1. Crystal: Nie sposób się odnaleźć.

726 55 9
                                    


#trylogiainsomnia

          W pomieszczeniu panowała głucha cisza. Raz po raz przerywały ją jedynie dźwięki starego, tykającego zegara. W powietrzu unosiła się specyficzna woń mocnego, odurzającego alkoholu, drażniąca nozdrza każdej przebywającej w otoczeniu osoby. Mimo wczesnej godziny, bursztynowa ciecz wypełniała cztery szklanki, zachęcając nas swoim kolorem do skosztowania, co też śmiało uczyniłam, przeczuwając, że jeśli moje kubki smakowe nie spróbują jej w przeciągu kilku chwil, będzie naprawdę źle. Nie dało się jednak ukryć, że o ile wcześniej byłam jeszcze chętna na dokonanie jakiegoś złowieszczego aktu w ramach wybuchu złości, teraz chęci te całkowicie ze mnie uleciały. Może nawet bezpowrotnie. W ostatnim czasie życie wysysało ze mnie całą energię. Nie żeby wcześniej było jej sporo, aczkolwiek teraz człowiek potrzebował dosłownie lupy, aby cokolwiek znaleźć.

— Naprawdę nie wiem, co zrobić.

Nie zareagowałam na słowa mężczyzny. Od kilku tygodni stanowiły jego ulubione powiedzenie. Mogłam jedynie po raz kolejny wypuścić z siebie westchnienie pełne zrezygnowania. Spoglądał na nas karcąco, niczym na pięcioletnie dzieci, które coś przeskrobały.

— To nie nasza wina — naburmuszony ton głosu wślizgnął się do mych uszu.

Davian Bancroft zajmował jeden z bordowych foteli, beznamiętnym spojrzeniem taksując trzymane w dłoni szkło. Cienie pod jego oczami były o wiele bardziej wyraźne niż wcześniej, a skóra nabrała odcienia szarości. Nie był w dobrym stanie i potrafił stwierdzić to każdy, kto znał go choć odrobinę.

Zbyt wiele wydarzyło się w ostatnim czasie, aby korzystać z życia tak, jak robiło się to dotychczas.

— Nigdy nie sądziłem, że znalezienie jednej osoby będzie tak trudne — Vin wtrącił swoje trzy grosze z grymasem na twarzy. — A tu proszę, pogrywa sobie z nami w kotka i myszkę.

— Zawsze możemy zaoferować pieniądze. Może ten, kto to zrobił, przyzna się do winy i będzie po problemie — zaproponowałam, co oczywiście nie spotkało się ze zbyt dużym entuzjazmem.

No tak. Aniołowie od siedmiu boleści. Nagle niebywale potulni, dosłownie jak moja mama każdego dnia o szesnastej, kiedy to chce w spokoju obejrzeć swoją turecką telenowelę.

Davian, który stał na czele, obdarzył mnie pogardliwym prychnięciem.

— Wtedy każdy się przyzna, Macherral. Ludzie zrobią wszystko dla pieniędzy, jeszcze się nie nauczyłaś?

Cóż, może i coś w tym było, lecz nie zamierzałam przyznać mu racji.

— Ten plan i tak nie ma sensu — kontynuował tym swoim wszechwiedzącym tonem. — Co byś zrobiła, gdyby się znalazł? Nadziała go na pal? — posłał mi spojrzenie pełne politowania.

— Tak. Całkiem ładnie by tam wisiał.

Chwilę później mlasnęłam z niezadowoleniem, świadoma tego, iż nie była to opcja pożądana, choć z całą pewnością niesamowicie kusząca.

Mężczyzna przewrócił swoimi chabrowymi oczami, lecz mimo to wiedziałam, że pragnął tego samego. To, co działo się w przeciągu ostatniego miesiąca, przerosło nasze nawet najgorsze oczekiwania. W mediach zapanował prawdziwy chaos. Autentycznie nie sądziłam, że aż tak długo będą trzymać się jednego tematu, a tu proszę, ciągle mieszali nas z błotem. Udawaliśmy związek, wielkie mi halo! Świat się nie skończył. Nie my pierwsi i nie ostatni.

Dreaming Of You  - WOLNO PISANEWhere stories live. Discover now