IX

340 20 0
                                    

Ksiądz znalazł się zaskakująco szybko. Zapewne Mordred przywiózł ze sobą wszystko, od sukien, których nigdy nie chciałam oglądać do kapłana, który miał nas uczynić małżeństwem.

Nie minęło piętnaście minut, a staliśmy naprzeciwko siewie. Za plecami Mordreda jako jego świadek stał Bron. Chłopiec wyglądał na bardzo zadowolonego ze swojego zadania, jego twarz rozjaśniała duma. Ja wybrałam Theona, chociaż zawsze wyobrażałam sobie, że będzie to mój ojciec lub Mery.

- Zaczynajmy – mówi Mordred do księdza.

Ksiądz skina głową i wygłasza krótką formułkę o radości i szczęściu związanym ze wstąpieniem w związek małżeński. Czy on wiedział dlaczego tak naprawdę tutaj jesteśmy, dlaczego ja tu jestem? Mój przyszły mąż sprawiał wrażenie rozbawionego całą tą sytuacją. Nie wzruszał go ani mój brak entuzjazmu ani ciskające pioruny spojrzenia moich towarzyszy.

- Podajcie sobie dłonie – mówi ksiądz czym wyrywa mnie z zamyślenia.

Mordred od razu wyciąga ku mnie dłonie i zachęcająco porusza palcami bym uczyniła to samo. Jest za późno by się wycofać, więc po krótkim zawahaniu robię to samo. O dziwo jego dłonie są miękkie i ciepłe. Ja natomiast wyobrażałam sobie, że będą niczym jego serce, twarde i zimne. Delikatnie ściska moje dłonie palcami i kciukami zatacza uspokajające kręgi. Dziwi mnie ta nagła delikatność.

- Czy ty królu Mordzedzie władco Taraku bierzesz sobie królową Dalię za żonę?

- Tak – odpowiada

- Czy przyrzekasz być jej lojalnym, dbać o nią i otoczyć ją swoją opieką?

- Tak – odpowiada po raz kolejny

Pozostaję niewzruszona na jego przysięgę. Nie wierzę w szczerość jego słów.

- Czy ty królowo Dalio władco Emyrcji bierzesz króla Mordreda za męża?

- Tak – mój głos lekko drży chociaż staram się mówić stanowczo i pewnie

- Czy przyrzekasz być mu lojalna, dbać o niego i otoczyć go swoją opieką?

- Tak – przysięga przez nas wygłoszona prawdopodobnie jest tradycyjna dla Taraku i różni cię nieco od formułki mojej krainy.

- Zgodnie z waszą wolą, mając na to świadków, ogłaszam wszystkim tu zebranym, że od tej chwili jesteście połączeni świętym węzłem małżeńskim. Niech wam wiadomo, że może on zostać zerwany tylko przez samą śmierć.

Mówiąc to ksiądz kłania się nam i odchodzi. Czyżby zapomniał o tradycyjnym pocałunku młodej pary? Nie miałam jednak zamiaru nikomu o tym przypominać. Prawdę mówiąc kamień spadł mi z serca, że nie będę musiała tego robić w tym miejscu, przy tych wszystkich ludziach.

- Moje gratulacje Najjaśniejszy Panie – radośnie wtrąca Bron.

Mordred obdarza go łaskawym uśmiechem, ale się nie odzywa. Spogląda mi prosto w oczy i wygląda jakby potrafił z nich czytać. Przeraża mnie to i powoduje, że przez moje ciało przebiega dreszcz. Chyba dostrzega i to ponieważ puszcza moje dłonie, które do teraz były złączone.

- Skoro część formalności mamy za sobą – mówi spokojnym głosem do moich towarzyszy – Pora przystąpić do kolejnych.

- Co masz na myśli? – pyta Theon

- Co masz na myśli Najjaśniejszy Panie – poprawia go Mordred - To tytuł, który oczekuję słyszeć za każdym razem gdy się do mnie zwracasz. Być może królowa Dalia nie zwraca uwagi na tytuły, lecz ja przywiązuję do nich sporą wagę. Tym razem nie wyciągnę konsekwencji, lecz pilnuj się, następnym razem mogę nie być taki łaskawy.

Oddana wrogowiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz