6. Kwiaty

411 37 27
                                    

[Chuuya]
Obudziłem się rano w objęciach Osamu, kiedyś to mogło być jedynie moje marzenie, a teraz to już rzeczywistość. Wstałem i podszedłem do okna, zakwitły już kwiaty Wiśni. To ten czas, w którym najbardziej muszę się obawiać.

Nieświadomie obudziłem Dazaia, wstając z łóżka. Z racji tego, że obaj już nie spaliśmy poszliśmy przygotować jakiś posiłek. Oczywiście ja zająłem się gotowaniem, a Brunetowi zostawiłem zrobienie herbaty.
Dziś na śniadanie wybrałem naleśniki, cudem było, że mieszkaniec tego domu miał na nie składniki więc postanowiłem to wykorzystać. Usiedliśmy do stołu, by jeść. Byłem skupiony na piciu herbaty, gdy nagle Dazai wypalił.

– Hej Chu-Chu! Będziemy teraz parą?
Zanim odpowiedziałem zdążyłem wypluć herbatę, byłem w lekkim szoku, że to słyszę.
– Och… Tak, chyba tak.

Oficjalnie dziś zostaliśmy parą.
Od tego dnia zaczęliśmy częściej u siebie nocować wzajemnie – głównie ja u Osamu, bo miał on o wiele większy dom, niż moje małe mieszkanie. Przez ten czas starałem się pilnować go jak najbardziej umiałem. Czas mijał, a my szczęśliwie zakochani żyliśmy, ON żył.

Już kwiaty Wiśni przestały spadać, więc odetchnąłem z ulgą. To był tylko głupi sen… Chociaż to właśnie ten „głupi sen” sprowadził nas do tego momentu.

Nigdy nie byłem tak szczęśliwy jak jestem w tym momencie. W większości już mieszkam u Osamu, a moje mieszkanie jedynie stoi puste. Wcale mi to nie przeszkadza.

Nasze dni były różne, jednego dnia wychodziliśmy szaleć do klubu karaoke, a drugiego leżeliśmy wtuleni w siebie, oglądając film. Bez względu co się działo, nam było dobrze.
Już myślałem, że tak będzie na zawsze – nie, ja byłem tego pewny.

-----------------------------------------------------------
Przed pracą poszedłem pobiegać – ostatnio robię to regularnie. Na słuchawkach leciała moja ulubiona playlista, w pewnym momencie dotarliśmy do piosenki, która leciała w dniu balu, na którym oficjalnie Dazai wyznał mi miłość. Ten dzień był wyjątkowy – jak wszystkie od tamtej pory.

Wróciłem do domu, by zastać już jedzącego mojego chłopaka. Umówiliśmy się dziś o szesnastej w parku, powiedział mi, że to niezwykle ważne. Oczywiście się zgodziłem, bo skoro to „takie ważne” to aż mnie ciekawiło co tym razem wymyślił.

Oboje pojechaliśmy do pracy, ja do swojego biura, on do swojego.

--------------------
W pracy miałem naprawdę wiele roboty, od dawna tyle jej się nie zebrało. Siedziałem tam do późna jak tylko skończyłem większość zadań spojrzałem na godzinę, było już po dziewiętnastej. Przekląłem w myślach, wystawiłem dziś Osamu. Od razu wziąłem telefon do ręki, który przez cały dzień leżał wyciszony. Zobaczyłem dwa nieodebrane połączenia oraz parę SMS. Oddzwoniłem od razu do Bruneta, wychodząc już z budynku mafii. Ten, jednak nie odebrał, pomyślałem sobie „ach, pewnie się obraził, miał ku temu powód”. Pomyślałem co takiego mu dziś mogę ugotować na przeprosiny, by tylko mi wybaczył. Postanowiłem pójść po drodze do bliskiego sklepu i kupić jakieś składniki. Motor zostawiłem na parkingu mafii – był strzeżony i wiele razy już go tam zostawiłem na noc.
Szedłem, myśląc o kolacji, jaką dziś zrobię mojej miłości. Z zamyślenia nagle wyrwał mnie widok malutkiego kwiatka spadającego z drzewa. Byłem w parku, dokładnie w tym parku, w którym dziś miałem się spotkać z Osamu. Przyjrzałem się bliżej kwiatu… Od razu go rozpoznałem. To był kwiat z mojego snu. To nie było drzewo wiśni a moreli. Moje serce zaczęło szybciej bić, a ręce się trząść. Panikując wziąłem do ręki telefon i wszedłem w wiadomość SMS, którą wcześniej ominąłem bez sprawdzania zawartości. Zobaczyłem tylko pierwsze zdanie i zrozumiałem co się stało. Pobiegłem, ile sił w nogach do domu Osamu, drzwi były zamknięte, ale dla mnie to nie stanowiło problemu. Wiedziałem, gdzie się kierować. Wiedziałem, do którego pokoju mam iść.

Wbiegłem jak oparzony do łazienki, nie myliłem się. Leżał tam Dazai dokładnie tak samo wyglądający jak w moim śnie. Ten sam kwiatek pływał na morzu ciemnej krwi, która już przestała spływać z przedramion Osamu. Zacząłem krzyczeć jak tylko umiałem, z żalu, smutku lub nienawiści do samego siebie. Mogłem go powstrzymać. Wiedziałem, co może nastąpić, a jednak on właśnie stracił życie. Nigdy nie znałem się na kwiatach… Nikt by nigdy nie pomyślał, że można pomylić Kwiaty Sakury z Kwiatami Ume.

+++++++
Od tego dnia minęły dwa miesiące, dalej nie wróciłem do pracy po dłuższym czasie wolnego. Pudełkiem leżącym na pralce okazało się opakowanie z pierścionkiem, Dazai planował mi się oświadczyć.
Chce żyć dalej, lecz już nie potrafię. Wiem, że mój narzeczony chciałby teraz bym znów nauczył się żyć. Zrobię to jedynie dla niego.

[jeszcze został dodatek w postaci listu Osamu]

Kwiat Sakury lub Kwiat Ume - Soukoku (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz