoletki na pierwszym miejscu. Tak długo, jak mógł w końcu odzyskać pełnię swojej mocy, był przychylny temu, by wysłuchać co ma do powiedzenia dziewczyna, przynajmniej na tą chwilę.

- Po pierwsze nie skrzywdzisz nikogo, podczas gdy będziemy razem podróżować. Po drugie, gdy będziemy w obecności ludzi, zmienisz swoją formę na ludzką, tak by ich nie straszyć i po trzecie, nie oczekuję od ciebie, że będziesz ze mną współpracował, po prostu nie wchodź mi w drogę.

Sukuna warknął cicho, po czym szybko kiwnął głową, zgadzając się na warunki.

Zasady nigdy go nie obowiązywały i to się nigdy nie zmieni.

Kiyo odeszła szybko pozostawiając króla yokai zdezorientowanego.

- OI! DALEJ JESTEM TUTAJ ZAMKNIĘTY! WRACAJ TU TY SUKO!

Po pięciu minutach agresywnego kopania i uderzania w barierę, ta w końcu ustąpiła i Sukuna mógł wreszcie opuścić świątynię.

Trochę się wahając, cztero – ręki mężczyzna zeskoczył w dół, ze Ścieszki na stojący nieopodal kamień. Nagle poczuł na swojej twarzy jakiś materiał, a chwilę później jego wizja świata została zaćmiona.

- Co do...

- Należy do Satoru, jestem jednak pewna, że nie będzie za nim tęsknił – wtrąciła się Kiyo, podczas gdy ona sama miała dalej na sobie czerwoną hakamę i białą kosodę z okrągłym wiklinianym koszykiem pełnym strzał, sakiewką pieniędzy i jedzenia przewieszoną przez ramię.

Kiyo trzymając w dłoni długi, czarny łuk odwróciła się, podczas gdy Sukuna mlaskał językiem w niezadowoleniu, gdy zmieniał swoją formę na ludzką, tak by mógł się zmieścić w białe kimono.

Podnosząc malutki kamyczek, po tym jak skończył się ubierać, Sukuna rzucił go najmocniej jak potrafił w kierunku dziewczyny, na co Kiyo z gracją i spokojem uniknęła go. Kamyk tymczasem trafił w drzewo, które pod wpływem siły z jaką zostało uderzone przewaliło się.

- Czy to było konieczne?

- Powiedziałaś, że nie mogę krzywdzić innych, nie wspominałaś nic o naturze – warknął Sukuna, na co Kiyo odwróciła od niego swoją głowę i ruszyła przed siebie w dół góry.

Sukuna delikatnie westchnął.

Zero reakcji, co za nudna kobieta.

Sukuna szedł za dziewczyną w dużej odległości, zastanawiając się, czy gdyby rzucił kamieniem, ten mógłby ją skrzywdzić. Wiedział, że nie może położyć na niej swoich łap, ale może będzie w stanie odrąbać jej głowę za pomocą jakiegoś narzędzia lub broni.

𝙎𝙀𝘼𝙇𝙀𝘿 {𝙧. 𝙨𝙪𝙠𝙪𝙣𝙖} TŁUMACZENIE PLWhere stories live. Discover now