Rozdział 8

217 15 1
                                    

Ten dzień miał być jak każde inne. Przechadzał się po mieście jak zwykle upatrując swojej ofiary. Musiała wyglądać dobrze, być drobnej postury i co najważniejsze mieć przy sobie portfel z pieniędzmi. Nie chciał by znów powtórzyła się sytuacja sprzed tygodnia jak to zabił takiego jednego, a on był spłukany. W ogóle się nie opłacało. I nagle kogoś dostrzegł. Stanął i obrócił głowę. W jakiejś odległości od niego stał chłopak. Miał blond włosy, czerwone oczy oraz bladą skórę. Na sobie miał ubrany mundurek gimnazjalny i nie podnosił wzroku znad chodnika który dla niego najwyraźniej był ciekawszy od całego świata. Nie mógł odwrócić od niego wzroku kiedy widział jego minę. Była taka... pusta. Nie był dobrym celem tylko z jednego powodu. Na pewno był spłukany. Zaczął iść przed siebie całkowicie go ignorując. Nie długo potem znalazł dla siebie idealny cel. Dyskretnie zaprowadził go do zaułka po czym zabierając mu pieniądze, zabił. Miało mu wystarczyć na następny tydzień. Bez pośpiechu zadecydował, że przejdzie się po parku. No bo dlaczego by nie? Przechadzał się tak uliczkami znów dostrzegł kogoś kątem oka. Kiedy spojrzał w tamtą stronę to zorientował się, że to był ten chłopak co widział go wcześniej. Chodził sobie spokojnie nie przejmując się, że powinien mieć teraz lekcje. Odwrócił nagle wzrok w jego stronę jednak nasunięty głęboko kaptur uniemożliwiał mu zobaczenie jego twarzy. Chłopak szybko spuścił głowę i zaczął się kierować w stronę małego placu zabaw. Usiadł na jednej huśtawce po czym zaczął się delikatnie bujać. Uniósł powoli głowę do góry kiedy zaczęło kropić. On się jednak się tym wyraźnie nie przejmował. Krople wody spływały po jego twarzy i osadzały się na puszystych włosach. Nie wiadomo dlaczego ten widok go urzekł. Może to dlatego, że wyglądał całkiem ładnie, a może dlatego, że po prostu jego wyraz twarzy był taki... pusty. Jego zimne oczy w pewnym stopniu przypominały jego. Pokręciło głową żeby odrzucić od siebie te myśli. Odszedł nawet się nie oglądając.

**************************************

Następnego dnia również na niego wpadł. Najwyraźniej był dzisiaj na lekcjach bo wyglądało to tak jakby nie dawno z niej wyszedł. Obok niego szła dwójka chłopaków która o czymś rozmawiała. Blondyn nie wydawał się nimi zbyt zainteresowany. Od razu starszemu rzuciło się w oczy to, że chłopak zachowywał się nieco inaczej niż wczoraj. Na twarzy nie gościł u niego spokój lecz agresja, a kiedy jeden z jego, chyba, przyjaciół coś do niego mówił to albo nie odpowiadał albo po prostu się wydzierał. To nie może być on, przekonywał sam siebie jednak na próżno. Nie dało się pomylić takiej twarzy. Nagle na przystanek zajechał autobus, a dwójka towarzyszących mu chłopaków natychmiast rzuciła się w jego stronę powodując, że czerwonooki o mało się nie wywrócił. Krzyczał w ich strone jakieś obelgi dopóki nie wsiedli do pojazdu. Natomiast gdy odjechali po prostu stał w miejscu. Nie było już na ulicy nikogo oprócz ich dwóch. Na twarzy chłopaka znów pojawiło się zobojętnienie. Opuścił głowę po czym podszedł do muru. Zanim Dabi zdołał co kol wiek pomyśleć to drugi uderzył w niego z całej siły pięścią. Kilka kropelek krwi uderzyło o ziemię głucho. Chłopak potrząsnął nią lekko po czym jak gdyby nigdy nic schował ją do kieszeni i poszedł dalej. Czarnowłosy nie mogąc się powstrzymać poszedł za nim. Zdziwił się kiedy niższy przechodził przez jakieś ciemne zaułki. Nie wiedział ile tak szli, ale obeszli chyba całe miasto dwa razy. W końcu najwyraźniej dotarli do celu podróży. Chłopak zapukał zdrowa ręką do drzwi które po chwili otworzył jakaś kobieta. Podobieństwo było za wielkie żeby się od razu nie zorientować, że to była jego matka. Wpuściła go do środka po czym zatrzasnęła drzwi. Niebieskooki wpatrywał się jeszcze chwilę w dom po czym jak miał się już odchodzić usłyszał huk. Odwrócił się gwałtownie w stronę mieszkania.

- Krzyki? - Szepnął sam do siebie.

Toya, jak mogłeś?! Pokręcił szybko głową żeby rozproszyć obraz powstający w jego głowie. Najszybciej jak tylko umiał odbiegł od tamtego miejsca.

**************************************

Minął już miesiąc. Prawie cały czas natykał się na tego chłopaka. Zdołał zaobserwować, że w obecności innych zachowuje się inaczej niż w samotności. Nie było również dnia żeby nie pojawił się nowy siniak na jego ciele. Nie musiał silił się nawet na ukrywanie ich. Nikt nie zwracał na niego uwagi jeśli chodziło o nie. Czasami wydawało mu się, że słyszy jak płacze jednak zawsze kiedy skierowywał wzrok na jego oczy zawsze były suche. Nie rozumiał go. W obecności ludzi żywy, pyskaty, odważny i przesadnie pewny siebie. W samotności cichy, spokojny, wtapiająca się w otoczenie. Zaczął robić zdjęcia. Uwielbiał ten pusty wyraz twarzy który tak rzadko widywał. Zaczął chodzić pod jego dom czekając aż wróci. W końcu nauczył się, że zazwyczaj wraca do niego przed godziną policyjną. Jedna ściana w jego domu zaczęła się zapełniać. Codziennie robił kilka fotografii by potem je tam przykleić. Dopiero kiedy chłopak dostał się do UA, a jego chęć do patrzenia na niego się tylko nasilała zdał sobie sprawę, że jest stalkerem. Myślał o nim cały czas. Równocześnie go lubił za to, że wytrzymywał z swoją rodziną, a z drugiej nienawidził bo tak cholernie mu przypominał samego siebie. Pewnego dnia jak chłopak wychodził z akademika następnego dnia tam już nie wrócił. Dabi zaniepokojony tym zaczął go szukać. Nie zajęło mu długo żeby go odnaleźć. W końcu obserwował go nie całe dwa lata. Czy może trzy? Zatrzymał się w opuszczonym hotelu. Przy sobie miał plecak szkolny i kilka nie zbędnych rzeczy. Dabi nie rozumiał po co uciekł. Znaczy... W pewnym stopniu rozumiał, ale on przynajmniej choć w małym stopniu miał do czego wracać. Miał przyjaciół którzy się o niego zamartwiali. Miał osoby które go wspierały. Jednego dnia spuścił z niego wzrok na chwilę, a ten zniknął. Od jakiegoś czasu mamrotał coś do siebie, że pójdzie nad rzekę. Więc tam poszedł go szukać. Stał sobie jak gdyby nigdy nic przy krawędzi mostu. Przez pusty wyraz  twarzy przebijał się pół uśmiech. Już pół jego stóp wystawało ponad krawędź. Jeden ruch i by spadł. I kiedy miał już to zrobić on chwycił go za nadgarstek i pociągnął ku sobie. Zrobiłem to, przeleciało mu przez myśl. Blondyn wyrwał nadgarstek z jego uścisku po czym obrócił się w jego stronę z niezadowoleniem.

- Kim jesteś? - Zadał pytanie jednocześnie po raz pierwszy widząc go na oczy.

***********************************************************************************************

Gwiazdka ?

Komentarz?

,, Szczęście." II Bakudabi IIWhere stories live. Discover now