4. Zapowiedź Balu

373 34 34
                                    

[Dazai]

Chuuya właśnie powiedział, że wczorajsza sytuacja była błędem... Nie mówię, że się tego nie spodziewałem, jednak nie chciałem tego słyszeć. Nie chciałem zdać sobie sprawy, że tylko mi to odpowiadało.


Oboje mieliśmy dziś wolny dzień, postanowiliśmy go spędzić osobno. Do wieczora oglądałem jakiś nudny serial lecący w telewizji i piłem droga whisky stojąca u mnie w domu od bardzo dawna.

Koło godziny dwudziestej pierwszej usłyszałem dzwonek do drzwi. Wstalem, by sprawdzić kogo niesie o tej porze, momentalnie zakręciło mi się w głowie. Resztkami sił które zbierałem by utrzymać równowagę, doszedłem do drzwi. Stał tam Chuuya.


[Chuuya]

Cały dzień Brunet nie odpowiada na moje wiadomości, nie dziwie mu się. W pewnym momencie zdenerwowany postanowiłem do niego przyjechać. Otworzył mi drzwi pijany jak bela. Czy on naprawdę nigdy nie ma dość?

Wszedłem do jego domu kierując się prosto do salonu, wziąłem butelkę stojącą na małym stoliku, by sprawdzić czym tym razem się alkoholizuje. Drogie whisky, temu to się powodzi. Spojrzałem na niego oceniająco i niemalże jednocześnie usiedliśmy na dwóch końcach kanapy.

Oczywiście nie na długo... Brunet położył się na całej długości mebla opierając głowę o moje kolana. Leżał tak i bawił się kosmykami moich włosów. Jedynym źródłem światła była mała lampka i dalej włączony telewizor. Mimo że to ja bylem tym trzeźwym postanowiłem zrobić coś jakbym to ja był pijany.


-Dazai... myślisz, że będziesz coś pamiętał z dzisiaj? - spytałem

-Nie mogę ci tego obiecać...

-Dobrze... Ale proszę postaraj się nie zapomnieć, okej?


Nim Osamu cokolwiek odpowiedział, pocałowałem go. Pocałunek był lekki i uroczy. Jak oderwaliśmy nasze usta od siebie to jeszcze chwilę patrzyliśmy się sobie w oczy czekając na to, co druga osoba zrobi lub powie. Ja zacząłem mówić pierwszy.


-Dazai.... Naprawdę cię kocham - oznajmiłem pewny siebie wiedząc, że nawet jeśli zostanę odrzucony to chociaż mu to powiedziałem...


Nie otrzymałem odpowiedzi.

Brązowooki zabrał głowę z moich kolan i usiadł prosto na kanapie. Patrzył się jedynie w podłogę. Po chwili ciszy wstał i wychodząc z pomieszczenia, dalej nie patrząc na mnie powiedział ciche "dobranoc". Poszedł spać do sypialni. Mimo że była pozna godzina postanowiłem wrócić do swojego domu i tam wszystko przemyśleć. Tak też zrobiłem.





Nie mogłem spać całą noc. W głowie miałem jedynie to, co się dziś wydarzyło.... Do jasnej cholery, dlaczego ja mu to wyznałem. Ewidentnie mnie odrzucił.... Chociaż w sumie to nic nie odpowiedział. Gdy zaczęło się robić jasno, postanowiłem się przebrać i iść pobiegać z samego rana. Chciałem chociaż na chwile uwolnić myśli od Dazaia.


[Dazai]

Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Dwa dni picia z rzędu w dodatku w takich ilościach nie mogły być dla mnie dobre. Skierowałem się do kuchni, by napić się wody i wziąć jakieś leki. W momencie gdy przekroczyłem próg, automatycznie wszystkie wspomnienia z wczoraj do mnie wróciły. Usiadłem na zimnych kafelkach i uderzyłem się parę razy mocno w czoło, jak mogłem do tego dopuścić... Chwile myślałem co z tym zrobić jednak na chwile obecną, udawanie że nic nie pamiętam brzmi najlepiej. Sam nie wiem co mu odpowiedzieć, to nie tak ze nie czuje do niego czegoś więcej - wręcz przeciwnie. Ja jedynie nie chce go znów zranić, nie chce zrobić tego ponownie mojemu Chu-Chu.





Dzień minął normalnie, poszedłem do pracy, w której jedynie cały dzień narzekałem na okopny ból głowy. Nie pisaliśmy dzisiaj z Chuuya. Gdy minął czas mojej pracy przypomniałem sobie, że miałem udawać, że nic się nie wydarzyło. Wziąłem do ręki telefon i wykonałem połączenie.

Umówiliśmy się z Rudowłosym w innej niż zwykle kawiarni.

Zdążyłem tylko pojechać do domu by odstawiać dokumenty, które będę musiał przejrzeć. Postanowiłem iść na pieszo, ponieważ kawiarnia była całkiem niedaleko mnie.


[Chuuya]

Dazai jak gdyby nigdy nic zadzwonił do mnie i zaproponował spotkanie. Z jednej strony się cieszę, bo wyrwało mnie to z myśli o pracy z drugiej nie do końca, bo wpędziło mnie znów w myśli o Nim. Pojechałem prosto z biura do miejsca spotkania.








Po rozmowie z Osamu zdałem sobie sprawę, że on może tego nie pamiętać. Niby było mi z tym lżej jednak w głębi serca chciałem by to pamiętał. Postanowiłem nie opowiadać mu co się działo - on sam o to nie pytał. Gadaliśmy beztrosko o swoich dniu. Opowiadałem dokładnie co ostatnio robię w mafii, brunet mówił to samo o agencji.

W pewnym momencie postanowiłem dojść do wątku, który wyjątkowo bardzo dziś mnie zmęczył.


-Mafia znowu organizuje bal.... Ozaki mi truje że mam się pojawić - zacząłem mówić

-To idź! Co masz do stracenia? - odpowiedział drugi mężczyzna

-Sam nie wiem... Nie pojawiałem się na tego typu imprezach od paru lat

-Od paru lat? Od kiedy dokładnie?

-Oh... Myślę, że ostatni raz był jak byliśmy tam razem, twój ostatni bal.


Nastała chwila ciszy. Zacząłem się obawiać pytań dotyczących tego, czemu więcej tam nie chodziłem. To było logiczne, tęskniłem za nim tak bardzo, że nie bylem w stanie tam się wybrać. Przez te lata bylem zapraszany tam jedynie z litości. Wszyscy wiedzieli, dlaczego się tam nie zjawiam, jednak nikt tego nigdy głośno nie powiedział. Ane-san nalegała bym poszedł tylko bym chociaż z lekka wyleczył się z Osamu. Ona dalej nie wie, że znów mamy kontakt....

Gdy tak rozmyślałem Dazai znów przemówił.


-Hej! Czemu byśmy się tam razem nie wybrali?

-.... Co takiego? - bylem wyjątkowo bardzo zaskoczony, nie miałem pojęcia czy on teraz żartuje, czy mówi serio.


Dazai chwilę nalegał, przystałem na jego propozycję. To był bal jedynie dla członków mafii w dodatku tych wysoko postawionych. Co by tam miał robić zdrajca taki jak Dazai Osamu?

[TO JUZ 4 ROZDZIAŁ! ten fanfik jest krótki i łącznie będzie miał 6 rozdziałów + dodatek]

Kwiat Sakury lub Kwiat Ume - Soukoku (zakończone)Where stories live. Discover now