5. Ten Dzień

334 32 20
                                    

[Dazai]
Zaproponowałem Chuuyi wspólne wyjście na imprezę organizowana przez wroga mi organizację. To był głupi pomysł, jednak... Myślę, że może być całkiem zabawnie.
Bal był za parę dni. Te dni minęły całkiem szybko, od rana do popołudnia praca. Ostatnio rzadziej mam misje, a szkoda... Znudziły mnie już te dokumenty i praca przy komputerze.

W końcu nastał dzień balu. Ubrałem się w najlepszy garnitur, jaki posiadałem, jednocześnie będąc gotowy na to, że ktoś odważy się mnie zaatakować – no cóż... taki ładny strój, a ulegnie wypadkowi.
Wyszedłem z domu gotowy jechać autem po Chuuye, gdy mym oczom ukazał się właśnie ten rudowłosy na motorze. Miał na sobie granatowy garnitur i idealnie dobrany kapelusz. Siedział na motorze, a jego sylwetkę oświetlał księżyc i niedaleka latarnia. Powiem tyle... Wyglądał bosko.

Bez większego prawa wyboru wsiadłem z nim na motor i pojechaliśmy prosto do miejsca, w którym odbywała się impreza. Problem był jedynie taki, że przy wejściu pilnie sprawdzają zaproszenia. Oczywiście dla nas nie stanowiło to wyzwania. Niższy wszedł głównymi drzwiami, stosując się do planu. Chwile się pokręcił i udając pijanego wpadł do łazienki. Symulował on wymioty by wszystkie osoby tam zebrane wyszły – oczywiście zadziałało. Stanął na muszli i wspiął się do okna by je otworzyć. Wszystko idealnie na czas. Wybiła północ. Światła zgasły na równo minutę. W tym czasie musieliśmy przejść z łazienki na głowy parkiet. Idąc rozpoznałem w ciemnościach parę osób, oni oczywiście mnie nie nikt się tutaj nie spodziewał zdrajcy mafii. Najbardziej rzuciła mi się w oczy sylwetka mojego byłego szefa. Mori siedział na pierwszym stoliku i patrzył się na tłum ludzi szykujący się do tańca.
Światła wróciły, a muzyka zaczęła grać. Z Chuuyą automatycznie dostosowaliśmy się do kawałka i zaczęliśmy tańczyć. Nie minęła chwila, aż ktoś mnie rozpoznał. Usłyszałem jedynie swoje imię mówione przez parę osób oraz dźwięk odbezpieczanych pistoletów.
Oczy wszystkich tak samo jak bronie były skierowane jedynie na nas – my byliśmy inni, uważaliśmy to za niesamowicie romantyczne.
Kręcąc się w kółko oplatając niższego ode mnie w talii kątem oka zauważyłem znów te samą postać, oczywiście to był Mori. Machnął ręką, by wszyscy opuścili broń i powiedział głośne „Bawmy się dalej Panie i Panowie". Wszyscy w tamtym momencie nas zignorowali, a bardziej próbowali to zrobić. Nikt nie odważył się sprzeciwić szefowi, więc zostało im jedynie przyglądać się nam z pewnej odległości.

Po skończonej piosence podeszliśmy prosto do osoby, która prawdopodobnie uchroniła mnie i mój garnitur przed byciem rozstrzelanym.

– Kogo ja tu widzę? Pojawił się Chuuya! W dodatku z tak niezwykłym gościem! – powiedział starszy
– Och, dziękuję za tak miłe przyjęcie mnie! – odpowiedziałem
– Dazaiu... Wiesz dobrze, że u nas zawsze będziesz mile widziany – mówił w pełni szczery
– Po reakcji innych zaczynam mieć pewne wątpliwości...
– Idioci nie wiedzą, że nie wygraliby z tobą, chociażby mieliby tu całe wojsko – uśmiechnął się przerażająco Mori i wrócił do rozmowy z osobą ze swojego stolika.

My w tamtym czasie oddaliliśmy się w kierunku baru. Pożartowaliśmy sobie z Chuuya chwilę z sytuacji i zamówiliśmy po jakimś drinku. Chwila minęła i wiele osób przyszło się z nami przywitać. Przyszły osoby jedynie pozytywnie nastawione na moją wizytę, te negatywnie bały się nie tylko mnie, ale i swojego Szefa. Rozmawialiśmy wszyscy gdzieś w rogu, aż usłyszałem zapowiedź kolejnego kawałka. Przeprosiłem wszystkich i ciągnąć niebieskookiego za rękę poszedłem znów na parkiet. Oświetlenie uległo zmianie, było o wiele mniej osób, niż wcześniej – to pewnie sprawka godziny. Muzyka zaczęła grać, a my tańczyć jakbyśmy właśnie byli na własnym weselu. Taniec był powolny ani jedno z nas nie umiało profesjonalnie tańczyć jednak lata temu bywaliśmy na takich balach częściej, więc co nieco się umiało. To był typowo romantyczny kawałek, wokół nas wszędzie były piękne pary. Eleganckie suknie i równie eleganckie panie otaczały nas, tańcząc ze swoimi partnerami. W naszej parze jednak nie było eleganckiej Pani, był jedynie niesamowicie piękny mężczyzna, którego właśnie trzymałem za rękę.

Przybliżyłem się w pewnym momencie do jego ucha i wyszeptałem „Pamiętam, co mi mówiłeś ostatnio u mnie w domu..." Oddaliłem się od jego ucha by spojrzeć na zarumieniona twarz niższego. Powiedziałem na tyle głośno, na ile pozwala mi sytuacja „Ja ciebie tez kocham".
Akurat skończyła się muzyka. Stanęliśmy naprzeciw siebie dalej trzymając się blisko. Spojrzeliśmy się sobie głęboko w oczy obaj, wiedząc, że teraz nieważni są ludzie wokół, najważniejsi jesteśmy my sami.
Pocałowaliśmy się na samym środku sali, obaj czuliśmy wzrok innych na sobie jednak czy on nam przeszkadzał? Ani trochę. Gdy oddaliliśmy się od siebie jednogłośnie uznaliśmy, że wracamy już do domu, za dużo zamieszania wywołaliśmy jak na jedną imprezę...

Wsiedliśmy na motor, który prowadził Nakahara. Jeszcze chwilę temu pił drinka jednak nie tak niebezpieczne rzeczy razem robiliśmy. Pojechaliśmy prosto do mojego domu.

Już na przedpokoju zaczęliśmy się rozbierać, każdy wiedział, czego chciał.
Oczywiście skończyliśmy w sypialni. Chuuya prawdopodobnie przez czas mojej nieobecności miał paru partnerów, którymi jak się domyślam usiłował załatać pustkę po mnie. Ja od zawsze prowadziłem tryb życia, który polegał na wielu przygodach na jedną noc, nie tylko z dziewczynami.

Kwiat Sakury lub Kwiat Ume - Soukoku (zakończone)Where stories live. Discover now