Thirteen

843 28 8
                                    

Serce waliło mi jak nigdy, nie mogłam sie opanować a procenty w moim organizmie nie pomogły. Wstałam i usiadłam okrakiem na jego udach, chłopak również wstał. Jego obydwie dłonie powędrowały na moje plecy by raz jeszcze spróbować rozpiąć sukienkę. Ta walka doprowadzała mnie do frustracji. Nie wytrzymując dłużej, chwyciłam jego ręce i nakierowałam jego oczy na moje.

- Hej. - odezwałam się pierwsza patrząc na jego idealnie opaloną skórę

- Hej.- znowu go pocałowałam, moje place zatopiły się w jego włosach które nie były już idealnie ułożone jak godzinę temu. Jego palce ślizgały się po moim udzie podciągając sukienkę coraz wyżej. Popchnęłam go lekko na materac po czym zaczęłam rozpinać resztę guzików przy jego koszuli. Gdy jednak po całej willi rozległ się krzyk macochy chłopaka zaskoczyłam z niego jak poparzona i nerwowo stanęłam przy drzwiach od łazienki.

- Zauważyła że nie ma sukienki.- stres znowu do mnie wrócił, a wódka jakby wyparowała.- Rafe musisz pomóc mi ją zdjąć.- blondyn nadal leżał podpierając się łokciami o kołdrę. Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem i wtedy zauważyłam jego brak koszuli. Przez emocje nawet nie pamiętałam że zdąrzyłam mu ją zdjąć do końca. Wstał i gestem dłoni kazał mi się obrócić. Chwyciłam włosy i zebrałam je z przodu.

- Rafe? Jesteś tu?- Rose zaczęła pukać w drzwi jakby miała je za chwile rozszarpać. Poczułam jak chłopak mocno szarpnął za zamek i sukienka spadła na sam dół zakrywając mi już jedynie kostki. Przełknęłam głośno ślinę i zakryłam dłońmi piersi. Na szczęście chłopak stał za mną.- Rafe?

- Nie teraz Rose!- wyciągnęłam nogi z materiału i wbiegłam do łazienki. Szybko narzuciłam na siebie swoją bluzkę i spódniczkę po czym spojrzałam w lustro. Wtedy dotarło do mnie co właściwie się stało. - Aria? Mogę wejść?- blondyn stał za drzwiami nie przejmując się tym że jego macocha umiera prawdopodobnie na zawał.

- Nie, nie wiem!- zaczęłam się nerwowo jąkać, brakowało sekundy a przespałabym się z Rafe'm. Byłabym jak prostytutki Whizzy. Chłopak delikatnie uchylił drzwi i wszedł z sukienką w rękach.- Rafe to, to nie może się powtórzyć.- jego twarz jakby zastygła, nie umiałam wyczytać z niej czy przyznaje mi rację czy jest smutny.- Za dużo wypiliśmy, oboje, i...- przetarłam twarz dłonią i oparłam się o umywalkę.- i oboje normalnie byśmy tego nie chcieli.

- Podarła się.- jego słowa uderzyły we mnie jak z procy.

- Co? Co!- chwyciłam od niego ubranie i zaczęłam je rozkładać. Zamek faktycznie się rozdarł wraz z połową materiału na plecach. Łzy zaczęły mi napływać do oczu, byłam przerażona. Ominelam chłopaka i z uniesioną głową podeszłam do drzwi, do których odziwo nie dobijała się już Rose. Otworzyłam je ale nie udało mi się wyjść ponieważ Cameron wciągnął mnie z powrotem do pokoju i zakluczył wejście.

- Odbiło ci? Jak cię z tym zobaczy wezwie policje.- trzymał mnie za ramiona ściskając je mocno, a jego twarz zrobiła się delikatnie czerwona.

- To co mam zrobić twoim zdaniem?- odsunęłam się od niego opuszczając ręce z rezygnacją. Chłopak na chwilę ucichł po czym ruszył do okna balkonowego, otworzył je i zerknął w dół. Nabuzowany wrócił do mnie i wyrwał mi ubranie z rąk.- Rafe?- za nim się zorientowałam ubranie wyleciało na podwórko.

- Odprowadze cię do drzwi i zagadam Rose, pobiegniesz po nią i wrócisz do domu.- nie zaprotestowałam, miałam już dosyć tego dnia a właściwie plan blondyna nie wydawał się być taki zły. Wzięłam głęboki oddech i założyłam buty.

- Dobra Cameron uda się.- uśmiechnął się delikatnie i wyszliśmy z pokoju. Czułam się jakbym weszła na terytorium wroga, skrępowana ledwo się ruszałam a na myśl że muszę obiec dom po tą sukienkę i wrócić nie pomagała. Zeszliśmy po schodach, a gdy Rafe znikł za ścianą salonu biegiem udałam się do drzwi. Byłam pewna że słyszała jak moje buty obijają się o podłogę i jak zamykam drzwi.
Wydeptując nową ścieżkę w idealnej trawie myślałam tylko o tym by wyjść stąd jak najszybciej. Zastanawiałam się po co właściwie to robię, miałam prostą drogę do bramy, zniknęła bym od razu a sukienkę znalazła by służba. Nie chciałam jednak by blondyn został ukarany za zniszczenie jej.
Biegłam przy ścianach szukając w mroku niebieskiego materiału, jednak budynek nie miał końca. Nie znalazłam jego układu tak dobrze by wiedzieć gdzie do cholery jest okno Cameron'a. Moje buty całe przemokły od rosy a twarz zrobiła się ciepła jak nigdy przedtem.
W końcu ją zobaczyłam, leżała rozkloszowana przy białych kwiatach które wyróżniały się na ciemnym tle ogródka. Dawno żadna rzecz nie sprawiła że się tak ucieszyłam,  chwyciłam ją w dłoń ściskając jak najmocniej mogłam zawracając do wyjścia. Nagle jednak obok mnie zabłysły światła na dolnym tarasie, wielkie okna niczym w kościele nie były nawet niczym osłonięte. Padłam na ziemię i doczołgałam się do ściany. Dysząc ze zmęczenia bałam się jakkolwiek ruszyć, widziałam tylko cienie dwóch osób poruszających się po pokoju.

- Nie wrócę późno, obiecuje.- Sarah otwierała właśnie wyjścia na piękną uliczkę zaraz obok mnie której wcześniej nie zauważyłam. Byłam przerażona na tyle że chyba przestałam oddychać.

- Oby był warty tego wszystkiego.- niski głos mężczyzny odezwał się zaraz za nią. Zdecydowanie nie był to Rafe więc została tylko jedna opcja.
Wcisnęłam się między krzaki i skuliłam się jak najbardziej mogłam, byłam już cała ubrudzona a sukienka zniszczona jeszcze bardziej niż wcześniej. Dziewczyna truchtem pobiegła po kamiennej dróżce i zniknęła z mojego pola widzenia po chwili światło również zgasło. Odczekałam chwile i wyturlałam się na powierzchnie. Kolejna seria maratonu wyczerpała mnie już doszczętnie. Dotarłam do bramy, która oczywiście była zamknięta. Jak mogliśmy o tym zapomnieć, nie miałam opcji wyjścia w ten sposób, nie mogłam tam zostać ani wrócić. Przez ułamek sekundy pomyślałam żeby się na nią wspiąć ale gdy czerwona lampka od kamery ujawniła się przede mną odrazu się schowałam.

- Kurwa.- oparłam się o jakieś drzewo po którym zsunełam się na ziemię. Spojrzałam na rozświetlony teraz dom, najwyraźniej to był moment w którym miało do mnie dotrzeć że postąpiłam źle i powinnam wrócić ze sukienką i wszystko wytłumaczyć a potem sama siebie aresztować. W końcu jestem płotką, muszę kraść. Jednak zanim postanowiłam popełnić samobójstwo w ten ironiczny sposób zauważyłam ostatnie wyjście. Wstałam na nogi które powoli odmawiały mi posłuszeństwa, alkohol mimo sytuacji nadal był we mnie więc męczyłam się trzy razy szybciej. Poboczem działki doszłam do portu Cameron'ów. Długi most prowadzący do otwartej wody był idealnym wyjściem. Dotarłam do jachtu który z bliska był jeszcze większy niż się wydawał. Zeszłam po drabinie do wody która sprawnie załatwiła mi odmrożone kończyny. Opłynięcie posesji trochę mi zajęło a trzymając sukienkę w dłoni było jeszcze trudniejsze. Gdy z trudem dotarłam do lądu położyłam się na chwastach nie dbając o nic dookoła, mogłam odpocząć. Wiatr uderzał o moje ciało w taki sposób że byłam pewna że jutro będę chora.

- Maybank?- zerwałam się na równe nogi. Topper przeciskał się przez zarośla w moją stronę, ukłucie w moim brzuchu narastało. Schowałam sukienkę za plecy i udawałam jeszcze bardziej pijaną niż byłam. Bujałam się i potykałam o własne nogi wierząc że zostanie daleko i będzie się poprostu naśmiewać, ale on nie przestawał iść więc spanikowałam i zaczęłam uciekać. Bycie płotką w końcu wyszło mi na dobre, Topper ledwo umiał chodzić w zawysokiej trawie a co dopiero w krzakach i chwastach. Cały czas patrzył pod nogi nie chcąc się ubrudzić więc z łatwością udało mi się schować na kolejne kilka minut by chłopak mnie ominął.
Miałam serdecznie dosyć tego dnia, w końcu znalazłam drogę na osiedle, ledwo chodząc wyszłam z ósemki zostawiając po sobie mokre ślady i mozolnie udałam się do nory. Chcąc już położyć się w łóżku nie myślałam o niczym innym. Idealna sukienka była już tylko zepsutym, brudnym skrawkiem materiału nie nadającym się do niczego zresztą tak samo jak ja.

I won't let you fall // Rafe CameronWhere stories live. Discover now