Rozdział 8

90 4 0
                                    

Coś się między nimi zmieniło od wczorajszej rozmowy.

To tak, jakby światło słoneczne przebiło się przez cień, który rzucił na nich Alex, a Carlos musiałby być ślepy, by przegapić reakcję TK na jego dotyk. Resztę popołudnia siedzieli wygodnie w salonie; TK czytał, a Carlos próbował rozwiązać krzyżówkę bez pomocy Google. Po obiedzie TK przeprosił i wrócił do swojego pokoju, a Carlos zasnął na kanapie podczas oglądania starego filmu, który znalazł w kolekcji DVD Kevina.

TK zszedł dziś rano na śniadanie i czas po śniadaniu i obiedzie spędzili w przyjacielskiej ciszy, jakby byli bliskimi przyjaciółmi przez całe życie, egzystując na swoich orbitach, nie zajmując przestrzeni.

Teraz TK jest zwinięty w kłębek na kanapie, z nosem zatopionym w tej samej książce fantasy, tyle że jest znacznie dalej. Ma na sobie tę samą dużą żółtą bluzę z kapturem i szare spodnie dresowe, a jego włosy są jeszcze bardziej rozczochrane niż poprzedniego dnia. Wygląda na zrelaksowanego i całkowicie zadowolonego.

Carlos stara się nie gapić, gdy majstruje przy sosie, z którym eksperymentuje do obiadu, ale jego oczy przyciągają TK jak grawitacja. Widział TK w telewizji, z jego gęstymi, ciemnymi włosami zaczesanymi do tyłu i dziwacznymi strojami fachowo dopasowanymi do niego jak ulał, wyglądającymi oszałamiająco, gdy uśmiecha się do kamery. Ten TK jest przyjemny dla oczu, ale ten TK, ten siedzący na kanapie zwinięty w kłębek jak kotek w swoich workowatych ubraniach, rozgrzewa serce Carlosa.

Jakby wyczuwając na sobie spojrzenie Carlosa, TK podnosi wzrok znad książki, a jego szklisty wyraz twarzy rozjaśnia się, gdy ich spojrzenia się spotykają. Uśmiecha się, nieśmiało drgają wargi, a Carlos odwraca się do kuchennego blatu, jego oczy padają na stojącą przed nim miskę z gryzącym pachnącym płynem. Ciepło pełznie mu po szyi, odchrząkuje i podnosi okulary wyżej na nasadę nosa.

Spogląda ukradkiem na TK, kiedy myśli, że TK nie patrzy, i czuje na sobie jego wzrok, kiedy TK myśli, że nie zwraca uwagi. A kiedy od czasu do czasu ich oczy się spotykają, ciepło rozprzestrzenia się przez niego jak pożar i oboje szybko odwracają wzrok.

Chociaż Carlos czuje, że pociąga go TK i tak oczywiste, jak pociąg do TK jest do niego, nie chce naciskać, chyba że byłby pewien, że TK chce tego samego. W końcu znają się tylko od trzech dni, a dwa z nich spędzili zirytowani sobą.Przestaje mieszać sos, wygląda przez okno i wzdycha. Późne popołudniowe słońce zasłaniają gęste chmury i szalejąca burza. Płatki śniegu z gęstego puchu spadają jak piórka na białą pokrytą ziemię, a na zewnątrz jest tak cicho, że niemal upiornie. W lecie las nigdy nie śpi. Ptaki ćwierkają, stworki przemykają w zaroślach, odgłosy zwierząt odbijają się echem w grubych gałęziach i niosą się po jeziorze, a od czasu do czasu ryba z pluskiem odrywała się od powierzchni jeziora. Nie ma teraz takich odgłosów, gdy świat drzemie pod warstwą śniegu.

Przechodzą go ciarki na karku i Carlos czuje na sobie wzrok TK jak rozgrzaną do czerwoności strzałkę. Jego oddech zatrzymuje się i potrzeba mu siły woli, aby pozostać w miejscu i nie odwrócić się. Nie jest pewien, kiedy stał się tak nadwrażliwy na obecność TK, ale to bardzo, bardzo rozprasza.

„Hej", TK woła z salonu, a serce Carlosa bije szybciej. „Co tam robisz?"

Carlos spogląda na miksturę w swojej misce, podnosi ją, po czym odwraca się do salonu. - Kolacje na dziś. Robię bakłażana chili.

"Jak chińskie na wynos?"

"Nie do końca, ale blisko." Carlos zanurza palec w misce i oblizuje go, zadowolony z intensywnych i złożonych smaków sosu. „Mój ojczym robił to dla nas. To chyba jedno z moich ulubionych dań".

TK uśmiecha się, a kąciki jego oczu się marszczą. Odkłada książkę i podciąga szerokie rękawy do łokci, odsłaniając gładkie, opalone przedramiona. "Czy mogę pomóc?"

When Snow Falls, We Listen (Tłumaczenie) **TARLOS Where stories live. Discover now