Rozdział 41

2K 56 26
                                    

– Dobra przyznaję, nie do końca mój plan wypalił – wyrzuciła Roxanne wchodząc do pomieszczenia. – Rozmawiałam z nią i nie miała zbyt dobrego humoru, a kiedy zaproponowałam zabranie cię do fryzjera, patrzyła na mnie z mniej więcej taką miną – kontynuowała, przybierając na usta delikatny grymas, jednocześnie przy tym podnosząc lekko brwi ku górze. – Próbowałam.

– Okey, a ściągnęłaś mnie tu, bo? – Brunetka usiadła na krześle obok, jednocześnie lekko zarzucając swoje włosy do tyłu. Zerknęła na zegarek w telefonie i na jej twarzy zagościł uśmiech.

– Bo zamierzam wprowadzić w życie drugą część planu – odparła. O nie. Nie, nie, nie, nie. Nie dziś, nie teraz.

– Żartujesz, prawda? – Dziewczyna w odpowiedzi jedynie pokiwała głową przecząco. Cholera Roxanne, nie ma takiej opcji. – Nie mogę dzisiaj, muszę – zacząłem, jednak dziewczyna wtrąciła mi się w zdanie.

– Teraz albo nigdy – rzuciła brunetka, przybierając pewną postawę.

Muszę jechać do szpitala.

– Naprawdę, nie mogę dzisiaj. Innym razem.

Roxanne jedynie westchnęła, a następnie wyszła z pomieszczenia. Widząc, że dziewczyna najwidoczniej się poddała, zacząłem pakować swoje rzeczy do plecaka. Kiedy byłem już gotowy do wyjścia, założyłem torbę na ramię, jednak w tym momencie drzwi ponownie otwarły się, a przez nie weszła Alice. Na jej twarzy ukazywał się lekki grymas zdziwienia, zresztą pewnie i tak mniejszy niż mój. Kiedy ta weszła, z celem zabrania zeszytu leżącego na ławce, drzwi za nią trzasnęły, jednocześnie zamykając się.

Nie wierzę.

Zabiję Evans.

Cholera Roxanne, czego nie zrozumiałaś w wyrażeniu "nie dzisiaj"?

Kręconowłosa prawie natychmiast pobiegła w stronę drzwi, chcąc je otworzyć, oczywiście bez skutku.

– Nie chcą się otworzyć – wysapała, po kilku dłuższych walkach.

I się nie otworzą. Przez pieprzoną godzinę. Chyba nici z odwiedzin.

– Spróbuję do kogoś zadzwonić, może ktoś jeszcze jest w szkole i nam otworzy. – Czułem, jak cała złość, zamienia się w bezsilność, a słowa, które wypowiadałem, coraz bardziej sprawiały, że miałem ochotę udusić Rox.

Mam możliwość, by w końcu ją odwiedzić, a jak się zaraz nie pospieszę, znowu ta szansa przepadnie.

Wybrałem numer do Evans, jednak ta od razu odrzuciła połączenie. Napisałem jej liczne wiadomości, z nadzieją, że chociaż na nie odpowie, co okazało się złudne.

Nawet sms o treści "Alice chce się siku" nie pomógł. Chociaż dzięki temu udało mi się wynegocjować ukrócenie czasu do pięćdziesięciu pięciu minut.

Podczas kiedy ja za maksymalnie pół godziny powinienem już być w drodze.

– Roxanne pisze, że może być dopiero za godzinę – wyrzuciłem, jednocześnie odkładając na stół telefon. Czułem, jak na przemian gotuje się we mnie złość i smutek, na myśl, że znów nie uda mi się zobaczyć Gaby. Za każdym razem wszechświat jest przeciwko tym spotkaniom.

Al oparta o ścianę zjechała lekko w dół, lądując na podłodze. Tępym wzrokiem podziwiała zamknięte drzwi, zupełnie tak, jakby miała zamiar wypalić w nich dziurę tylko po to, by się wydostać.

– Cholera, dlaczego akurat dziś – jęknęła, ponownie wstając i kierując się w stronę kawałka drewna, które nas przetrzymuje w sali. – Miałam pomóc Niall'owi poćwiczyć do jego roli.

Little Bit Of Your Heart - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz