Four

1.7K 67 19
                                    

Spało mi się nadwyraz dobrze, czasem budziłam się przez ból przeszywający moje ciało gdy położyłam się na ranie. Spoglądałam wtedy niepewnie w bok sprawdzając czy chłopak nadal tam jest. Czasem wydawało mi się że nie śpi i obserwuje mnie dostrzegając tylko moje zarysy w ciemności. Obudziły mnie śmiech i czyjeś kroki w moją stronę. Szybko przewróciłam się na plecy i zauważyłam że Cameron magicznie znikł, jakby był tylko w mojej wyobraźni, co zaczęło mnie przerażać.

- Siostra? Co ty? - blondyn stanął przede mną krzyżując ręce na piersi, zaraz po nim wszedł John B. Usiadłam na skraju łóżka i lekko się uśmiechnęłam. Brunet pomachał mi co odwzajemniłam. Nie do końca wiedziałam co powiedzieć, nie przyznam się że spałam tu z Rafe'm bo wkradłam się na imprezę grubych ryb. - Co ci się stało? Jesteś cała poobijana i pobrudziłaś pościel. - wskazał palcem na wcześniej wypowiedzianą rzecz, obróciłam się za siebie i rzeczywiście gdzieniegdzie były małe plamy od krwi.

- Topper i Kelce zabrali mi buty, związali i wrzucili do basenu. - brunet przeczesał nerwowo włosy, JJ natomiast usiadł obok mnie zdenerwowany. Ewidentnie nie wiedział co powiedzieć. - Wróciłam potem do domu. - zaczęłam mówić coraz ciszej, był to dla wszystkich wrażliwy temat. - Tacie nie spodobało się jak wyglądam. - za żadne skarby nie powiem mu o tym kto mnie uratował, był by jeszcze bardziej zły. - Rozbił się wazon i dlatego tak wyglądam. Nie miałam gdzie iść, was nie było. Przepraszam. - wryłam wzrok w podłogę czekając na jakiekolwiek słowa z ich strony.

- Zabije ich wszystkich! - blondyn wstał szybko i chwycił coś za swoimi plecami, na co John B powstrzymał go po czym spojrzał w jego oczy i wyszeptał coś. - Jak ty w ogóle się tam dostałaś! Przyjechali po ciebie? - nachylił się nade mną przy tym strasząc mnie trochę. Skuliłam się od jego krzyków, więc Maybank ukucnął i złapał mnie za dłonie. Wtedy zauważył siniaki po sznurach. - Wzięli ją jak jakąś zakładniczke, to chore! - obrócił się w stronę przyjaciela.

- Nie musisz przepraszać, możesz tu zostać jak długo chcesz. - brunet wygiął usta w uśmiechu który podtrzymał mnie trochę na duchu.
Siedziałam tam jakąś godzinę, chwilę jeszcze rozmawialiśmy o tym co się stało i jak tam wylądowałam, za co swoją drogą zostałam skarcona przez mojego brata po czym wyszli do kuchni by zrobić coś do jedzenia i by się uspokoić. Zmieniłam pościele które potem wyrzuciłam przez brak działającej pralki. Obmyłam raz jeszcze rany z pomocą bruneta gdyż mój brat nie mógł patrzeć jak alkohol spływa po mojej skórze zamiast po jego przełyku.

- Dziękuję. - spojrzałam na chłopaka siedzącego na podłodze w łazience, trzymającego moją nogę uniesioną w górze. Jakby trochę zakłopotany uśmiechnął się nic nie mówiąc. Wołanie JJ zostało stłumione przez drzwi ale nadal było wyraźne, zostawiając go bez odpowiedzi naraziliśmy się na szybkie wtargnięcie jego osoby do łazienki. Tak też się stało przez co brunet dostał z drzwi w głowę. Mimo dobrej atmosfery rozdzieliliśmy się po kolejnych piętnastu minutach. Mój brat zostawił mnie z wiadomością iż to co idą robić nie jest przeznaczone dla moich uszu, a za dwie godziny mam być u Pope'a.
Nie wiedząc nic więcej niechętnie założyłam japonki John'a B i ruszyłam się tam po kilku głębszych łykach piwa z pod łóżka JJ.

- Spinać dupska, bogacze nie będą czekać! - Pan Heyward stał na pomoście podawając skrzynkę Pope'owi. - Ty też idziesz? Dobrze, szybciej się wyrobicie.- zwrócił się do mnie na co przytaknęłam mimo braku pojęcia gdzie płyniemy. Wsiadłam na pokład małej łodzi i gdy zniknęliśmy za zakrętem zaczęłam rozmowę z moim bratem na temat tego że ma mnie nie wkręcać w robotę bez mojej wiedzy, ale było już za późno by się wycofać. Wychodzi na to że dzisiaj wypadło na mnie jeśli chodzi o wyręczanie blondyna.
Przez moje obrażenia dostałam siatkę z jakimś dziwnym jedzeniem i sześciopak piwa po czym zostałam wysłana do państwa Goldberg'ów mieszkających na skraju ósemki.

- Kogo my tu mamy. - ten śmiech pozostał jak blizna w mojej głowie, przyspieszyłam kroku nie zwracając uwagi na Thornton'a idącego właśnie w moją stronę. - Czemu wczoraj tak szybko uciekłaś? Uuu jak twoja buźka, JJ'owi odbija już całkowicie. - nie dało się wtedy wyrazić jak bardzo ten człowiek mnie zdenerwował. Rzuciłam wszystko i uderzyłam go z pięści w twarz. Chłopak chyba się tego nie spodziewał gdyż stał chwilę w osłupieniu. Ocknął się niespodziewanie i rzucił się w moim kierunku, chwycił mnie mocno za nadgarstki zgniatając moje kości. Czułam w nich jeszcze większy ból niż wczoraj. - Już nie jesteś taka cwana co? - jego szczęka była mocno zaciśnięta, a oczy czerwone i podkrążone. Odepchnął mnie mocno w bok po czym wylądowałam na kamienistej drodze. Jedna z ran na nodze znowu zaczęła krwawić ale ja nadal leżałam podpierając się jedynie przedramieniem. Obejrzałam się w prawo, w oddali na szczycie górki stał Cameron z kijem golfowym patrząc to na mnie to na Topper'a z kamienną twarzą. Nic nie umiałam z niej wyczytać.
Znowu zwróciłam swoją uwagę na chłopaka przede mną, wyciągał dwa piwa z rozerwanej już paczki.

- Odwal się Topper, to nie jest kurwa twoje. - powoli zaczęłam wstawać po czym uderzyłam go ponownie w plecy. Chłopak znowu zamachnął się i znalazłam się we wcześniejszej pozycji. - Ludzie za to zapłacili, niby masz tyle pieniędzy, mógłbyś sobie sam załatwić! - poczułam silny ucisk na ramieniu i w przeciągu sekundy zostałam pociągnięta do góry. Za nim zdąrzyłam cokolwiek powiedzieć Cameron wyminął mnie i podszedł do chłopaka. Rzucił puszki z napojem na bok i położył mu dłoń na ramieniu.

- Chodź już, nie warto. - powiedział cicho ale na tyle że usłyszałam. Obrócił się i spojrzał na mnie zza pleców. Odeszli zostawiając mnie z nogą w krwi i ciuchach w piachu. Zaniosłam zakupy do klientów przepraszając ich za całe zajście, miła staruszka zaprosiła mnie do środka i pomogła mi zakładając porządny opatrunek po czym dała mi jeszcze napiwek. Usztywniła mi też nieco nadgarstki które opadały jak skręcone.
Do łodzi wróciłam inną drogą nie mogąc wymazać z mojej głowy myśli że Rafe w jakimś stopniu mnie chroni.
Wróciłam nie odzywając się do nikogo, ale mimo to blondyn i tak domyślił się co się stało. Oddałam mu pieniądze, wierząc że mu przydadzą się bardziej i poszłam posiedzieć na moje miejsce.
Patrząc w niekończącą się wodę która zazwyczaj mnie uspokojała miałam ochotę się popłakać i zwyzywać wszystkich którzy weszli by mi w drogę ale tego nie zrobiłam. Godziny mijały strasznie szybko, a niebo zaczęło się chmurzyć. Słońca powoli nie było już widać a o ładnym zachodzie można było tylko pomarzyć. Schowałam się pod drzewo, by uniknąć szybkiego zmoknięcia.

- Znowu się przede mną chowasz Maybank. - przekręciłam oczami, tak bardzo nie chciałam nikogo teraz widzieć, dlatego nie wracałam do domku, a musiał przyjść akurat on.

- Znowu nie masz przyjaciół Cameron. Niech zgadnę i to jeszcze przeze mnie. - z wrednym uśmiechem spojrzałam na jego idealnie oświetloną twarz. Zaśmiał się cicho i usiadł obok mnie opierając głowę o pień. Zmarszczyłam brwi ale wolałam nie pytać co tak właściwie robi, jeszcze kilka dni temu król nigdy by nie usiadł tak blisko mnie, tylko że kilka godzin temu leżał ze mną w jednym łóżku co dobijało mnie wewnętrznie. Zaczynało padać coraz mocniej, a my nadal siedzieliśmy w ciszy patrząc gdzieś w ciemność.

- Mam przyjaciół, ale ostatnio strasznie mnie wkurzają. - w końcu odezwał się jako pierwszy, naprawde słabo go widziałam ale gdy spojrzał na mnie jego niebieskie oczy wyróżniały się przyciągając mój wzrok. - Tak swoją drogą śmierdzisz Maybank. - i znowu się zaczęło, przez chwilę miałam wrażenie że rośnie pomiędzy nami ta dziwna atmosfera o której pisali w każdej książce. Było to jednak tylko wrażenie. Uderzyłam go lekko w ramię i wzięłam głęboki oddech.

- Wolę śmierdzieć niż myć się właśnie w tym naturalnym prysznicu i przy okazji się przeziębić. - przechyliłam głowę w bok skupiając się na deszczu. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł po moim plecach zrobiło się nagle zimno, wiatr buchnął z moją twarz pozostawiając w moich oczach piasek.

- Przyjechałem tu by ci pogratulować pięknego prawego sierpowego, byłem w szoku gdy przywaliłaś Topper'owi. - starałam się ukryć uśmiech tworzący się na mojej twarzy. Miałam wrażenie że się rumienię co nie było dla mnie normalne. - Ej wiesz znudziło mi się już to wkurzanie ciebie. -

- W końcu się odczepisz? - poprawiłam swoją pozycję i się wyprostowałam opierając łokcie o kolana. Blondyn zaśmiał się cwaniacko po czym wstał. Nie miałam pojęcia że weźmie to na serio, jakaś część mnie wolała by został może dlatego zgodziłam się na jego propozycje spędzania tego wieczoru razem z nim na włamaniu się do jego domu gdy księżniczka i reszta tej dziwnej rodziny smacznie spała.

___________

Dobranoc. ;)

I won't let you fall // Rafe CameronOù les histoires vivent. Découvrez maintenant