Dziennik Wygnańca 1. Dzień zmian

19 2 0
                                    

-----×-----
Dziennik Wygnańca prowadzony jest przez Koraia, jest czymś na rodzaj pamiętnika, nie wypowiedzianych myśli i głebi odczuć bohatera.
-------×-------


1. Dzień Zmian
5 lat temu...

Dzisiejszy dzień zaczął się nie pozornie, tocząc się nieprzerwaną rutyną, jak to zawsze.
...podstawy, ciagle podstawy...

Chcialem zajść dalej, niż te podstawy które już dobrze znałem. Moje zeszyty były juz dawno zapełnionie po brzegi... nie, nie tą gadanina starej kobiety, a szkicami. Szkicami tak prostych rzeczy, stworzeń, zjawisk ... że w swojej prostocie można było dostrzec prawdziwe piękno. Na jednym z rysunków znalazł się kwiat orchidei ognistej, zastanawiałem się czy bylbym w stanie wytworzyc jej kształt z ognia.

Ciekawość wygrala nad rozsądkiem, który nakazywał mi czekać doprzerwy... wykorzystując okazję iż nauczycielka wydawała się być zajęta, a ja siedziałem z tyłu... Ulożyłem dłonie jedna nad drugą w pewnej odleglosci od siebie i probowałem wykreować roślinę.
Dość długo zajeła mi rzeźbienie kształtu liści jak i łodygi jednak tworzenie takich rzeczy z żywiołu uznawalem za sztukę...
W Chwili gdy już prawię dokończylem kwiat usłyszałem wołanie nauczycielki. Podniosłem wzrok, ręce dociskajac do łławkitłumiąc i niszcząc to co prawie już wykreowaľm...

Poprosiła mnie do siebie, obok niej był jeszcze ktoś, ktoś kogoś nigdy wcześniej nie widziałem. Kiedy wszedł do klasy? Nie miałem szczerze pojęcia... chyba znowu zamyślilem się zbyt mocno, odpływając w świat mojej słodkiej wyobraźni. Zależało mi na skończeniu go, pragnąłem zaskoczyć wszystkich i tym razem pokazać im wszystkim cos innego niż zwyklą destrukcyjną, o którwj nas uczyli.

Wstałem odsunąłem ławkę i ruszylem w stronę kobiety i tego kogoś. Czulem ten wzrok na sobie, nie cierpiałemm go, nie cierpiałem czuć się obserwowany w ten sposób, skrycie przez to podejrzewajac, że reszta dzieci mnie obgadywała wlaśnie w tsmtej chwili...mimo ciszy, mimo braku szeptów.. okropne uczucie, lecz nie tak okropne jak to co mialo się stać chwilę potem.

W reszcie dobiegłem chwytajac się za masywne drzwi, które otworzylem z uzyciem siły i wbieglem nieco już chwiejnie od zmęczenia do środka stając na dywanie czerwonym prowadzacym do tronów podniosłem wzrok
- Co...- zamarłem. Autentycznie w tamtej chwili zamarłem... Moja siostra siedziała rozlożona na tronie królewskim mojego ojca, jej noga zwisala oparta o jego róg, łokieć miala po drugiej stronie podparty bawiac się własnymi paznokciami z jakimś dziwnym usmiechem, siedząc przy tym w koronie. Nic nie powiedziałem lecz moja twarz była pełna przerażenia.

- Wiedziałam, że tu się zjawisz zaraz po tym jak rozkażę im cię powiadomić. ~
Wzrok Yumei przeniósł się na mnie.
- Oj braciszku nie udawaj zaskoczenia.. W końcu oboje wiemy, że nie nadajesz się do roli władcy tak potężnego królestwa, Korai... -szepneła niemal sycząc ostatnie słowa- Jesteś do tego za miętki... 

Skupiajac sie na jej słowach, prawie nie zauważyłem żołnierzy, którzy zaczeli zachodzić mnie od tyłu... Widać nie byli świadomi tego, że dzięki Huo, umiałem już calkiem dobrze walczyć. Wytworzyłem potęzny puls ognia kierowujac go w ziemie w taki sposob, by żołnierze blisko mnie zostali odepchnięci.. niektórzy z nich nawet niesiwni siłą ciosu trafili na ściany obijajac się o nie i padając na ziemię. Nie tracac czasu rzuciłem się do ucieczki , słyszac rozkaz siostry o zabiciu mnie, żołnierze zaczeli na mnie nacierać, lecz zanim ci ponownie skrócili dystans, zdążyłem użyć ognistego bicza by zabić strażników strzeżących bramy zamku i wydostać sie na dwór.

Szczęściem glos siostry nie wydostal sie jeszcze wtedy ze ścian budynku a posłańcy zapewnie nadal zbierali się z ziemi, dzieki czemu zyskalem na czasie mimo iz krata w murze zaczela sie opuszczać, zdażylem się w ostatniej chwili przecisnąć i uciec na rażącą pustynię ratując cudem wlasne życie, z tej perfidnej pułapki.

To dość ciekawe, że mimo iż za murami panował dobrobyt różnorodna flora i fauna tutsj zaś widniał jedynie piasek.. Ziemia była wysuszona i doszczetnie zniszczona, na pierwszy rzut oka wydawalasie byc niemal bez życia, zdecydownia nie tak wyobrażałem sobie to miejsce...

Moją głowe jednak wtedy nękały inne pytania, których znacznie bardziej odpowiedzi łaknąłem.

Czemu zdradzili? Dlaczego sprzeciwili się woli naszych rodzicow? Czemu mnie oszukali.. Czemu znienawidzili?
To wszystko do tej pory bylo tylko...iluzją? Nic nie znaczącą fikcją? A może też naprawdę nieźle rozegraną manipulacją...?

The Legend of Fire Prince- Powstały z PopiołówKde žijí příběhy. Začni objevovat